Skrzyżowanie, o którym mowa, znajduje się na Mokotowie, u zbiegu dużych i ruchliwych dróg: al. Wilanowskiej, Rolnej i Nowobukowińskiej. Sterująca ruchem sygnalizacja została uszkodzona po wypadku. Do tej pory nie doczekaliśmy się tymczasowych świateł, a urzędnicy nie potrafią określić, kiedy rozpocznie się naprawa.
Jak przekazał w poniedziałek rzecznik dzielnicy Mokotów Jacek Dzierżanowski, urzędnicy "zaczęli robić rozeznanie" wśród potencjalnych wykonawców naprawy. Dodał też, że "procedura wymaga czasu". Zaapelował do kierowców, by zachowali w tym miejscu ostrożność i dostosowali prędkość do warunków panujących na drodze.
Dwa dni późnej doszło do kolejnego zderzenia. Jak widać, kierowcy potrzebują nie tyle apeli, co sprawnej sygnalizacji.
"Najniebezpieczniejsze w Warszawie"
Na problem zwracają uwagę reporterzy tvnwarszawa.pl.
- To teraz najbardziej niebezpieczne skrzyżowanie w Warszawie. Dochodzi tu do największej ilości kolizyjnych sytuacji. W ciągu tygodnia były cztery zderzenia - wyjaśnia Artur Węgrzynowicz i dodaje, że wystarczy postać w tym miejscu kilka minut, by zobaczyć wiele gwałtownych hamowań.
- Pierwszeństwo na tym skrzyżowaniu mają samochody jadące aleją Wilanowską, która jest w tym miejscu szeroka i kierowcy jeżdżą nią dość szybko - precyzuje Tomasz Zieliński, reporter tvnwarszawa.pl. - Teraz, gdy nie ma świateł, nie zdejmują przed skrzyżowaniem nogi z gazu - dodaje.
A samochodów przecinających al. Wilanowską jest sporo. - Kierowcy muszą pokonać duże skrzyżowanie. Ponadto sami jadą szeroką ulicą (Rolną lub Nowobukowińską - red.) i często w ostatniej chwili zauważają, że nie mają pierwszeństwa - mówi Zieliński.
Słup leży, czeka laweta
W wyniku środowej kolizji uszkodzony został kolejny słup sygnalizacji. W czwartek rano wciąż leżał na trawie, a z chodnika sterczały niezabezpieczone kable.
- Ścięty słup leży dokładnie w tym samym miejscu, co w środę - relacjonuje Węgrzynowicz. - Z chodnika wystają też kable, wtyczki i złączki, którymi podłączone były światła. Nikt nawet nie próbował ich zabezpieczyć. To jest skandal - mówi poirytowany reporter.
I dodaje, że nie posprzątano też połamanych po zderzeniach plastikowych elementów rozbitych samochodów. Leżą one na środku jezdni.
Swój stały "posterunek" mają tu laweciarze. Wóz pomocy drogowej stoi i czeka na kolejny wypadek.
Policjanci będą sterować ruchem?
Podczas jednego z wypadków sami policjanci przyznawali w rozmowie z naszym reporterem, że są bezradni, ponieważ dzielnica nie spieszy się z naprawą sygnalizacji. Jak się okazuje, policja może w takiej sytuacji jedynie prosić o naprawę.
- My, jako wydział ruchu drogowego, zwróciliśmy się do zarządcy skrzyżowania o to, żeby sygnalizacja jak najszybciej został naprawiona. Nie możemy nakazać naprawienia. Jedynie opiniujemy - stwierdza Robert Opas z biura prasowego stołecznej policji. - Nie mamy mocy sprawczej. Zwracamy się z prośbą - precyzuje.
Dodaje, że po każdym zderzeniu do urzędu miasta wysyłana jest tak zwana karta statystyczna.
- Od dziś będziemy monitorować skrzyżowanie. Jeżeli sytuacje kolizyjne będą się powtarzać, to rozważymy wprowadzenie ręcznego kierowania ruchem w godzinach szczytu - informuje Opas.
7 osób poszkodowanych
W ubiegłą środę po uderzeniu w mini BMW ścięło słup sygnalizacji świetlnej, który runął na jezdnię. Od tego momentu sygnalizacja nie działa. Dwie osoby zostały ranne, a dziecko trafiło do szpitala na profilaktyczne badania.
Dwie osoby są ranne
W czwartek dokładnie w tym samym miejscu zderzyły się opel i dostawczy fiat. Trzy osoby zostały opatrzone na miejscu. Zdarzenie policja zakwalifikowała jako kolizję.
Wypadek w al. Wilanowskiej
W piątek na skrzyżowaniu zderzyły się passat i toyota. Obaj kierowcy trafili do szpitala.
Znowu wypadek przy Rolnej
W tę środę doszło tam do kolizji.
Kolejne zderzenie na Wilanowskiej
wp/mz