Proces Doriana S. ruszył 4 grudnia i toczył się głównie za zamkniętymi drzwiami. Podczas poniedziałkowej rozprawy, która również toczyła się z wyłączeniem jawności, strony wygłosiły mowy końcowe.
Po ich zakończeniu przewodniczący składu sędzia Paweł Dobosz przedstawił wnioski stron. Poinformował, że prokuratura i pełnomocnicy oskarżycieli posiłkowych wnieśli, by wobec Doriana S. wymierzyć karę dożywocia oraz zasądzić na rzecz osób bliskich pokrzywdzonej po 200 tysięcy złotych zadośćuczynienia.
Sędzia przekazał, że jeden z obrońców w swoim końcowym stanowisku wnosił o to, by umorzyć postępowanie karne z przyczyn związanych z wyłączeniem poczytalności oskarżonego, a drugi z obrońców wniósł o wymierzenie łagodnej kary wobec oskarżonego. -Takie stanowiska oskarżony poparł w swoim stanowisku końcowym - powiedział sędzia.
Dodał, że w ramach głosu stron obrońcy wnieśli o wznowienie przewodu sądowego w związku z uzupełnieniem postępowania dowodowego. Sąd nie przychylił się do tego wniosku. - Nie ma potrzeby przeprowadzania żadnych dodatkowych dowodów - wskazał sędzia i odroczył ogłoszenie wyroku do 17 stycznia.
"Po raz pierwszy wyraził skruchę"
Pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych adwokat Karol Drożdż pytany o karę dożywocia podkreślił po rozprawie, że biorąc pod uwagę charakter sprawy, przebieg oraz zachowanie Doriana S. "wydaje się, że to jest jedyna możliwość, aby uchronić społeczeństwo przed przebywaniem takich sprawców na wolności". - Ryzyko dopuszczenia się przez niego podobnego czynu w przyszłości jest bardzo duże - stwierdził.
Wskazał też, że podczas poniedziałkowej rozprawy po raz pierwszy oskarżony wyraził skruchę. - Opinie biegłych wydają się być jednoznaczne, wskazują, że sprawca był poczytalny w chwili czynu. Po raz pierwszy wyraził w mowie końcowej skruchę, przynajmniej werbalną - powiedział.
Proces "hołdem złożonym Elizawiecie"
Na sali rozpraw obecni byli także przedstawiciele społeczni z ramienia fundacji pozarządowych.
- W mowach końcowych odwoływaliśmy się do materiału dowodowego przeanalizowanego w tej części niejawnej rozprawy. Niestety to jest konsekwencja pierwszej decyzji sądu o częściowym utajnieniu postępowania. Niemniej, zarówno oskarżyciel publiczny, jak i oskarżyciele posiłkowi oraz przedstawiciele społeczni wnioskowali do sądu o zastosowanie kary dożywotniego pozbawienia wolności dla oskarżonego - powiedziała dziennikarzom współzałożycielka Fundacji Przeciw Kulturze Gwałtu Karolina Ferenc.
Dodała, że słowa skruchy Doriana S. nie zwrócą życia 25-latce. - Mam nadzieję, że ten proces będzie niejako hołdem, złożonym Elizawiecie, przekierowaniem myślenia na to, że powinnyśmy jako społeczeństwo mocniej potępić ten rodzaj znormalizowanego myślenia: że kobieta jest kawałkiem ciała, po który można sięgnąć; że jest rzeczą, która służy zaspokojeniu swoich potrzeb czy pragnień, takiemu odhumanizowaniu kobiety - dodała Ferenc.
Zgwałcona kobieta zmarła w szpitalu
Elizawietę nagą i nieprzytomną znalazł 25 lutego rano dozorca w bramie przy Żurawiej. Wezwał pogotowie i policję. Kobieta trafiła do szpitala, była w stanie krytycznym. Zmarła 1 marca, nie odzyskawszy przytomności.
Jeszcze w dniu napaści zatrzymano 23-latka. Podczas przeszukania jego mieszkania policjanci znaleźli duży nóż kuchenny i kominiarkę, prawdopodobnie użyte do przestępstwa. Mężczyzna miał nie tylko zgwałcić kobietę, ale też zrabować jej dwa telefony komórkowe, kilka kart płatniczych i portfel. Usłyszał wtedy zarzuty rozboju, przestępstwa na tle seksualnym i usiłowania zabójstwa z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Decyzją sądu trafił do aresztu.
Po śmierci kobiety prokurator zmienił zarzut Dorianowi S. na zabójstwo na tle seksualnym i rabunkowym.
Autorka/Autor: pop, mg/b
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN