Siedem osób skazał stołeczny sąd w procesie zorganizowanej grupy przestępczej podrabiającej dokumenty, między innymi dowody osobiste, prawa jazdy czy legitymacje studenckie. Sprzedawali je w sieci. Według śledczych grupa działała co najmniej pięć lat i zarobiła nie mniej niż 4,5 miliona złotych.
Sąd Okręgowy Warszawa-Praga skazał pięć osób na kary od trzech lat do ośmiu miesięcy w zawieszeniu, jedną na półtora roku więzienia bez zawieszenia, a kolejną na cztery miesiące ograniczenia wolności (obowiązek prac społecznych po 20 godzin miesięcznie). Orzekł też grzywny i przepadek osiągniętych korzyści majątkowych.
Wyrok nie jest prawomocny. Część kar sąd orzekł z nadzwyczajnym ich złagodzeniem, biorąc pod uwagę postawę oskarżonych i ich współpracę z organami ścigania.
PRZECZYTAJ: "Dyplomy kolekcjonerskie" do kupienia w sieci. Uczelnie zawiadamiają prokuraturę.
Wątek większej sprawy
O wyroku poinformowała Prokuratura Regionalna w Białymstoku. Prowadziła ona śledztwo w tej sprawie. Był to wyłączony wątek z prowadzonego z CBŚP większego śledztwa dotyczącego cyberprzestępczości. W sądzie są inne akty oskarżenia wobec osób współdziałających ze skazanymi w tym procesie. Zawieszone jest czasowo śledztwo w sprawie jeszcze jednej osoby (prokuratura czeka na międzynarodową pomoc prawną).
Według ustaleń białostockiej prokuratury co najmniej od 2015 r. do połowy 2020 r. grupa przestępcza działająca na Mazowszu zajmowała się podrabianiem dokumentów. Chodziło m.in. o dowody osobiste, prawa jazdy, legitymacje studenckie, karty pobytu cudzoziemców, świadectwa kwalifikacyjne, patenty żeglarskie i motorowodne, świadectwa i dyplomy ukończenia szkół i uczelni wyższych.
Dokumenty "kolekcjonerskie"
Grupa dysponowała profesjonalną linią produkcyjną służącą do wytwarzania replik polskich i zagranicznych dokumentów, które przed wysyłką do klientów zaopatrywane były w naklejki z napisem "dokument kolekcjonerski", co w założeniu organizatorów tej działalności, miało ich zabezpieczyć przed ewentualną odpowiedzialnością karną.
ZOBACZ: Produkowali "dokumenty kolekcjonerskie", klientów mieli z całej Europy i Ameryki.
"Analiza korespondencji mailowej prowadzonej przez producentów dokumentów z ich klientami pozwoliła jednak na potwierdzenie, iż zarówno osoby oferujące do sprzedaży podrobione dokumenty, jak i ich klienci świadomi byli celu zakupu takowych dokumentów, jakim było posługiwanie się nimi jako autentycznymi przez inne osoby" – poinformowała prokuratura.
Oferta w sieci
Grupa prowadziła wiele stron internetowych, na których zamieszczała oferty sprzedaży dokumentów. Strony te pozornie konkurowały ze sobą, jednak w rzeczywistości pozostawały pod kontrolą tych samych osób, a wielość stron – w ocenie śledczych – miała stworzyć wśród użytkowników internetu iluzję szerszego wyboru ofert sprzedaży "dokumentów kolekcjonerskich".
Pieniądze zarobione na tych przestępstwach były transferowane i legalizowane, tak by nie można było ich wykryć czy orzec przepadek. Według wyliczeń śledczych, grupa zarobiła nie mniej niż 4,5 mln zł. Sąd orzekł przepadek zarobionych przez skazanych na przestępstwach pieniędzy, w dwóch przypadkach (chodzi o głównych organizatorów) to kwoty sięgające 1,2 mln zł i ponad 900 tys. zł.
Podział ról i "słupy"
Z ustaleń śledztwa wynika, że w grupie był podział ról: konkretne osoby odpowiadały za obsługę stron internetowych i korespondencję mailową z osobami zainteresowanymi zakupem dokumentów, inne zajmowały się tworzeniem projektów graficznych dokumentów i projektowaniem stron, kolejne trudniły się wydrukiem dokumentów, pakowaniem i wysyłką. Zamieszczane na przesyłkach dane nadawców były fikcyjne.
ZOBACZ: "Okazało się, że mam sześć kredytów". Oszuści kradną dane i zaciągają pożyczki.
Dochody ze sprzedaży podrobionych dokumentów i replik dokumentów lokowane były na rachunkach bankowych zakładanych przez tzw. słupy, czyli osoby, które za pieniądze godziły się na zakładanie takich rachunków i przekazywanie ich wraz z całą dokumentacją członkom grupy. Werbowaniem "słupów" zajmowali się jeszcze inni członkowie grupy, rekrutując ich spośród osób w trudnej sytuacji finansowej, uzależnionych czy bezdomnych. Były też rachunki założone na osoby, które zupełnie o tym nie wiedziały.
Pieniądze z tych rachunków przestępcy wypłacali z bankomatów. Kupowali też za nie kryptowaluty.
Autorka/Autor: pop
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: CBŚP