W komunikacie RCB czytamy: "Uwaga, nowe przypadki wścieklizny. Proszę o utrzymywanie zwierząt domowych i gospodarskich w zamknięciu oraz szczepienie psów i kotów przeciwko wściekliźnie". Jażdżewski zapytany, skąd decyzja, by takie SMS-y wysyłać, odpowiedział: - Po pierwsze, mamy system powiadamiania dla ludności o zagrożeniach, a wścieklizna, mimo iż choroba znana i w Europie i na świecie od bardzo wielu lat, nadal takim zagrożeniem jest. My trochę o tej wściekliźnie zapomnieliśmy już w Polsce, ponieważ od 2002 roku intensywnie żeśmy ją zwalczali. Niemniej jednak od czasu do czasu mamy takie, można by powiedzieć introdukcje, wejścia na teren Polski - wyjaśnił lekarz.
Przypadki wścieklizny w okolicach Warszawy
Dodał, że w zeszłym roku przypadki wścieklizny odnotowano w okolicach Warszawy - w powiecie otwockim. - I od tego czasu mamy już tu, na terenie województwa mazowieckiego, 109 przypadków wścieklizny, z czego oczywiście więcej w powiecie otwockim, bo aż 50. W powiecie garwolińskim mamy 16 przypadków, ale w mieście stołecznym Warszawa również jest 18 przypadków - wyliczył.
Ocenił, że niepokojąca sytuacja jest również w okolicy Radomia i w samym Radomiu, gdzie również odnotowuje się kolejne przypadki wirusa. - To są głównie lisy, ale niestety również i psy. Mamy odnotowanych siedem kotów chorych na wściekliznę w całym tym okresie tej nowej fali w okolicy Warszawy i na południe od Warszawy - wymienił dalej Jażdżewski.
Lekarz zapewnił, że weterynarze intensywnie działają i stosują szczepionki, ale nie jest to takie łatwe. Wyjaśnił, że lisy bardzo zbliżyły się do człowieka i bytują tam, gdzie jest dość gęsta zabudowa ludzka. - One już nie siedzą tak w lesie, jak kiedyś - ocenił. I dodał: - Mają bardzo dużo jedzenia w naszych śmietnikach i tutaj dość trudno przeprowadza się akcję szczepień, bo to są szczepionki doustne zrzucane z samolotów, czego się nie robi nad budynkami.
Wścieklizna jest nieuleczalna. Potrzebne są szczepienia
Jak powinni reagować właściciele zwierząt domowych i gospodarskich? - Co ważne, to uświadomienie sobie, że choroba jest nieuleczalna. Kwestia jest taka, że jeżeli zaniedbamy pokąsanie, nie zgłosimy się do sanepidu, do lekarza, to jak już wirus dojdzie zwojów kręgosłupa, to nie wytwarza się żadna ochrona. To idzie do mózgu i nie ma właściwie żadnego leczenia. Dlatego nie wolno nam przede wszystkim dotykać zwierząt chorych - przypomniał lekarz. Zaznaczył, że to jest choroba wszystkich ssaków.
Zachorować może pies, lis, kot, ale również wiewiórka będzie chora. – Jeżeli chodzi o nasz pupile, to głównie zaszczepienia zapobiegają zakażeniu. W miejscach, gdzie jest aktywny krążący wirus, to trzymajmy je w domu tak jak koty albo psy na smyczach - zastrzegł.
Co daje szczepienie? Jak podkreślił Jażdżewski, uodparnia. - Dlatego, że wtedy niszczenie wirusa zaczyna odbywać się. Jeżeli jesteśmy zaszczepieni, mamy dużą liczbę przeciwciał, a szczepienie w kierunku wścieklizny powtarza się co roku. W miejscu wniknięcia nasze przeciwciała atakują wirusa i go niszczą - wyjaśnił.
Jak dodał, w przypadku braku szczepienia, gdy nie kontrolujemy zwierzęcia, trudno jest nawet zauważyć, kiedy mogło dojść do ugryzienia przez zakażonego ssaka. Jażdżewski wyjaśnił też, że szczepionki zrzucane z samolotów pokryte są specjalnym materiałem, zanętą, które one mogą lizać i dzięki temu się szczepią. - Nie każde zwierzę taką zanętę od razu zje. Szczególnie że mamy do czynienia ze zmianą klimatu i trochę tego naturalnego jedzenia, szczególnie dla lisów jest bardzo dużo. On jest głównym rezerwuarem wścieklizny na Mazowszu - określił. - Jedyną drogą w zwalczaniu jest szczepienie zwierząt domowych i dzikich - dodał.
Podsumował też, że w listopadzie zakończyła się duża akcja szczepień ze zrzutu, a kolejna będzie przeprowadzana wiosną i kontynuowana przez cały 2022 rok.
Autorka/Autor: katke/r
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock