Jak informuje referat prasowy stołecznej straży miejskiej, zima to czas, kiedy strażnicy z oddziału ochrony środowiska prowadzą kontrole i sprawdzają, czym właściciele posesji ogrzewają pomieszczenia. Ostatnio odwiedzili warsztat samochodowy znajdujący się zaledwie 100 metrów od ich siedziby. Mieli podejrzenie, że zakład jest ogrzewany w sposób niezgodny z przepisami. Nie mylili się.
Sąsiedzka wizyta
- Właściciel warsztatu samochodowego wyszedł prawdopodobnie z założenia, że pod latarnią najciemniej i ogrzewał pomieszczenia zużytym olejem silnikowym. Strażnicy złożyli mu sąsiedzką wizytę. Piec na olej opałowy zasilany był wężem podłączonym do dużego plastikowego baniaka. Po kontroli zawartości pojemnika funkcjonariusze stwierdzili, że znajduje się w nim nie olej opałowy, a przepracowany olej z samochodów klientów - opisuje Jerzy Jabraszko ze stołecznej straży miejskiej.
Właściciel otrzymał karę finansową. Nakazano mu też demontaż nielegalnej instalacji. - W takich przypadkach mandat wynosi do 500 złotych - podsumował Jabraszko.
Czytaj też: Minął termin na wymianę, ale kilka tysięcy kopciuchów wciąż dymi w Warszawie. Mimo grożących mandatów:
Autorka/Autor: dg/gp
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Straż miejska w Warszawie