Na Trasie W-Z kierowcy zatrzymują się na jezdni służącej jako przystanek dla tramwajów i autobusów. Regularnie utrudniają życie pasażerom, którzy muszą lawirować między autami. Ratusz zapowiada, że uczuli policję, by kontrolowała to miejsce. Nie rozważa jednak całkowitego zamknięcia przejazdu dla samochodów.
Sprawa dotyczy odcinka trasy na wiadukcie Pancera, na wysokości Zamku Królewskiego. Samochody jadące od strony Wisły powinny zatrzymać się przed wyznaczoną na jezdni strefą, by umożliwić pasażerom swobodne dojście z chodnika do jadących środkiem trasy autobusów i tramwajów.
"Nie robią tego z premedytacją"
Ta zasada jest jednak często łamana. Zarówno wsiadający, jak i wysiadający z pojazdów komunikacji miejskiej muszą lawirować pomiędzy stojącymi autami.
Sytuacji przyjrzał się w poniedziałek w poniedziałek po godz. 9 reporter tvnwarszawa.pl. - Z moich obserwacji wynika, że większość kierowców nie robi tego z premedytacją. Chcą przejechać przez strefę dla pieszych, gdy nie jedzie autobus czy tramwaj, ale zatrzymują się przed zebrą, która jest zaraz za przystankami - relacjonuje Mateusz Szmelter, reporter tvnwarszawa.pl.
Przez przejście przechodzą piesi, a w czasie, gdy samochody stoją, nadjeżdża pojazd komunikacji miejskiej, z którego wysiadają pasażerowie pomiędzy stojące auta.
Z jego obserwacji nie wynika, żeby przyczyną były korki w tunelu Trasy W-Z. A sytuacje, kiedy kierowcy umyślnie wjeżdżają w strefę dla pieszych są sporadyczne – – zaznacza Szmelter.
Nie zamkną całkowicie przejazdu
Warto przypomnieć, że przejazd odcinkiem pomiędzy mostem Śląsko-Dąbrowskim a tunelem Trasy W-Z, czyli tzw. wiaduktem Pancera, nie jest dostępny całodobowo. Kierowcy aut nie mogą z niego korzystać w porannych i popołudniowych godzinach szczytu (w godz. 6-9 i 15-19). Ratusz wprowadził takie zastrzeżenie jeszcze w czasie budowy II linii metra. Tłumaczył to tym, że inaczej tworzyłyby się tam ogromne korki.
Czy ze względu na blokowanie przez kierowców strefy dla pasażerów, nie warto całkowicie zakazać wjazdu na wiadukt?
- Nie rozważamy takiego rozwiązania. Ograniczenie w godzinach szczytu jest po to, żeby transport publiczny miał swobodny przejazd. Poza nimi warto, że można było przejechać i było bezpośrednie połączenie na odcinku plac Wileński - plac Bankowy - mówi nam Bartosz Milczarczyk, rzecznik ratusza. - Zwrócimy się jednak do policji, żeby intensywniej kontrolowała to miejsce i kierowców, którzy nie przestrzegają przepisów, by przypominać o przepisach ruchu – dodaje.
ran/b