To nie jest decyzja o charakterze politycznym ani nie jest to akt rewanżu czy zemsty, tylko wyraz troski, żeby wszystko działo się dobrze – powiedział wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł o wprowadzeniu pełnomocnika do szpitali Solec i Południowego. "Porażką" określił to, że pięć tygodni po otwarciu placówka może przyjąć tylko 76 pacjentów na 300 udostępnionych miejsc.
Wojewoda Radziwiłł zawnioskował o wprowadzenie pełnomocnika do Szpitala Solec, pod który podlega także Szpital Południowy. Dotychczasowy szef Artur Krawczyk został zawieszony w obowiązkach, a jego obowiązki przejęła Ewa Więckowska, która wcześniej, przez osiem lat, kierowała szpitalem na Solcu. Sprawa wzbudziła duże emocje. Odnieśli się do niej wiceprezydent Warszawy Renata Kaznowska i posłowie Koalicji Obywatelskiej, którzy wskazywali na polityczne motywy decyzji.
Wojewoda mazowiecki zorganizował w piątek konferencję prasową poświęconą tej sprawie. - Chciałem mocno podkreślić, że nie jest to decyzja o charakterze politycznym, nie jest to akt jakiegoś rewanżu czy zemsty w stosunku do osoby dotychczas kierującej szpitalem, tylko wyraz troski, żeby wszystko działo się dobrze. Troski z mojej strony jako wojewody mazowieckiego i troski ministra Adama Niedzielskiego, który przyjął mój wniosek i zawiesił dotychczasowego szefa szpitala - wyjaśnił Radziwiłł.
Jak przypomniał, Szpital Południowy został przystosowany do przyjmowania 300 pacjentów z COVID-19, w tym 80, którzy wymagają pomocy respiratora. - Polecenia, które zostały nałożone na szpital i prezydenta Warszawy, zakładały - i tak się stało - że w celu szybszego ukończenie budynku z budżetu państwa zostanie przekazanie ponad 25 milionów złotych. Oprócz tego trafiły tam ogromne ilości sprzętu i wyposażenia - łóżka szpitalne, respiratory, kardiomonitory, urządzenia do wysokoprzepływowej terapii tlenowej, a także aparaty do zdjęć rentgenowskich, ultrasonografy i wiele innego sprzętu. A także ogromna ilość środków ochrony osobistej czy materiałów zużywalnych. - Gdyby podsumować wartość tego wyposażenia, to około 18 milionów złotych - wyliczał Radziwiłł.
Zwrócił uwagę, że szpital otrzymał też 38 mln zł z rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych. - Z tego wynika, że ponad 80 milionów z budżetu państwa zostało tam skierowane – podsumował.
"W dwóch trzecich pusty szpital"
Przypomniał, że Południowy został otwarty "z wielką pompą" pięć tygodni temu, w połowie lutego. - Wtedy sytuacja związana z liczbą zakażeń nie była jeszcze taka zła, więc szpital miał czas, żeby dopieścić różne rzeczy. Ale w szczycie fali, kiedy na całym Mazowszu mamy już grubo ponad cztery tysiące pacjentów wymagających hospitalizacji, a dziennie przybywa ich około 100, w tym szpitalu leży tych osób 76. Formalnie udostępniono 104 miejsca, ale szpital nie przyjmuje brakujących do tej liczby pacjentów. Na miejscach respiratorowych na 80 miejsc jest przyjętych 11 pacjentów – podał wojewoda.
Zaznaczył przy tym, że szpital na Ursynowie jest jedną z ośmiu tymczasowych placówek na Mazowszu. - Te szpitale błyskawicznie zapełniają się pacjentami. Oznacza to, że jest tam wystarczająca liczba personelu i to oznacza, że się da, że można. Również w Warszawie szpitale zorganizowane przez Wojskowy Instytut Medyczny i Szpital Narodowy, mają właściwie wszystkie udostępnione łóżka wypełniane i kolejne moduły są tam otwierane. Wobec tej sytuacji w dwóch trzecich pusty szpital na Ursynowie jest jakąś porażką – stwierdził Radziwiłł.
Wojewoda poinformował, że skierował do pracy w Szpitalu Solec 395 osób. - Ale w ciągu ostatniego miesiąca szpital nie odzywał się do tych osób i dopiero w ostatnich dniach zaczęto się z nimi kontaktować. W międzyczasie te osoby zatrudniły się gdzie indziej, bo nikt się do nikt nie odzywał – powiedział wojewoda.
"Mamy do czynienia z jakąś wielką nieudolnością"
Swoją współpracę z władzami Warszawy określił nazwał porażką. - Wielokrotne prośby o to, żeby kierować przynajmniej niewielką cząstkę personelu miejskich szpitali jako wsparcie do szpitala na Ursynowie, niestety spełzły na niczym. Część szpitali powiedziała wprost, że ani jednego lekarza i ani jednej pielęgniarki nie oddadzą, bo by się musiały zamknąć. To są teorie, powtarzane przez panią wiceprezydent Kaznowską, nieprawdziwe i świadczą o małej motywacji do wzięcia współodpowiedzialności do tego, co się dzieje w szpitalu ursynowskim – relacjonował.
Stwierdził też, że "widząc bezradność władz Warszawy", sam skierował do Południowego 40 lekarzy i 28 pielęgniarek. - To wszystko wskazuje na to, że mamy do czynienia z jakąś wielką nieudolnością – ocenił.
