Sąd Okręgowy w Warszawie uwzględnił odwołanie stołecznego ratusza i uchylił decyzję wojewody mazowieckiego o rejestracji Marszu Niepodległości. Orzeczenie jest nieprawomocne. Organizatorzy zapowiadają odwołanie, a prezes stowarzyszenia mówi wprost, że bez względu na decyzję sądu apelacyjnego, marsz się odbędzie.
Sędzia Andrzej Sterkowicz, uzasadniając w środę swoje postanowienie, podkreślił, że zgodnie z przepisami o zgromadzenie cykliczne można wystąpić, jeżeli jest organizowane przez tego samego organizatora co najmniej raz w roku przez ostatnie trzy lata. Sędzia przypomniał, że rok temu prezydent Warszawy wydał decyzję o zakazie organizacji marszu środowisk narodowych, którą podtrzymały sądy okręgowy i apelacyjny. A skoro marsz 11 listopada 2020 roku miał charakter nielegalny, nie był wydarzeniem, które uprawnia do organizacji wydarzenia o charakterze cyklicznym.
Sędzia Sterkowicz zaznaczył też, że prezydent stolicy miał prawo odwołać się od decyzji wojewody w tej sprawie. - Zdaniem sądu prezydent miasta stołecznego Warszawy posiada legitymację do wystąpienia z odwołaniem i ma prawo domagać się w formie odwołania uchylenia decyzji wojewody pozwalającej na odbycie zgromadzenia o charakterze cyklicznym - oświadczył sędzia. Jak dodał, w tej sprawie decyzja dotycząca manifestacji dotyka bezpośrednio majątku miasta i porządku publicznego.
Organizator zapowiada odwołanie
Środowa decyzja sądu nie oznacza jeszcze, że marsz 11 listopada się nie odbędzie legalnie. Organizatorowi przysługuje jeszcze odwołanie do sądu apelacyjnego. I zamierza z niego skorzystać.
"Składamy odwołanie, do wyższej instancji od haniebnego wyroku sędziego Andrzeja Sterkowicza, który uchylił decyzję wojewody mazowieckiego o zarejestrowaniu Marszu Niepodległości jako zgromadzenia cyklicznego. Zapraszamy 11 listopada do Warszawy! Marsz się odbędzie!" - zapowiedział w mediach społecznościowych prezes stowarzyszenia Marsz Niepodległości Robert Bąkiewicz.
Bąkiewicz: marsz w tym roku się odbędzie
Na konferencji zorganizowanej przed budynkiem stołecznego ratusza Bąkiewicz zapowiedział, że marsz w tym roku i tak się odbędzie. - Spotkaliśmy się tutaj, żeby zakomunikować, że Marsz Niepodległości się w tym roku odbędzie i że ze względu na dzisiejszą decyzję sądu będziemy wnosili apelację do sądu apelacyjnego. Uważamy, że sąd apelacyjny pozytywnie rozpatrzy tę naszą skargę - stwierdził.
Wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie określił "hucpą polityczną i sądową". - Pan Rafal Trzaskowski jako prezydent Warszawy tę hucpę podgrzewa, chce zbijać na tym konkretne punkty polityczne. Dzisiaj mieliśmy bezprawny werdykt sądu, który zapadł do decyzji wojewody mazowieckiego. W opinii naszych prawników, jest to działanie bezpodstawne, uderzające nie tylko w praworządność państwa polskiego, nie tylko w wolność zgromadzeń, nie tylko w kompetencje odpowiednich urzędów, ale również uderzającą w sądy polskie, bo ten wyrok został wydany z brakiem poszanowania prawa - przekonywał na konferencji główny organizator marszu.
Zapewniał, że marsz "pozostanie i będzie, bo to jest po prostu dobro narodowe wszystkich Polaków".
Krytykował także sędziego Andrzeja Sterkowicza: - Jest to najwyższa kasta sędziowska, która w naszej opinii, prawdopodobnie działa na zlecenie polityczne.
Decyzję sądu skomentowali także politycy Konfederacji. Jak stwierdził Robert Winnicki, marsz po raz 12. przejdzie ulicami Warszawy. - Gwarancją tego jest zarząd stowarzyszenia, wszystkie środowiska, organizacje wspierające ten zarząd, w tym Ruch Narodowy. Ruch Narodowy co roku dostarcza największej liczby, mówiąc w przenośni, członków straży Marszu Niepodległości. Tak będzie również i w tym roku - zapewnił. Dodał, że zaapelował do działaczy Ruchu Narodowego w całej Polsce, "żeby zwiększyć ten wysiłek w tym roku, żeby tym bardziej przypilnować Marszu Niepodległości".
"Wojewoda nie powinien był rejestrować zgromadzenia cyklicznego"
Wcześniej konferencję zwołała Rafał Trzaskowski. I nie ukrywał, że decyzja sądu okręgowego go cieszy.
- To zgromadzenie nie odbywało się w sposób legalny przez trzy lata z rzędu (jak wymaga ustawa - red.). Rok temu był nasz wniosek o to, żeby zgromadzenie się nie odbyło ze względów epidemicznych. Zgromadzenie, które rok temu się odbyło, było nielegalne - przypomniał na prezydent Warszawy. - Bardzo się cieszę, że dzisiaj sąd się przychylił do naszego wniosku i jasno potwierdził, że wojewoda nie powinien był rejestrować zgromadzenia cyklicznego - przyznał.
Pytany o zapowiadane przez Roberta Bąkiewicza złożenia odwołania, odpowiedział: - Oczywiście jest droga sądowa, rzeczywiście przysługuje zażalenie, 24 godziny. My będziemy reagować na każdą sytuację.
