Przez godziny szczytu i ulewę małżeństwo utknęło w korku przy rondzie Radosława. Policjanci utworzyli korytarz bezpieczeństwa.
Jak przekazał Robert Szumiata ze śródmiejskiej komendy, koordynator stołecznego stanowiska kierowania odebrał telefon w poniedziałek 29 czerwca o godzinie 18 od mężczyzny z informacją, że jego żona zaczęła rodzić. Ich auto - z uwagi na godziny szczytu i oberwanie chmury, utknęło w korku. Tego dnia w Warszawie przez ulewę zalanych zostało sporo głównych ulic.
Pieszo do rodzącej
Na miejsce natychmiast została skierowana załoga policjantów ze śródmiejskiego wydziału wywiadowczo-patrolowego. Używając sygnałów dźwiękowych i błyskowych, policjanci po kilku minutach dojechali na rondo Radosława. Pojawił się jednak problem. Z uwagi na ilość pojazdów, do samochodu małżeństwa można było dotrzeć tylko pieszo - podał nadkomisarz Szumiata.
Jak relacjonował, funkcjonariusze w strugach deszczu dotarli do rodzącej kobiety i jej męża. Policjanci musieli zawrócić na rondzie Radosława w aleję Jana Pawła II, by dotrzeć do rodzącej. Po drodze instruowali kierowców, w jaki sposób mają utworzyć korytarz bezpieczeństwa tak, żeby małżeństwo mogło wydostać się z korka.
"Po chwili radiowóz pilotował już skodę przez kolejne ulice stolicy, aż pod samo wejście do szpitala. Tam przyszłą mamą zaopiekowali się lekarze" - wyjaśnił policjant.
- Możemy tutaj mówić naprawę o kilku minutach, nie więcej. Była to bardzo dynamiczna akcja. Tym bardziej, że policjanci już na samo miejsce przemieszczali się, używając sygnałów świetlnych i dźwiękowych jako pojazd uprzywilejowany. Gdy dojechali na miejsce, bardzo szybko - wręcz biegli do auta małżeństwa - podkreślił w rozmowie z TVN24 Rafał Rutkowski z Komendy Stołecznej Policji.
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: KRP 1