- Pani prezydent dzwoniła do mnie w taki niezwykle emocjonalny sposób, podnosząc głos na mnie i wskazując wyłącznie na polityczne motywy zawieszenia obecnego kierownika. Wprost oświadczyła, że to oznacza koniec współpracy między wojewodą a władzami miasta w obszarze Szpitala Południowego. Ja ze swojej strony deklaruję nadal wolę współpracy i dalszą współodpowiedzialność za to, co dzieje się w Południowym i wszystkich innych placówkach – podsumował.
Więckowska: zarzuty wiceprezydent nie mają oparcia w faktach
Radziwiłł przedstawił Więckowską jako "lekarza z długim stażem, menagera i świetnie wykształconą osobę". - Łączy umiejętności zarządcze i umiejętności medyczne i wrażliwość lekarską, co jest niezwykle ważne przy kierowaniu placówką tego typu – zachwalał.
Więckowska z kolei przypomniała, jak wyglądały jej początki w Szpitalu Solec. - Przejęłam zarząd szpitala na Solcu prawie osiem lat temu. Wtedy ten szpital spełniał kryteria upadłości, strata zbliżała się do 11 milionów przy przychodach około 30 milionów złotych rocznie. Przeorganizowałam ten szpital, stworzyłam nowe zespoły, przeprowadziłam szereg inwestycji, stworzyłam zakład radiologii, OIOM, Szpitalny Zakład Ratunkowy i przez całe lata ten szpital miał jeden z najlepszych wyników pośród szpitali miejskich. Jednocześnie od dwóch zajmowałam lat się reorganizacją Południowego – wyliczała.
- Podjęłam się dokończenia tego zadania, pomimo mojej rezygnacji, ze względu na to, że byłam zachęcana do tego przez zespoły medyczne, lekarzy i te zespoły, które na Solcu utworzyłam. Po dzisiejszym dniu muszę powiedzieć, że kwestionowane mojej pracy, kwestionowanie pracy pracowników szpitala, zespołu, który pracował przy uruchomieniu tych wszystkich obszarów, narusza nie tylko moje dobre imię, ale również tych pracowników – stwierdziła Więckowska.
Zaznaczyła, że zarzuty przedstawione przez wiceprezydent Kaznowską "nie mają żadnego oparcia w faktach". - W związku z tym, że spółka działa w oparciu o konkretne przepisy prawa i wszystkie inwestycje były pozytywne opiniowane przez radę nadzorczą oraz akceptowane przez zgromadzenie wspólników, czyli właściciela, czyli miasto stołeczne Warszawa – przekazała.
Zapowiedziała również, że do zarzutów Kaznowskiej odniesie się w innej formie i w innym czasie, bo teraz priorytetem jest dla niej "uspokojenie sytuacji w szpitali i jak najszybsze utworzenie kolejnych miejsc dla pacjentów".
Kaznowska o Więckowskiej: powinna czekać na zarzuty
Ewa Więckowska w lutym złożyła rezygnację z funkcji prezesa spółki Szpital Solec. - Pani prezes nie podała powodów swej decyzji - informowała wówczas rzeczniczka stołecznego ratusza. Renata Kaznowska sformułowała wobec Więckowskiej kilka zarzutów na piątkowej konferencji. - Popełniła tak wiele błędów w trakcie przygotowania Szpitala Południowego do otwarcia, również do otwarcia punktu szczepień, że wielokrotnie, osobiście musiałam gasić wiele pożarów - mówiła Kaznowska. Wskazywała, że powołana na komisarza Więckowska "nie przygotowała odpowiednich procedur dla Szpitala Południowego, wytwarzając olbrzymi chaos". - Pani prezes zgłosiła punkt szczepień w Szpitalu Południowym do Narodowego Funduszu Zdrowia, zarejestrowała cztery tysiące osób, po czym się okazało, że zgłosiła go przez pomyłkę. Po czym wysłała pismo z informacją, że cofa tę decyzję – mówiła Kaznowska.
- Nie przygotowała Szpitala Południowego również pod względem organizacyjnym. Nie przygotowała strony internetowej ani prostych formularzy aplikacyjnych po to, aby ułatwić kontakt z kandydatami do pracy i pacjentami – zarzucała nowej pełnomocniczce.
Renata Kaznowska powiedziała również, że pierwsi pracownicy Szpitala Południowego, przyjmowani przez Więckowską, nie przeszli szkoleń BHP. Była prezes - jak stwierdziła Kaznowska - miała również utrudniać rekrutację pracowników. - Pani prezes na oficjalnych naradach informowała mnie, że nowy szpital może przyjąć maksymalnie 25 osób. Kiedy żądałam przyspieszenia prac, usłyszałam, że to niemożliwe. Prezes Więckowska nie tylko nie chciała przyjąć tych pacjentów, ale wręcz sabotowała prace. Po jej odejściu z pracy na skrzynce mailowej znaleźliśmy wiadomości z danymi kontaktowymi kandydatów do pracy - mówiła Kaznowska.
- Mamy do czynienia z sytuacją bez precedensu. Pani Więckowska powinna czekać na zarzuty za niedopełnienie obowiązków i działania na szkodę spółki. A wraca jako rządowy komisarz. W świetle przytoczonych przeze mnie faktów jest to decyzja czysto polityczna, który ma przykryć skandaliczny brak przygotowania do trzeciej fali pandemii – krytykowała wiceprezydent Warszawy.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24