Czyścili konia myjką ciśnieniową. Zachowanie "niegodne pochwały", ale kary nie ma

Dochodzenie w sprawie konia czyszczonego na myjni
Prokurator o umorzeniu postępowania
Źródło: TVN24

Prokuratura zakończyła śledztwo dotyczące incydentu na myjni w Makowie Makowieckim. Mężczyzna myjką ciśnieniową czyścił konia. Opiniujący w sprawie biegły uznał, że zachowanie opiekuna "nie jest godne pochwały", ale według jego oceny zwierzę nie cierpiało, więc kary nie będzie.

- Prokuratura Rejonowa w Przasnyszu zakończyła dochodzenie prowadzone przez Komendę Powiatową Policji w Makowie Mazowieckim dotyczące znęcania się nad koniem, do którego doszło na terenie myjni samochodowej w Makowie Mazowieckim - powiedziała nam Elżbieta Edyta Łukasiewicz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Ostrołęce.

- Postępowanie zostało umorzone wobec braku znamion czynu zabronionego, stypizowanego w art. 35 §1a ustawy o ochronie zwierząt - dodała.

Dochodzenie w sprawie konia czyszczonego na myjni
Dochodzenie w sprawie konia czyszczonego na myjni
Źródło: KPP w Makowie Mazowieckim

Weterynarz: zwierzę nie cierpiało

Zdjęcia bryczki na myjni samochodowej pojawiły się w styczniu na profilu Społecznicy z Okolicy na Facebooku oraz w lokalnym serwisie infoprzasnysz.com. Na fotografiach widoczny był wóz zaprzężony w jednego konia. Na wozie siedzieli dwaj mężczyźni, jeden z nich trzymał lejce i usiłował zapanować nad zwierzęciem. Na wideo widzieliśmy, jak koń miotał się po boksie. Jedno ze zdjęć pokazywało, jak stanął na tylnych nogach, a przednie oparł o ściankę działową. Kolejne dwa zdjęcia przedstawiały moment, kiedy wystraszone zwierzę upadło.

Lokalny portal opublikował jeszcze czwartą fotografię, na której było widać, jak jeden z mężczyzn kieruje strumień wody z myjki ciśnieniowej na kark konia.

Jak poinformowała rzeczniczka prokuratury, w charakterze świadka został przesłuchany lekarz weterynarii, który po zdarzeniu badał konia oraz sprawdził, w jakich warunkach zwierzę żyje na co dzień. - W zeznaniach stwierdził, że nie doszło do znęcania się nad zwierzęciem, że zwierzę nie dostało urazów, nie poddane było zadawaniu bólu, nie cierpiało - powiedziała rzeczniczka.

- Lekarz stwierdził, że warunki bytowania konia są właściwe - dodała.

"Lekkomyślne" zachowanie

W sprawie powołano biegłego z zakresu weterynarii. Specjalista miał przeanalizować zachowanie właściciela w stosunku do konia. - Biegły stwierdził, tu cytat, że "mycie konia na myjni samochodowej w temperaturze sześciu stopni Celsjusza jest zachowaniem niegodnym pochwały", jednak po przeanalizowaniu całego materiału dowodowego, biegły stwierdził, że zachowanie było "lekkomyślne", "cechowało się brakiem wyobraźni", jednak nie nosi znamion znęcania się nad zwierzęciem - opisała rzeczniczka.

Zdaniem specjalisty, zachowanie konia, a następnie upadek zwierzęcia, "były wynikiem nieszczęśliwego wypadku". - Którego przyczyną było działanie czynników zewnętrznych. Zwierzę nie doznało obrażeń natury fizycznej jak i psychicznej - mówi przedstawicielka prokuratury.

Przytacza też wniosek biegłego, który uznał, że "konie są zwierzętami dobrze przystosowanymi do znoszenia takich temperatur otoczenia". - Natomiast koń po opuszczeniu myjni przebył dystans około pięciu kilometrów, po dotarciu na miejsce zwierzę zostało wyprzęgnięte z bryczki i odprowadzone do stajni, gdzie miało zapewnione odpowiednie warunki do odpoczynku i wyschnięcia, a tak było w tym przypadku - powiedziała rzeczniczka.

Postanowienie o umorzeniu dochodzenia nie jest prawomocne. 

Czytaj także: