Ponad 20 znaków pionowych po obu stronach ulicy, rzędy pachołków ostrzegających przed wysokimi krawężnikami, tablice z opisami: kto może skręcić w lewo, a kto ma jechać prosto. W takim gąszczu muszą poruszać się kierowcy jadący 200-metrowym odcinkiem Górczewskiej. Winna budowa metra.
Silne objawy typowej, warszawskiej "znakozy" przy centrum handlowym zauważył reporter tvnwarszawa.pl Lech Marcinczak. Tymczasowe oznakowanie umieszczono w związku z budową stacji metra na Woli.
- Na krótkim odcinku postawiono tyle znaków, w tym takich z tablicami i opisem, kto jest uprawniony do skrętu, bądź jazdy na wprost, że w czasie jazdy nie ma szans, żeby im wszystkim się przyjrzeć. Do tego doliczyć należy znaki tymczasowo zlikwidowane, przekreślone, ale nadal stojące wzdłuż jezdni. Żeby to wszystko ogarnąć to należałoby stanąć - relacjonuje Lech Marcinczak.
Nakazy, zakazy, ostrzeżenia
Na około 200-metrowym odcinku Górczewskiej wprowadzono nową organizację ruchu. Czasowo zlikwidowano buspas i utworzono tam miejsca do parkowania. Niemal każda zatoka ma swoje oznaczenie informujące o jej początku i zakończeniu. Do tego ostrzeżenie o zmianie pierwszeństwa, jak stawiać auto w zatokach, zakazy zatrzymywania, ostrzeżenie o odholowania samochodu i inne.
Przy skrzyżowaniu z prawej i lewej kierowca widzi na raz nakaz jazdy w lewo, pod nim informację o pasach do jazdy na wprost, w lewo lub do zawracania. Do tego dwie tabliczki z opisem, drobnym drukiem.
Kierowcy jadący od zachodu w stronę centrum poruszają się także wśród słupków ostrzegających o wysokich krawężnikach (te ustawiono, żeby wygrodzić zatoki do parkowania). Szpaler uzupełniają znaki dla tych wyjeżdżających z bocznych uliczek. Niby wszystko ma wprowadzać porządek, ale realnym efektem jest informacyjny kociokwik, chaos.
Wszystko sprawdza komisja
Zapytaliśmy Zarząd Dróg Miejskich, czy taka liczba jest niezbędna i czy w swej masie spełniają swoją rolę. Urzędnicy odesłali nas jednak do wykonawcy, który na czas budowy metra odpowiada za zmiany w organizacji ruchu. - Możemy interweniować wówczas, kiedy znaki będą ustawione niezgodnie z projektem - mówi Paweł Olek z ZDM.
Z kolei Bartosz Sawicki, rzecznik tureckiego Gulermak odpowiada, że liczba znaków jest wymagana przepisami i ściśle określona w projekcie organizacji ruchu. - Jej wprowadzenie poprzedzają wcześniejsze konsultacje ze wszystkimi służbami ratusza i policją. W czasie jej wprowadzenia specjalna komisja dosłownie chodzi i sprawdza każdy ze znaków, czy jest zgodny z dokumentacją - tłumaczy Sawicki i prosi o konkretny przykład nadmiaru oznaczenia.
Wysłaliśmy do wykonawcy metra stosowne zdjęcia z prośbą o komentarz. Czekamy na odpowiedź.
skw/b