"Zobaczyłem, że syn leży na ziemi, był jeszcze przytomny". Adrian miał rany od nożyczek i śrubokrętu

Wieliszew. Proces kobiety oskarżonej o zabójstwo 45-letniego mężczyzny
Łajski koło Legionowa
Źródło: tvnwarszawa.pl
45-letni Adrian trafił do szpitala z licznymi ranami kłutymi klatki piersiowej i przedramienia. Mimo wysiłków lekarzy zmarł po kilku dniach. Zdaniem prokuratury mężczyzna został zaatakowany przez 25-letnią Patrycję S. W Sądzie Okręgowym Warszawa Praga trwa proces dotyczący brutalnego zabójstwa, do którego doszło w Łajskach koło Legionowa w czerwcu ubiegłego roku. - Zobaczyłem, że syn leży na ziemi. Był jeszcze przytomny. Zapytałem go: Adrian, kto ci to zrobił? - mówił przed sądem ojciec ofiary.

Wieś Łajski, w gminie Wieliszew, tuż obok Legionowa. Zaledwie 30 km od Warszawy. Mieszka tam niecałe 2,5 tysiąca osób, kilka ulic, a wokół gęsto zalesione tereny. Kameralna miejscowość - jedna szkoła podstawowa, dwa przedszkola - z czego jedno publiczne, Gminne Centrum Kultury, przychodnia dla zwierząt, apteka, kilka sklepów. Niemal wszyscy się znają albo chociaż kojarzą z widzenia. Tutaj 3 czerwca 2024 roku doszło do tragedii.

45-letni mężczyzna został zaatakowany w swoim domu nożyczkami i śrubokrętem. Doznał licznych ran kłutych klatki piersiowej i prawego przedramienia. Poszkodowany przeszedł operację. Lekarze walczyli o jego życie przez kilka dni, jednak 45-latek zmarł.

"Adrian, kto ci to zrobił?"

W poniedziałek w Sądzie Okręgowym Warszawa Praga odbyła się druga rozprawa w procesie dotyczącym zabójstwa 45-letniego Adriana. Zdaniem śledczych, śmiertelne ciosy śrubokrętem i nożyczkami zadała znana ofierze wcześniej 25-letnia wówczas Patrycja S. Z nieoficjalnych informacji wynika, że między mężczyzną a kobietą miało wcześniej dojść do kłótni. S. na rozprawę została doprowadzona z aresztu. Sędzia Cezary Puławski przesłuchał czterech z pięciu zaplanowanych na ten dzień świadków. Jedna osoba nie stawiła się na rozprawie.

- Tamtego dnia byłem z żoną w sklepie w Michałowie. Kiedy jechaliśmy już do domu, zauważyliśmy karetkę w okolicach domu syna, więc podjechaliśmy tam. Spostrzegłem, że ratownicy medyczni mnie wołają - mówił przed sądem świadek, ojciec ofiary.

Jak mówił 82-latek, jego syn mieszkał sam. Z ojcem jednak miał mieć dobry kontakt, często dzwonił do niego popytać o sprawy bieżące, czy poprosić o jakąś pomoc. Kilka dni przed tragedią rozmawiali przez telefon.

- Jak podjechaliśmy pod dom, zobaczyłem, że syn leży na ziemi. Był jeszcze przytomny. Zapytałem go: "Adrian, kto ci to zrobił?". On powiedział tylko: "Patrycja". Nie wiedziałem, o jaką Patrycję chodzi, ja nie znam nikogo takiego. Syn nic nie wspominał nigdy o takiej osobie - ciągnął świadek. - On był cały zakrwawiony. Jak karetka zabrała go do szpitala, to wszedłem do domu, tam zobaczyłem ogromną ilość krwi na ścianie - dodał.

Podczas rozprawy świadek przyznał także, że od sąsiada syna miał dowiedzieć się, że do ataku doszło w momencie, gdy Adrian otworzył drzwi wejściowe do domu.

- Czyli informacji o tym, że atak miał miejsce po otwarciu drzwi, nie uzyskał pan bezpośrednio od syna? - dopytywał sędzia.

- Nie. Syn tylko powiedział, że to Patrycja - odparł ojciec zmarłego.

- Czy syn na coś się leczył? – zapytała obecna na sali prokurator Monika Kobryś z Prokuratury Okręgowej.

- Było wszystko dobrze, bo pracował. Nie skarżył się nic, żeby coś było nie tak - padło w odpowiedzi.

Wyniki sekcji zwłok

W poniedziałek przed sądem zeznania złożyła również biegła z zakresu medycyny sądowej, która zwróciła uwagę, że mężczyzna chorował jeszcze przed atakiem. Jej zdaniem, do zgonu miały doprowadzić zarówno odniesione obrażenia, jak i zmiany chorobowe.

