O niebezpiecznych odpadach w okolicach Warszawy w ubiegłym roku pisali dziennikarze tvn24.pl. Chodziło między innymi o pozostałości z produkcji trotylu, czym w Polsce zajmuje się wyłącznie państwowa spółka Nitro-Chem. Jedną z miejscowości, gdzie składowano chemikalia, był Nowy Prażmów.
O sprawie Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska informował w komunikacie prasowym już w maju 2020 roku, jednak dopiero teraz odpady zostaną wywiezione.
Kilka transportów dziennie
Wójt gminy Prażmów Michał Kmiecik potwierdził, że akcja rozpocznie się we wtorek. – Startuje pierwszy transport. Kolejne będą sukcesywnie realizowane – powiedział.
Jak dodał, dziennie mają się odbywać dwa, trzy transporty. – W umowie mamy zapis, który mówi, że wykonawca zapewni przez cały czas realizacji zamówienia zabezpieczenie każdego transportu plombą elektroniczną GPS, co uniemożliwi wszelkie manipulacje – poinformował.
O każdej ingerencji w ładunek urzędnicy zostaną powiadomieni alertem, będzie to SMS lub mail. – Plomba zapewni również śledzenie transportu w czasie rzeczywistym, będziemy mogli sprawdzać jego aktualne położenie, prędkość, z jaką się przemieszcza, samo odplombowanie będzie możliwe po uzyskaniu zgody od nas – uspokoił.
- Odpady mają trafić do ostatecznej utylizacji bądź ostatecznego unieszkodliwienia. Na tym nam bardzo zależało, żeby nie było przewozu na pośredni postój, żeby odpady nie wylądowały w innym miejscu, żeby po prostu zostały zutylizowane. Taką umowę mamy zabezpieczoną – zapewnił.
Gmina otrzymała dofinansowanie na wywiezienie odpadów w wysokości 21 milionów, ale najkorzystniejsza oferta opiewa na 13 milionów, taką umowę urzędnicy podpisali. – Finansowanie zostało zdobyte jeszcze przez mojego poprzednika. To jest dofinansowanie z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska, jest dofinansowaniem stuprocentowym – przyznał.
Czytaj też >>> Odpady z produkcji trotylu na kolejnych składowiskach
Hala po sufit wypchana zbiornikami z chemią
O sprawie odpadów pisali na tvn24.pl Olga Orzechowska i Filip Folczak. Jak relacjonowali, hala w Nowym Prażmowie od po sufit wypełniona była zbiornikami z chemią. To co najmniej 2000 palet z 1000-litrowymi mauzerami. Część z nich była zdeformowana i uszkodzona, bo w upalne dni w hali jest kilkadziesiąt stopni Celsjusza. Na betonowej wylewce regularnie pojawiały się cuchnące wycieki.
Porzucone substancje zbadali biegli sądowi na zlecenie piaseczyńskiej prokuratury. I stwierdzili, że "odpady niezwłocznie należy przekazać do licencjonowanego zakładu zajmującego się utylizacją odpadów niebezpiecznych". Trzy lata później pojemniki dalej piętrzyły się w magazynie.
Wśród porzuconych odpadów były materiały po produkcji trotylu z bydgoskich zakładów Nitro-Chem.
W opinii specjalistów znalazło się też wskazanie, że składowanie tego typu odpadów powinno się odbywać w znacznej odległości od zabudowań mieszkalnych i gruntów rolnych. Tymczasem bezpośrednio obok działki, na której porzucono odpady, mieszkają ludzie. W dziesięciu pobranych próbkach biegli znaleźli nitrotolueny - charakterystyczny związek chemiczny występujący tylko przy produkcji trotylu.
Batalia urzędnicza
Dlaczego na wywiezienie odpadów mieszkańcy musieli czekać tak długo? Początkowo urzędnicy chcieli przewieźć je na własny koszt, jednak po konsultacji z radnymi i mieszkańcami zdecydowali, że "mieszkańcy nie będą płacili za działania przestępcze". Szukano innych możliwości.
- Po uzyskaniu od prokuratury dodatkowej opinii, że są to odpady niebezpieczne, znając już skład i stan odpadów oraz na podstawie ekspertyzy biegłych okazało się, że w tym konkretnym przypadku utylizację powinien przeprowadzić RDOŚ. Skierowaliśmy wniosek w tej sprawie do RDOŚ, niestety odmówił nam pomocy - informował ówczesny burmistrz Jan Adam Dąbek.
Sprawa toczyła się w Samorządowym Kolegium Odwoławczym, a później w Krajowej Izbie Odwoławczej.
Autorka/Autor: kz
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Informacje na gorąco powiat piaseczyński