Protest służby zdrowia w Warszawie
- Przyszliśmy tutaj wszyscy. Bez wsparcia pieniędzy partyjnych. Przyszliśmy tu po swoje i za swoje. Po to, co należy się pacjentom - przekonywali pracownicy służby zdrowia, którzy protestowali na ulicach Warszawy. Domagali się podwyżek bo - jak oceniali - pensje wielu grup w służbie zdrowia są głodowe.
W manifestacji wzięli udział m.in. lekarze, ratownicy medyczni, radioterapeuci, fizjoterapeuci, elektroradiolodzy, diagności medyczni, dietetycy, logopedzi, pielęgniarki, farmaceuci szpitalni i psychologowie kliniczni. Walczyli o poprawę warunków pracy i lepsze warunki leczenia dla pacjentów.
Na kilka minut pojawił się też minister zdrowia Konstanty Radziwiłł.
Marsz rozpoczął się na placu Zamkowym. Dalej protestujący przeszli Krakowskim Przedmieściem, Nowym Światem, Marszałkowską i około 14.00 dotarli do pl. Konstytucji.
Wieniec pod KPRM
To pierwszy wspólny uliczny protest wszystkich zawodów ochrony zdrowia zrzeszonych w Porozumieniu Zawodów Medycznych. - Na czele manifestacji pracownicy medyczni nieśli na noszach symboliczne zwłoki pracownika służby zdrowia, który żył z pasji do ratowania innych - relacjonowała Małgorzata Telmińska z TVN24.
Wśród haseł na transparentach widniało m.in.: "kolejka poniża pacjenta", "pogotowie woła o pomoc", "przepracowany personel naraża życie", "nie samym powołaniem medyk żyje", "wszyscy jesteśmy pacjentami". Uczestnicy demonstracji skandują: "wszyscy medycy są na ulicy", "precz z wyzyskiem", "chcemy leczyć w Polsce".
W proteście uczestniczyli ratownicy medyczni, którzy przyjechali karetką przed kancelarię premiera. Jeden z nich wyniósł z pojazdu wieniec i zostawił go przy bramie KPRM.
"Przyszliśmy tu po swoje"
- Przyszliśmy tutaj wszyscy. Bez wsparcia pieniędzy partyjnych. Przyszliśmy tu po swoje i za swoje. Po to, co należy się pacjentom – podkreślał jeden z demonstrujących.
- Nie możecie mówić, że to jakaś polityczna rozróba - powiedział do rządzących. - To pracownicy służby zdrowia. Połączył nas wspólny gniew. Gniew na rząd, na który tak bardzo liczyliśmy. Miał to być rząd prawa i sprawiedliwości, a nie ma sprawiedliwości w służbie zdrowia - dodał.
Przypomniał też, że 26 lipca pani premier Szydło i minister zdrowia ostatecznie "wbili pracownikom służby zdrowia nóż w plecy". - Powiedzieli, że nie będzie poprawy aż do roku 2025. Obietnica, że coś się stanie za 10 lat, kiedy już ktoś inny będzie rządził nie jest wiarygodna - krytykował.
Minister nie odpowiedział na pytania
Podczas manifestacji głos zabrał minister zdrowia Konstanty Radziwiłł. - Służba zdrowia w Polsce jest w bardzo złej kondycji. Wiemy to wszyscy, to oczywistość. To jest coś co stało się nie dzisiaj, nie wczoraj, ale narasta od bardzo wielu lat. Mamy do czynienia z permanentnym niedofinansowaniem systemu służby zdrowia i widzimy wszyscy bardzo złą organizację – powiedział.
Nie chciał jednak odpowiadać na pytania pracowników. Kiedy go o to prosili, zszedł ze sceny.
"Wszyscy medycy są na ulicy"
"Pacjent jest traktowany przedmiotowo"
Protestujący postulowali o wzrost nakładów na system ochrony zdrowia do poziomu 6,8 proc. PKB, czyli do minimalnego poziomu, który wg WHO zapewnia bezpieczeństwo obywatelom.
- Kolejki do lekarzy będą coraz dłuższe. Pielęgniarka i położna będzie mieć niebawem pod sobą nawet 60 pacjentów. Fizjoterapia będzie niedostępna, o dietetyku czy psychologu w szpitalu będzie można tylko pomarzyć. Leki będą sprzedawane za granicę, a na pogotowie bez ratowników będziecie czekać dłużej, niż w urzędzie. To już niebawem w Polsce, jeśli się nie zwiększy nakładów na ochronę zdrowia – przestrzegali manifestujący.
Fizjoterapeutka Elżbieta Piątkowska z Chrzanowa podkreśliła, że na manifestację przyjechała nie tylko jako przedstawiciel swojej grupy zawodowej, ale także jako obywatel i pacjent. - Zasługujemy na to, żeby żyć na poziomie europejskim. Państwo musi zwiększyć nakłady na służbę zdrowia do poziomu 6,8 proc. PKB - powiedziała.
Także Magda, lekarka-rezydent, wskazała, że "manifestujący chcą zawalczyć zarówno o prawa przedstawicieli służby zdrowia, jak i pacjentów". - Polski system służby zdrowia jest coraz bardziej niewydolny, pacjent jest przedmiotowo traktowany, myśli się o nim nie jak o człowieku, lecz jak o stosie papierków - oceniła.
List do premier Szydło
Kilka tygodni temu Porozumienie Zawodów Medycznych (obejmuje 9 ogólnopolskich związków zawodowych oraz szereg innych organizacji, stowarzyszeń i grup skupiających wszystkie zawody medyczne) wystosowało list otwarty do premier Beaty Szydło. Była to odpowiedź na zaprezentowany przez ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła programem reformy publicznej służby zdrowia.
"Obiecywany przez PiS poziom nakładów na publiczną służbę zdrowia w wysokości 6 proc. PKB ma być osiągnięty dopiero za 10 lat, kiedy nie wiadomo kto będzie tworzył rząd. Bez natychmiastowej i znacznej poprawy finansowania publicznej ochrony zdrowia w Polsce nie zlikwiduje się kolejek do lekarzy, nie poprawi dostępu do skutecznego leczenia i nowoczesnego diagnozowania, nie zwiększy ilości personelu medycznego, nie poprawi jakości usług" – przekonywali w piśmie.
Manifestacja zakończyła się około godziny 15.00.
Służba zdrowia protestuje w Warszawie
Służba zdrowia protestuje w Warszawie
PAP/kw//ec