"Jesień Średniowiecza". Protest przed Sejmem przeciwko zakazowi edukacji seksualnej

Protest "Jesień Średniowiecza"
"Wydaje nam się niemożliwe, żeby to uchwalili"
Źródło: TVN24
Chcemy edukacji, nie indoktrynacji - skandowali w środę przed Sejmem przeciwnicy projektu nowelizacji kodeksu karnego, który zakłada między innymi wprowadzenie kary pozbawienia wolności za publiczne propagowanie lub pochwalanie obcowania płciowego dzieci. Protesty odbyły się też w innych miastach.

Manifestację przed Sejmem pod hasłem "Jesień Średniowiecza" zorganizował Strajk Kobiet. Jedna z liderek strajku Marta Lempart podkreślała, że sytuacja jest bardzo podobna do tej z 2016 roku, kiedy w Sejmie próbowano uchwalić przepisy całkowicie zakazujące aborcji. Jej zdaniem, za obywatelskim projektem nowelizacji KK stoi instytut Ordo Iuris, "powiązany z tzw. Światowym Kongresem Rodzin, sponsorowany przez Kreml".

Jak podkreśliła Lempart, projekt "Stop Pedofilii" doprowadzi do sytuacji, w której lekarz, który przepisze osobie nieletniej lek o skutkach antykoncepcyjnych może iść do więzienia. - Pedagog, który odpowie na pytanie, czy to jest ok, że jestem lesbijką lub gejem, też pójdzie do więzienia - powiedziała.

"Dzieci nie będą uczone, co to znaczy zły dotyk"

Podczas manifestacji modelka Anja Rubik, która angażuje się w edukację seksualną, powiedziała, że żadna władza nie może odebrać prawa do edukacji, do tego, "by dbać o własne zdrowie i bezpieczeństwo. (...) Bez edukacji jesteśmy całkowicie bezbronni wobec przemocy seksualnej" - podkreśliła. Zwróciła uwagę, że to państwo powinno być odpowiedzialne za rzetelną edukację seksualną.

Jedna z liderek Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, Bożena Przyłuska zauważyła, że pod inicjatywą Stop Pedofilii zebrano 265 tys. podpisów. Jej zdaniem, autorzy projektu, zbierając podpisy posłużyli się manipulacją, robili to pod hasłem "stop lobby LGBT", podczas gdy projekt dotyczy zupełnie czegoś innego.

Jak zaznaczyła Magdalena Biejat (Lewica Razem), która zasiądzie w Sejmie nowej kadencji, autorzy inicjatywy obywatelskiej twierdzą, że chcą chronić dzieci. - Ja to poczucie podzielam. Tylko, że ta ustawa tego nie robi (...) Dzieci nie będą uczone, co to znaczy "zły dotyk", co to znaczy powiedzieć nie, jak można w sposób odpowiedzialny, z pełnym poszanowaniem drugiego człowieka i swojego ciała, rozpoczynać życie seksualne - stwierdziła.

- Jako matka, jeśli będę miała problem z moim dzieckiem, nie będę mogła pójść do pedagoga, nauczyciela, edukatora, lekarza, bo ta ustawa będzie ich penalizować - dodała Biejat.

"Skrajna prawica chce cofnąć czas"

Uczestniczący w manifestacji lider Lewicy Razem Adrian Zandberg podkreślił, że bezpieczeństwo dzieci i młodzieży zależy od wiedzy. - Skrajna prawica chce cofnąć czas i zabrać ludziom prawo do wiedzy. Wiedza o seksualności powinna być normalnym elementem procesu edukacji". Jego zdaniem projekt "Stop pedofilii" służy wyłącznie interesom agresorów seksualnych i pedofilów. "Jeśli utrudnimy dostęp do wiedzy o własnej seksualności, to oznacza ułatwienie popełniania przestępstw tym, którzy chcą dzieci wykorzystać - powiedział.

Uczestnicy manifestacji krzyczeli: "Hańba", "Wasza wiara, od nas z dala", "Chcemy edukacji, nie indoktrynacji", "Precz ze starym Sejmem". Mieli ze sobą transparenty: "Żadna wiedza nie jest nielegalna", "Dzieci mają prawo wiedzieć", Lepiej w szkole niż z pornosów", "Edukacja prawem", "Witamy w średniowieczu", "To wy grzeszycie".

Zgodnie z regulaminem Sejmu projekty obywatelskie nie podlegają tzw. zasadzie dyskontynuacji. Oznacza to, że prace nad projektem "Stop pedofilii" będą kontynuowane w Sejmie kolejnej kadencji. 

Podobne protesty odbywają się też między innymi: w Poznaniu, Łodzi, Białymstoku i Katowicach.

"Stan prawny nie nadąża za przemianami społecznymi"

Projekt nowelizacji kodeksu jest po pierwszym czytaniu w Sejmie. Obecnie prawo penalizuje publiczne propagowanie lub pochwalanie zachowań o charakterze pedofilskim. Wnioskodawcy uważają jednak, że to za mało. Ich zdaniem obecne prawo "ogranicza się wyłącznie do sytuacji, kiedy osoba dorosła współżyje z osobą małoletnią, całkowicie pomijając fakt, że coraz częściej propaguje oraz pochwala się sytuacje, kiedy to małoletni podejmują współżycie ze sobą. W konsekwencji, obowiązujący stan prawny nie nadąża za przemianami społecznymi, jakie można zaobserwować w dzisiejszych czasach" - przekonują.

Proponowany przez nich projekt zakłada, że "kto propaguje lub pochwala podejmowanie przez małoletniego obcowania płciowego lub innej czynności seksualnej, działając w związku z zajmowaniem stanowiska, wykonywaniem zawodu lub działalności związanych z wychowaniem, edukacją, leczeniem małoletnich lub opieką nad nimi albo działając na terenie szkoły lub innego zakładu lub placówki oświatowo-wychowawczej lub opiekuńczej, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3".

Opozycja i Sąd Najwyższy krytykują

Posłowie opozycji krytykowali projekt. Arkadiusz Myrcha (PO) podkreślał: - Lektura nie pozostawia złudzeń, że chodzi o kryminalizację edukacji seksualnej.

Zastrzeżenia ma również Sąd Najwyższy, przypominając, że "w polskim prawie podejmowanie obcowania płciowego lub dopuszczanie się innej czynności seksualnej wobec osób, które mają już 15 lat, nie jest karalne". Wytyka też, że słowo "propagować", którego używają wnioskodawcy, zgodnie ze słownikiem języka polskiego PWN jest określeniem neutralnym, "związanym z poszerzaniem wiedzy i przekazywaniem jej innym osobom".

Projekt krytykują też edukatorzy seksualni z Grupy Ponton. W ich oświadczeniu czytamy między innymi: "Proponowana zmiana, a zwłaszcza towarzysząca jej akcja lobbingowa, jednoznacznie wskazują na intencje projektodawców. Celem jest zarówno uniemożliwienie młodzieży egzekwowania prawa do rzetelnej edukacji, jak i zastraszenie osób zajmujących się edukacją seksualną i zapewnieniem opieki zdrowotnej osobom poniżej 18. roku życia. Jako Grupa Ponton mamy stały kontakt z młodymi ludźmi - mówią nam o problemach, troskach, potrzebach, a my ich słuchamy i wspieramy. Możemy zapewnić, że proponowana nowelizacja Kodeksu karnego zadziała na szkodę najmłodszych Polek i Polaków, pozbawiając ich dostępu do rzetelnej edukacji (edukacja seksualna), opieki zdrowotnej (konsultacje ginekologiczne, dostęp do antykoncepcji czy tabletki "po") oraz zwykłego, ludzkiego wsparcia w kwestiach seksualności, dojrzewania, rozwoju, budowania zdrowych związków".

"Nie zgadzamy się na ten bezpardonowy atak na podstawowe wolności młodych ludzi w Polsce. Wprowadzenie go w życie będzie stanowiło zagrożenie dla zdrowia fizycznego i psychicznego młodzieży" - podkreślają edukatorzy w oświadczeniu.

Izba nie przyjęła w czwartek złożonego podczas pierwszego czytania przez posłów PO-KO wniosku o odrzucenie projektu nowelizacji w całości. Za dalszymi pracami głosowało 243 posłów, 150 było przeciw, a 13 wstrzymało się od głosu.

Protesty odbyły się też w innych miastach, m.in. w Krakowie, Poznaniu, Katowicach.

CZYTAJ WIĘCEJ NA TVN24.PL

Czytaj także: