Psychiatrka Maja Herman twierdzi, że otrzymała groźby śmierci za pośrednictwem mediów społecznościowych. Napisała na portalu X, że gdy chciała zgłosić sprawę policji, najpierw w lokalnym komisariacie, a następnie w komendzie powiatowej nie chciano jej wysłuchać. Ostatecznie udało jej się złożyć oficjalne zawiadomienie. Według redaktor naczelnej Radia Rebeliant w sprawie interweniował minister spraw wewnętrznych i administracji Tomasz Siemoniak.
Maja Herman jest aktywną w mediach społecznościowych psychiatrką i psychoterapeutką. Zajmuje stanowisko prezeski Polskiego Towarzystwa Mediów Medycznych i jest członkinią Rady ds. Zdrowia Psychicznego przy ministrze zdrowia. W niedzielę po południu za pośrednictwem platformy X w serii wpisów relacjonowała historię kierowania wobec niej gróźb przez jednego z użytkowników portalu i zmagania z zawiadomieniem policji w tej sprawie.
Z relacji psychiatrki wynika, że otrzymała groźby śmierci od użytkownika portalu X pod swoim wpisem, w którym stwierdziła, że "w sieci nie może być anonimowości". Jako dowód załączyła zdjęcia wulgarnego komentarza i profilu. Jak wyjaśniła, w czwartek uczestniczyła w posiedzeniu sejmowej komisji zdrowia poświęconym tematowi pseudomedycznych treści w sieci i wypowiadała się tam o ruchach antyszczepionkowych. Wkrótce osoby związane z tym środowiskiem miały udostępniać w mediach społecznościowych szkalujące treści na jej temat, a wśród nich uaktywnił się komentujący, od którego później otrzymała groźby.
"Portal X sam usunął jego wpis, uznając go za groźby śmierci i nawoływanie do zabójstwa" - napisała Herman.
Problem ze złożeniem zawiadomienia
Kobieta przekazała swoim obserwującym, że obawia się o swoje życie i zamierza zgłosić sprawę policji. We wpisie dodanym chwilę przed godziną 18 w niedzielę opisała, że najpierw wybrała się do jednego z lokalnych komisariatów na terenie powiatu pruszkowskiego. Tam nie udało się jednak zgłosić sprawy. "Na komisariacie policjant najpierw powiedział, że jest sam i nie ma jak przyjąć zgłoszenia (mimo że komisariat był pusty). Gdy się uparłam, usłyszałam, że mogę to zrobić jutro. Zgłosiłam chęć pojechania na inny komisariat, ale powiedziano mi, że to nic nie da" - opisywała.
Dalej dodała, że ostatecznie policjant skontaktował się z Komendą Powiatową Policji w Pruszkowie i przekazał jej, że za dwie godziny ktoś zadzwoni do niej w celu przyjęcia zgłoszenia. Z przekazanych przez nią informacji wynika, że w wyznaczonym czasie nie otrzymała jednak żadnego telefonu.
Około godziny 20 Herman opublikowała kolejny wpis. Tym razem przekazała, że udała się do siedziby Komendy Powiatowej Policji w Pruszkowie. "Usłyszałam, że 'nie ma policjantów' i że mam przyjść jutro. Może najlepiej od razu po tym, jak coś mi się stanie, co? Nie znam się na tej pracy, ale w tej chwili słyszę w pokoju obok dwa męskie głosy i jeden kobiecy. Rozmawiają ze sobą. Więc co znaczy 'nie mamy policjantów'? Ale ja się nie poddaję. Nalegam, że chcę złożyć zawiadomienie dzisiaj. Odpowiedź? 'Proszę czekać, może do drugiej, może do trzeciej w nocy.' Więc czekam" - pisała psychiatrka.
Następnie Herman informowała, że około 21.20 wyszedł do niej funkcjonariusz z informacją, że jedzie już do niej policjantka, która przyjmie zgłoszenie. Wkrótce napisała, że sprawa została już oficjalnie zgłoszona.
W poniedziałek rano Herman podziękowała użytkownikom portalu X za wsparcie i zaangażowanie w jej sprawę. Zaapelowała także do policji o rozbudowanie systemu zgłoszeń o funkcję umożliwiającą składanie ich przez platformę internetową oraz kampanię informacyjną "jak skutecznie zgłosić przestępstwo". "Jest kilka rozwiązań, które można zastosować, bo nie chodzi o walkę z @PolskaPolicja, ale o to by oni mogli swoją pracę wykonywać, a obywatele czuli się zaopiekowani i bezpiecznie. I skoro jest problem z tymi zgłoszeniami i brakiem kadrowym i jest on już za tą sprawą na tapecie, możemy znaleźć rozwiązanie!" - napisała.
Pytania o działania policji i interwencję szefa MSWiA
Całą sytuację opisał w poniedziałek portal onet.pl, który zauważa, że pod jednym z wpisów Herman pojawił się komentarz o interwencji ministra spraw wewnętrznych i administracji. Jego treść brzmiała: "Napisaliśmy SMS-a do ministra Tomasza Siemoniaka i po 5 minutach przyszła odpowiedź, że zareagował tam, gdzie trzeba". Jego autorką była Sylwia Stempniak, redaktor naczelna Radia Rebeliant. Komentarz został jednak szybko usunięty.
Zwróciliśmy się do Komendy Powiatowej Policji w Pruszkowie z pytaniami o niedzielną sytuację. Poprosiliśmy także resort spraw wewnętrznych i administracji o informację, czy w sprawie Mai Herman interweniował jego szef Tomasz Siemoniak.
CZYTAJ TAKŻE: Groził Owsiakowi śmiercią. Zarzut za wpis w mediach społecznościowych
Autorka/Autor: kk
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Radek Pietruszka