Akt oskarżenia trafił do Sądu Okręgowego Warszawa-Praga. W marcu ten sam sąd nieprawomocnie skazał siedem osób w procesie zorganizowanej grupy przestępczej podrabiającej różne dokumenty i sprzedającej je przez internet.
Pięć osób skazał na kary od trzech lat do ośmiu miesięcy w zawieszeniu, jedną osobę na półtora roku więzienia bez zawieszenia, a kolejną na cztery miesiące ograniczenia wolności (obowiązek prac społecznych po 20 godzin miesięcznie). Orzekł też grzywny i przepadek osiągniętych korzyści majątkowych.
Według śledczych grupa działała przez co najmniej pięć lat i zarobiła na tym procederze nie mniej niż 4,5 mln zł.
Kolejny akt oskarżenia dotyczy mężczyzny, któremu śledczy zarzucili pomoc przy tzw. praniu brudnych pieniędzy.
PRZECZYTAJ: "Dyplomy kolekcjonerskie" do kupienia w sieci. Uczelnie zawiadamiają prokuraturę.
Za opłatą udostępniał swoje konta bankowe
Jak poinformowała w komunikacie Prokuratura Regionalna w Białymstoku, został on oskarżony o to, że - w zamian za gratyfikację finansową - założył i udostępnił członkom grupy przestępczej szereg rachunków bankowych, na które wpływały pieniądze pochodzące ze sprzedaży podrobionych dokumentów i replik dokumentów.
Według ustaleń białostockiej prokuratury, co najmniej od 2015 r. do połowy 2020 r. grupa przestępcza działająca w województwie mazowieckim zajmowała się podrabianiem dokumentów. Chodziło m.in. o dowody osobiste, prawa jazdy, legitymacje studenckie, karty pobytu cudzoziemców, świadectwa kwalifikacyjne, patenty żeglarskie i motorowodne, świadectwa i dyplomy ukończenia szkół i uczelni wyższych.
Napis "dokument kolekcjonerski" miał ich chronić
Grupa dysponowała profesjonalną linią produkcyjną służącą do wytwarzania replik polskich i zagranicznych dokumentów, które – przed wysyłką do klientów – zaopatrywane były w naklejki z napisem "dokument kolekcjonerski", co w założeniu organizatorów tej działalności, miało ich zabezpieczyć przed ewentualną odpowiedzialnością karną.
Grupa prowadziła wiele stron internetowych z ofertą sprzedaży dokumentów. Strony te pozornie konkurowały ze sobą, jednak w rzeczywistości pozostawały pod kontrolą tych samych osób, a wielość stron – w ocenie śledczych – stworzyć miała wśród użytkowników internetu iluzję szerszego wyboru ofert sprzedaży "dokumentów kolekcjonerskich".
Pieniądze zarobione na tych przestępstwach były transferowane i legalizowane tak, by nie można było ich wykryć czy orzec przepadek. Według wyliczeń śledczych, grupa zarobiła nie mniej niż 4,5 mln zł.
ZOBACZ: Produkowali "dokumenty kolekcjonerskie", klientów mieli z całej Europy i Ameryki.
Rachunki zakładane na "słupy"
Dochody lokowane były na rachunkach bankowych zakładanych przez tzw. słupy, czyli osoby, które za pieniądze godziły się na zakładanie takich rachunków i przekazywanie ich wraz z całą dokumentacją członkom grupy. Werbowaniem "słupów" zajmowali się wyznaczeni członkowie grupy, rekrutując ich spośród osób w trudnej sytuacji finansowej, uzależnionych czy bezdomnych. Były też rachunki założone na osoby, które zupełnie o tym nie wiedziały.
Pieniądze z tych rachunków wypłacali z bankomatów. Kupowali też za nie kryptowaluty.
ZOBACZ: "Okazało się, że mam sześć kredytów". Oszuści kradną dane i zaciągają pożyczki.
Autorka/Autor: pop
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: CBŚP