- Nie można wskazać związku przyczynowego między odniesionymi obrażeniami a skutkiem w postaci śmierci. Zmiany chorobowe, które posiadał mężczyzna jeszcze przed zdarzeniem, były poważne. On nie umarł tego dnia, on umiera kilka dni później - zauważyła biegła.

Na pytanie prokuratury, czy stan zdrowia 45-latka pogorszył się w wyniku ataku, kobieta odpowiedziała twierdząco, jednak jej zdaniem "istotnym elementem pogorszenia stanu zdrowia był zawał mięśnia serca". - Nie jestem w stanie stwierdzić, czy ten zawał był spowodowany utratą krwi w wyniku odniesionych ran, czy też był spowodowany samym wysiłkiem fizycznym i stresem - argumentowała.

Obrońca oskarżonej o zabójstwo kobiety Davit Khachaturyants zapytał natomiast, czy odniesione przez 45-latka obrażenia mogłyby doprowadzić do zgonu także u zdrowej osoby.

- Masywne krwawienie z rany przedramienia mogło doprowadzić do zgonu nawet u osoby nieobciążonej chorobowo, stąd wskazuję, że była to choroba realnie zagrażająca życiu - doprecyzowała biegła.

Relacja ratowników medycznych

Zeznania złożyło także trzech ratowników medycznych, którzy 3 czerwca ubiegłego roku pełnili dyżur w szpitalu w Legionowie, gdzie trafił ranny 45-latek. Wszyscy wskazali na obfite krwawienie u pokrzywdzonego i liczne rany kłute.

- Zostaliśmy zadysponowani do wyjazdu do rannego mężczyzny w miejscowości Łajski. Na miejscu zastaliśmy pokrzywdzonego w samej bieliźnie, z licznymi ranami kłutymi, w stanie ciężkim. Z tego co pamiętam, stracił dużo krwi, od pasa w górę był cały we krwi - zeznał 33-letni ratownik medyczny ze szpitala w Legionowie. - Jak przyjechaliśmy, on był przytomny. Mówił, że jakaś kobieta zaczęła go dźgać śrubokrętem i nożyczkami - dodał.

Ratownik wskazał, że jadąc karetką do szpitala, pytał pokrzywdzonego o to, dlaczego jest w samej bieliźnie. Jednak nie pamiętał, jaka była odpowiedź, ponadto kontakt z 45-latkiem miał być znacznie utrudniony, bo znajdował się on we wstrząsie.

- Pamiętam tylko, że zadzwonił dyspozytor, że wiezie do nas mężczyznę z ranami kłutymi we wstrząsie. Wiem, że pacjent został zaatakowany przez kobietę. Po przywiezieniu mężczyzna ten trafił na blok operacyjny - powiedział kolejny z ratowników.

Na koniec poniedziałkowej rozprawy obrońca Khachaturyants, złożył wniosek o zmianę kwalifikacji prawnej czynu na działanie w warunkach obrony koniecznej oraz o uchylenie tymczasowego aresztowania dla Patrycji S. Jak udało nam się dowiedzieć, wniosek ten został złożony w oparciu o wcześniejsze zeznania oskarżonej. Prokurator Kobryś natomiast poprosiła o nieuwzględnienie w całości stanowiska obrony. Sędzia Puławski nie przychylił się do wniosku o zmianę kwalifikacji czynu, uznając go za przedwczesny, utrzymał także tymczasowe aresztowanie dla oskarżonej.  

Zmiana zarzutu

Początkowo prokuratura przedstawiała Patrycji S. zarzut usiłowania zabójstwa, czyli czyn z artykułu 13 paragraf 1 Kodeksu karnego, w związku z artykułem 148 paragraf 1 Kodeksu karnego. "W stosunku do zatrzymanej skierowano wiosek o tymczasowe aresztowanie na trzy miesiące. Został on uwzględniony przez sąd" - opisywał wtedy Norbert Woliński z Prokuratury Okręgowej Warszawa Praga.

Jednak w związku ze śmiercią pokrzywdzonego, podejrzanej zostały zmienione zarzuty z usiłowania zabójstwa na zabójstwo. Akt oskarżenia w tej sprawie trafił do sądu 13 listopada 2024 roku. Z opinii biegłych psychiatrów wynika, że kobieta była poczytalna w chwili zdarzenia. Jednak motyw jej działania nie jest jasny. Patrycja S. nie przyznaje się do winy. Kolejna rozprawa odbędzie się w połowie listopada.

Czytaj także: