W okolicach mostu Poniatowskiego odbył się protest rowerzystów, którzy po raz kolejny zwracali uwagę na brak drogi rowerowej na tej ważnej przeprawie. Protest polegał na jeździe zgodniej z przepisami, a więc tym samym pasem, co auta. - Jazda rowerzystów nie wprowadziła dodatkowych przestojów czy zatorów - ocenił nasz reporter.
W poniedziałkowy poranek grupa rowerzystów zebrała się przed bramą nr 3 Stadionu Narodowego, aby po raz kolejny pokazać w jak absurdalny i niebezpieczny, ale zgodny z przepisami sposób należy się poruszać przez most Poniatowskiego. Trasa przejazdu prowadziła sprzed Stadionu Narodowego do ronda de Gaulle'a. - Będziemy zawracać i jechać w kierunku zjazdów na Wisłostradę, gdzie będziemy ponownie zawracać, aby kierować się z powrotem w kierunku centrum - zapowiadali protestujący.
- Rowerzyści wystartowali około godziny 7.30. Zaczęli jechać mostem Poniatowskiego, ulicą, w kierunku ronda de Gaulle'a. Nie mogą jechać buspasem, bo buspas nie jest dla rowerów, więc jechali lewym pasem. Dojeżdżali do ronda de Gaulle'a, robili zawrotkę i jechali w kierunku ronda Waszyngtona - relacjonował Tomasz Zieliński, reporter tvnwarszawa.pl.
Jego zdaniem, rowerzyści nie przyczyniali się do większych utrudnień na moście Poniatowskiego. - Od godziny siódmej do godziny dziewiątej i tak zawsze jest tu korek i wszystko stoi. Nie zaobserwowałem żeby jazda tych piętnastu rowerzystów wprowadziła jakiś dodatkowy chaos. Oni czekali grzecznie aż wpuszczą ich samochody, ręką pokazywali zamiar skrętu, nie było żadnych chamskich zachowań. Nie wprowadziło to w dodatkowych przestojów, czy zatorów - ocenił Zieliński.
Trasa niebezpieczna dla rowerzystów
- Naszym celem jest pokazanie, że kuriozalna organizacja ruchu na moście Poniatowskiego cały czas utrudnia lub wręcz uniemożliwia przepisowy i sprawny przejazd na rowerze przez ten most do centrum Warszawy. Mimo nagłaśniania tej sprawy od kilku już lat, sytuacja rowerzystów na moście Poniatowskiego cały czas jest tragiczna - w godzinach obowiązywania buspasa są oni zmuszeni do jazdy lewym pasem jezdni, co naraża ich na spore niebezpieczeństwo i nerwowe zachowania kierowców - podkreślają organizatorzy protestu.
Jak wskazują, w związku z taką organizacją ruchu, większość rowerzystów wybiera nieprzepisową jazdę chodnikiem. Tak, jak 17-letnia Anastasia, która zginęła na moście w 2018 roku. Gdy mijała pieszą, ta zaczęła zdejmować sweter, który zaczepił się o rower. Dziewczyna straciła równowagę i zjechała na jezdnię. Przewróciła się, upadła na lewy bok, wprost pod koła nadjeżdżającego renault. Zginęła na miejscu.
Protestujący podkreślają, że władze miasta wiele razy obiecywały rozwiązać problem, jednak obietnice nie zostały wprowadzone w czyn. Ich zdaniem trwający właśnie Europejski Tydzień Zrównoważonej Mobilności to świetna okazja, aby przypomnieć o tym problemie. Tym bardziej, że strategia #Warszawa2030 zobowiązuje władze do organizacji ruchu w mieście w sposób ułatwiający poruszanie się nisko- lub nieemisyjnymi środkami transportu oraz ograniczający nadmiarowy ruch prywatnych samochodów osobowych.
- Most Poniatowskiego to jedyna przeprawa przez Wisłę w Warszawie, która pozwala dostać się do centrum bez konieczności męczącego wdrapywania się na skarpę warszawską, tym bardziej więc powinna posiadać wygodną i bezpieczną infrastrukturę rowerową - podkreślają organizatorzy protestu.
Bezpieczny most? Świętokrzyski, Łazienkowski. Ale nie Poniatowskiego
Źródło: tvnwarszawa.pl