Stracił prawo jazdy, bo policyjny radar pokazał, że przekroczył prędkość. Nie poddał się jednak, poszedł do sądu. Jego zdaniem urządzenie, które go namierzyło w ogóle nie powinno być używane.Cała sprawa ma początek 5 stycznia 2016 roku. Paweł jechał ulicą Powstańców Śląskich od Górczewskiej w kierunku Dywizjonu 303. Po drodze odbyła się kontrola - policjantka sprawdziła prędkość tzw. suszarką. Wyszło, że jechał o 70 km/h za szybko w miejscu, gdzie dozwolona jest prędkość 50 km/h. Został zatrzymany, zobaczył pomiar, ale go zakwestionował. Nie przyjął mandatu, ale zatrzymano mu prawo jazdy na trzy miesiące. Postanowił nie odpuścić. W efekcie stołeczna drogówka skierowała sprawę do sądu. We wtorek odbyła się rozprawa. - Absurd polega na tym, że nie miałem prawa jazdy przez trzy miesiące, a w tym czasie musiałem wynajmować kierowców, bym mógł prowadzić firmę, czy zawozić dzieci do szkoły. A rozprawa odbyła się dopiero rok i dwa miesiące po całym zdarzeniu - mówi tvnwarszawa.pl Paweł, który jest zarazem członkiem stowarzyszenia Prawo na Drodze (monitoruje pracę policji i straży miejskich, a także reprezentuje kierowców).
"Wygasły decyzje"
Na rozprawie mężczyzna zapewnił, że nie złamał przepisów prawa. A w jego imieniu ustalenia policji podważał mecenas Michał Skwarzyński. Skupił się na tym, że urządzenie (Rapid-1a) nie powinno być używane.Powołała się na opinię profesora Artura Mezglewskiego, kierownik katedry prawa i administracji na Uniwersytecie Opolskim. - Wykazał, że urządzenie po dniu 1 stycznia 2014 roku nie może być użytkowane, bowiem wygasły decyzje dla niego, które wydał Główny Urząd Miar - przekonywał Skwarzyński.I podkreślił, że prędkość została błędnie przypisana jego klientowi. - A wynik pomiaru, który został uzyskany przez policjantkę jest wynikiem błędnego posługiwania się urządzeniem, które w warunkach rzeczywistego ruchu drogowego nie jest wiarygodnym źródłem informacji o prędkości pojazdu - przekonywał mecenas.
Czekają na świadka
Jego zdaniem ten radar nie odróżnia, czy samochód się zbliża, czy oddala, a także nie identyfikuje samego pojazdu. - Rozpozna najszybszy albo największy, a nie najbliższy tak, jak pani policjantka sobie założyła - zaznaczał Skwarzyński.Na rozprawę nie stawił się wezwany świadek - policjantka, która używała radaru. Mecenas wniósł o jej ukaranie za niestawiennictwo. Sąd będzie chciał wyjaśnień od policji.Następna rozprawa odbędzie się 8 czerwca. - Mi zależy na jak najszybszym rozstrzygnięciu, nie chciałbym, żeby była umorzona. Chciałbym, by został wydany wyrok, ponieważ jestem przekonany, Że będzie uniewinniający mnie – twierdzi Paweł.
Główne zdjęcie: ilustracyjne
ran/mś