W opinii Trzaskowskiego jest skandalem, że to nie rząd "jest odpowiedzialny za organizację obchodów Święta Niepodległości". - To nasze wspólne święto (...) a rządzący z pełną premedytacją chcą oddać organizację 11 listopada ugrupowaniom najbardziej skrajnym. Na tego typu manifestacje w Warszawie, która ma tak dotkliwe historyczne doświadczenia, po prostu nie powinno być miejsca - dodał. I wspominał przebieg ubiegłorocznego marszu: - Widzieliście państwo te race, które wpadały do mieszkań, widzieliście państwo te hasła nienawiści, które były wykrzykiwane, widzieliście państwo te niesłychaną agresję.
Czy urząd miasta zarejestruje zgromadzenie 14 Kobiet z Mostu?
Zapytany o zgromadzenie 14 Kobiet z Mostu, aktywistek, które chciały zablokować przemarsz narodowców, zgłaszając swoje zgromadzenie na tej samej trasie, odpowiedział: - Niestety, musieliśmy im odmówić w związku z tym, że wojewoda wydał swoją decyzję o cykliczności. Teraz oczywiście sytuacja będzie wyglądała zupełnie inaczej.
Prezydent stolicy zaznaczył też, że "zupełnie inaczej wygląda sytuacja z rejestracją zgromadzenia na 150 osób" niż marszu, który - wedle organizatorów - ma być "największym zgromadzeniem tego typu w Polsce", szczególnie w momencie, kiedy "sytuacja epidemiczna pogarsza się z tygodnia na tydzień".
- Jeśli decyzja wojewody upadnie (w apelacji - red.), będziemy się zgadzali z osobami, które zarejestrowały jako pierwsze zgromadzenie i prawdopodobnie będziemy rejestrować. Zobaczymy, jak się sytuacja potoczy. Jest bardzo dynamiczna - zastrzegł Rafał Trzaskowski.
Prezydent został też zapytany o to, jaka będzie reakcja, kiedy mimo braku pozwolenia narodowcy przejdą przez Warszawę. - Jeśli będzie odbywało się zgromadzenie, które będzie zgromadzeniem nielegalnym, to wtedy sytuacja jest tylko w rękach policji. Mam nadzieję, że policja będzie stanowcza i będzie postępowała zupełnie inaczej niż rok temu uczona tymi doświadczeniami, które obserwowaliśmy - odparł Trzaskowski.
Wojewoda o podstawach wydania zgody i reakcji na jej sądowe podważenie
Do sprawy odniósł się także urząd wojewódzki kierowany przez Konstantego Radziwiłła. W komunikacie zespołu prasowego wojewody powtórzono wcześniejsze argumenty, na podstawie których wydano zgodę na przemarsz. Odwołano się do artykułu 26, ustęp 1 ustawy o zgromadzeniach publicznych. Przypomniano, że zgoda na zgromadzenie cykliczne jest wydawana, jeśli wydarzenia odbywają się "co najmniej raz w roku w dniach świąt państwowych i narodowych (dotyczy Marszu Niepodległości)" oraz "odbywały się w ciągu ostatnich 3 lat - chociażby nie w formie zgromadzeń" (podkreślenie urzędu wojewódzkiego). Według służb prasowych wojewody stowarzyszenie Roberta Bąkiewicza spełniło te kryteria.
"Odnośnie kwestii bezpieczeństwa, organizator zgromadzenia jest zobowiązany przestrzegać powszechnie obowiązującego prawa" - podkreśliły służby wojewody. I dodały, że w decyzji podniesiono też kwestie związane z przepisami antyepidemicznymi.
"Po uzyskaniu pisemnego uzasadnienie z sądu, będą podejmowane ewentualne dalsze kroki prawne" - podkreślono w komunikacie.
Dlaczego ratusz poszedł do sądu?
Przypomnimy: wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł wyraził zgodę na rejestrację Marszu Niepodległości, jako zgromadzenia cyklicznego w latach 2021-2023. Decyzję zaskarżył prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski. - Wojewoda nie ma prawa do własnej oceny zasadności, polityczności czy innych aspektów marszu - komentował wówczas sam Radziwiłł. Podał też, że decyzja zapadła po uzupełnieniu przez organizatora "różnych dokumentów", a sam proces trwał dość długo i "decyzja nie mogła być inna". To oznacza, że narodowcy będą mieli pierwszeństwo przed innymi manifestacjami.
Wcześniej rzeczniczka ratusza Monika Beuth-Lutyk podała, że w opinii miasta cykliczność tego wydarzenia wygasła. - Oficjalnie w ubiegłym roku marsz się nie odbył, co sąd potwierdził w dwóch instancjach. Skoro pan wojewoda inaczej interpretuje przepisy, najlepszym wyjściem będzie rozstrzygnięcie sądowe tego sporu - powiedziała rzeczniczka.
O swojej decyzji prezydent Warszawy poinformował również w mediach społecznościowych. "Wojewoda wyraził zgodę na cykliczne organizowanie tzw. Marszu Niepodległości. To nie tylko kolejny przykład wspierania przez obecną władzę skrajnych nacjonalistów. Ta decyzja jest po prostu niezgodna z prawem. Jako prezydent Warszawy zwróciłem się do sądu o jej uchylenie" - napisał na Twitterze.
Prezydent stolicy zapowiadał też wcześniej, że nie chce narodowców na ulicach miasta. Wskazywał, że ratusz będzie występować do sądu z wnioskiem o to, żeby manifestacja nie odbyła się ze względu na COVID. Wyraził też nadzieję, że podobnie jak rok temu argumenty te zostaną wzięte pod uwagę.
Źródło: PAP, tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Anna Kwaśny/tvn24.pl