- Zgłoszenie otrzymaliśmy przed godziną 14. Do jednego ze zbiorników wodnych na terenie parku wpadło dziecko. Osoba będąca na miejscu wyciągnęła je z wody i podjęła reanimację. Udało się przywrócić funkcje życiowe, na miejsce przyjechała karetka pogotowia, która zabrała dziecko do szpitala – przekazała nam po godzinie 14 Edyta Adamus z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji.
O godzinie 15 policjantka dodała, że chodzi o dwuletnią dziewczynkę. - Była z mamą na spacerze i wykorzystała chwilę nieuwagi. Zeszła na lód i niestety ten lód się pod nią załamał. Matka dziecka była trzeźwa – przekazała Adamus.
Zaznaczyła, że funkcjonariusze wyjaśniają okoliczności zdarzenia.
OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO
"Wyciągnąłem i reanimowałem dziewczynkę"
Skontaktowaliśmy się z osobą, która relacjonuje, że wyciągnęła dziewczynkę z wody. - Szedłem z psem przy Jeziorku Szczęśliwickim, po drugiej stronie górki. Zauważyłem, że jakaś pani szukała dziecka i krzyczy. Zdecydowałem, że podejdę i pomogę. Ta pani zeszła tam, gdzie jest lód. Podbiegłem, wyciągnąłem i reanimowałem dziewczynkę. Mówiłem: "nie rób mi tego" i zaczęła oddychać. Najważniejsze, że się udało – opowiedział nam Wojciech.
- Dobrze, że jestem przeszkolony. Pracuję w wojsku i wiedza z udzielania pierwszej pomocy się przydała – dodał.
Na miejsce pojechał też nasz reporter. - Jeziorko Szczęśliwickie jest zamarznięte i pokryte warstwą śniegu. Do zdarzenia doszło w okolicach pomostu, gdzie akurat nie ma lodu – opisał Artur Węgrzynowicz z tvnwarszawa.pl. - To niebezpieczne miejsce, obowiązuje tu zakaz kąpieli. Miejscami jezioro jest głębokie na 10 metrów - opisał dalej Węgrzynowicz. - W miejscu, gdzie dziewczynka wpadła do wody, jeziorko jest głębokie na około jeden metr - zaznaczył.
Urzędnicy: jest głęboko i niebezpiecznie
Urzędnicy przekonują, że od lat apelują do mieszkańców, by nie wchodzili na lód na Jeziorku Szczęśliwickim. - Ma 8-10 metrów w najgłębszym miejscu i stosunkowo blisko brzegu robi się głęboko. Nie jest to jakiś płytki stawik, tylko glinianka, więc tutaj naprawdę można sobie zrobić krzywdę i może dojść do nieszczęścia - przestrzega Monika Beuth-Lutyk, rzeczniczka prasowa dzielnicy Ochota.
Przypomniała też o wypadku sprzed dwóch tygodni, kiedy zginął 12-letni chłopiec.
Jak jednak twierdzi rzeczniczka, gdy tylko zbiornik zamarznie, ludzie wchodzą na lód. - Nie sposób wyjaśnić, dlaczego ludzie nie mają żadnej obawy, że ten lód się pod nimi załamie - opisuje Beuth-Lutyk. Jednocześnie zastrzega, że władze dzielnicy nie mają w planach ogradzać jeziorka taśmą, ani z niego wypompowywać wody. - Jedyne, co możemy, to nadal apelować o rozsądek - mówi rzeczniczka.
- Myślę, że ta nietypowa aura zimowa plus brak wyjazdów spowodowały, że ludzie korzystają z tego parku w taki sposób, który jest niebezpieczny - podsumowuje.
Autorka/Autor: katke/ran
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24