Zwano go "królem mafii wnuczkowej". "Hoss" skazany na siedem lat więzienia


Na siedem lat więzienia skazał poznański sąd Arkadiusza Ł. ps. Hoss. Jego brat Adam P. usłyszał wyrok sześciu lat pozbawienia wolności. Zdaniem sądu obaj są odpowiedzialni za dokonanie wielu kradzieży metodą na wnuczka, między innymi w Niemczech i Szwajcarii. Obrona domagała się uniewinnienia obu mężczyzn. Podczas procesu adwokaci wielokrotnie podkreślali, że "w Polsce nie ukradli nawet cukierka".

Poznańska prokuratura żądała ośmiu lat więzienia dla Arkadiusza Ł. oraz siedmiu lat dla jego brata Adama P.

Sąd Okręgowy w Poznaniu ostatecznie skazał ich na kary łączne odpowiednio siedmiu i sześciu lat więzienia.

Sąd nakazał im również naprawienie szkody oraz pokrycie kosztów sądowych.

Sędzia Karolina Siwierska podkreśliła w uzasadnieniu wyroku, że "przestępczy proceder prowadzony przez oskarżonych, z którego uczynili sobie stałe źródło dochodu, był wyjątkowo odrażający moralnie".

- Oskarżeni oszukiwali ludzi w podeszłym wieku, wykorzystując ich nieporadność, naiwność, dobre serce i w ten sposób pozbawiali ich oszczędności całego życia, czy pamiątkowej, rodzinnej biżuterii - dodała.

Wydany we wtorek wyrok nie jest prawomocny.

Dwa lata procesu

Proces Arkadiusza Ł. ps. Hoss, nazywanego "królem mafii wnuczkowej", toczył się od ponad dwóch lat.

Śledczy zarzucili "Hossowi" udział w grupie przestępczej i wyłudzenie lub próbę wyłudzenia w Niemczech, Szwajcarii i Luksemburgu w latach 2012-2014 w sumie kilku milionów złotych w różnych walutach oraz kosztowności: biżuterii, złota i złotych monet. Ofiarami były głównie osoby w podeszłym wieku, często samotne.

Mężczyzna miał wprowadzać obywateli innych państw w błąd co do tożsamości, pozorując bliskie pokrewieństwo lub znajomość z nimi. Miał też podawać się m.in. za funkcjonariusza policji. Na ławie oskarżonych "Hoss" zasiadał razem ze swoim bratem Adamem P., który odpowiadał z wolnej stopy.

Wyrok w oparciu o materiały z Niemiec

Mowy końcowe w procesie odbyły się 20 sierpnia.

Prokurator Marcin Szpond zaznaczył, że cała podstawa aktu oskarżenia oparta jest o materiały przekazane przez prokuraturę w Hamburgu, która wcześniej prowadziła postępowanie przeciwko oskarżonym. Głównym materiałem dowodowym są podsłuchy rozmów, a także zeznania pokrzywdzonych oraz funkcjonariuszy, którzy zajmowali się sprawą. - Prokuratura w Hamburgu napotkała na trudności, bowiem nie mogła tego uczynić w przypadku rozmów prowadzonych na terenie Polski. Dlatego wystąpiła do prokuratury w Warszawie. Wykonane zostały czynności w ramach pomocy prawnej, a następnie materiały ponownie zostały przekazane stronie niemieckiej celem dalszego postępowania - wyjaśnił Szpond.

Jak dodał, nie ma jakichkolwiek wątpliwości, że doszło do popełnienia przestępstw. Wiele starszych osób zostało doprowadzonych do utraty oszczędności życia. Jego zdaniem ważny jest też psychiczny aspekt tego przestępstwa. - Wiele osób było samotnych i działało pod presją. Ładunek społecznej szkodliwości czynu jest wręcz gigantyczny - przyznał.

Zmieniali zdanie

Szpond zwrócił też uwagę na zachowanie oskarżonych w trakcie postępowania przygotowawczego. Kilkakrotnie zmieniali oni swoje wyjaśnienia i wersje wydarzeń.

- Prawo do obrony nie polega na prawie do absolutnego kłamstwa. Obaj oskarżeni początkowo nie przyznawali się do popełnienia zarzuconych czynów. W toku postępowania przygotowawczego, podczas gdy wobec nich zastosowano areszt tymczasowy, nagle zmienili swoje depozycje, zaczęli udzielać szczegółowych wyjaśnień, wskazując na to, że mają wiedzę dotyczącą zarzuconych im czynów. Następnie podtrzymali wyjaśnienia, przyznając się do zarzuconych czynów. Nie kwestionowali także prawidłowości dokonanych tłumaczeń. Oskarżeni wyrażali skruchę i złożyli wnioski o dobrowolne poddanie się karze- przypomniał Szpond.

Obaj mężczyźni jednak po raz kolejny zmienili zeznania i w sądzie nie przyznawali się do winy.

- Zmiana podejścia oskarżonych do zarzucanych im czynów powinna też rzutować na ocenę sądu - mówił prokurator, który podkreślił, że opinie biegłych jednoznacznie wskazują, że oskarżeni działali z pełnym rozeznaniem i świadomością.

Prokurator zażądał odpowiednio ośmiu i siedmiu lat pozbawienia wolności dla Arkadiusza Ł. oraz Adama P.

Obrona: dowody są nielegalne

Obrońcy oskarżonych domagali się uniewinnienia. Ich zdaniem, główny materiał dowodowy - podsłuchy rozmów oskarżonych zostały uzyskane w sposób nielegalny. Jak wyjaśniał mecenas Paweł Sołtysiak, od 2000 roku obowiązuje konwencja o pomocy prawnej w sprawach karnych między państwami członkowskimi Unii Europejskiej. Według artykułu 20. konwencji, w przypadku, gdy jedno państwo zamierza podsłuchiwać obywatela innego kraju, który przebywa na terenie innego państwa członkowskiego, musi zwrócić się do organu wyznaczonego przez dane państwo w ciągu 96 godzin o stosowne pozwolenie. W Polsce tym organem jest Prokuratura Okręgowa w Warszawie.

- W przypadku niedotrzymania tego krótkiego terminu 96 godzin lub w ogóle niezachowania procedury, to zgodnie z tym artykułem nie można dalej podsłuchiwać i należy zniszczyć dotychczasowe materiały, gdyż w tej sytuacji zostały one zgromadzone nielegalnie. Władze niemieckie tej procedury nie dotrzymały, co moim zdaniem jest lekceważeniem władz polskich. Niemieccy prokuratorzy zlekceważyli tę konwencję, może nie wiedzieli o jej istnieniu. Sytuacja jest jednoznaczna - podsłuchiwano polskich obywateli bez zastosowania procedury wynikającej z konwencji. Teraz ten nielegalny materiał próbuje się przepchać przez sąd - mówił.

Adwokat zwrócił także uwagę, że tłumaczenia stenogramów z języka romskiego na niemiecki, a potem na polski, wykonane zostały nie przez tłumacza przysięgłego. - W Niemczech dokonywane są tłumaczenia tak zwane robocze na użytek policji. Nie musi być to tłumacz przysięgły, ale na pewnym etapie dochodzenia można skorzystać z takiego tłumaczenia. Jeśli jednak oskarżeni kwestionują jakość nagrań i nie przyznają się do zarzucanych czynów, zasięga się pomocy tłumacza przysięgłego.

Strona niemiecka dokonała tylko roboczych tłumaczeń, które nawet według niemieckiego prawa nie mają żadnej wartości. Nie ma żadnych podpisów, ani danych osób, które dokonały tych tłumaczeń, a przecież mogły to być osoby skonfliktowane z oskarżonymi. W Polsce jest akurat potrzeba skorzystania z tłumacza przysięgłego. Nie domagaliśmy się jego powołania i narażania na dodatkowe koszty, bowiem i tak materiał dowodowy został zdobyty nielegalnie - podkreślał Sołtysiak.

"My Cyganie kochamy wolność"

Z kolei mecenas Artur Tarnawski nawiązywał do zachowania oskarżonych, którzy zmieniali swoje wyjaśnienia w trakcie postępowania przygotowawczego.

- Przyznanie się do winy przez oskarżonego Arkadiusza Ł. do stawianych mu zarzutów miało miejsce, gdy uchylano mu tymczasowy areszt. Nie od dziś wiemy, że przyznanie się do winy nie jest koroną dowodów i tak powinno być postrzegane. Każdy, kto zasiada na tej sali, nie umie sobie odpowiedzieć na pytanie, jak by się zachował w sytuacji Arkadiusza Ł. Mój klient podczas jednego z naszych spotkań powiedział mi: "my Cyganie kochamy wolność". I chęć uzyskania tej wolności była taką nadrzędną rzeczą, że byliby w stanie podpisać każdy podsunięty dokument. Sąd musi się pochylić, czy ten element może stanowić jakikolwiek dowód w tej sprawie zagrożonej wieloletnim więzieniem. Pozostałe elementy materiału dowodowego są kompletnie nic nie warte - podsumowywał Tarnawski.

"W Polsce nie ukradliśmy nawet cukierka"

Arkadiusz Ł. nazywany jest przez poznańskie media "baronem cygańskim", który przez lata, m.in. dzięki oszustwom, prowadził niezwykle wystawne życie. Określają go także jako "autorytet wśród oszustów", który swą metodę dopracował do perfekcji.

- Wynajmowali pokoje w renomowanych hotelach, gdzie wydawali huczne przyjęcia. Z tego, co nam wiadomo, Ł. nadal kolekcjonuje luksusowe zegarki i samochody - miał opowiadać polskim prokuratorom jeden z niemieckich policjantów cytowany przez "Gazetę Wyborczą".

Oszustwa metodą "na wnuczka" za granicą - zdaniem śledczych - miały się członkom klanu bardziej opłacać, ponieważ emeryci w krajach Europy Zachodniej mieli większe oszczędności.

- Nikogo nie okradliśmy w Polsce. Na pewno. To jest kłamstwo. Jak kocham moją Polskę z całego serca. Nigdy nawet cukierka nie ukradłem - zapewniał przed jedną z rozpraw Adam P.

Ukrywał się na Żoliborzu

"Hoss" po raz pierwszy został zatrzymany na początku lutego 2017 roku na warszawskiej Woli. Prokuratura chciała jego aresztowania, ale Sąd Rejonowy Warszawa-Mokotów uznał, że areszt w tej sprawie nie będzie konieczny i wyznaczył mu dozór policji, z którego mężczyzna się nie wywiązywał. Sąd okręgowy rozpatrując zażalenie prokuratury zdecydował w połowie lutego 2017 r. o aresztowaniu "Hossa", mężczyzna jednak uciekł.

Wystawiono za nim list gończy, a w poszukiwania zaangażowali się policjanci z Zespołu Poszukiwań Celowych z Poznania. 16 marca 2017 r. zatrzymali go na warszawskim Żoliborzu. Mężczyzna ukrywał się w wynajmowanym mieszkaniu; aby uniknąć zatrzymania zmienił wygląd - zgolił włosy i brodę, a także zaczął nosić okulary. Pomagał mu m.in. syn, który w przebraniu robotnika donosił mu jedzenie. Od czasu zatrzymania go przez policję "Hoss" przebywał w warszawskim areszcie.

ZOBACZ MATERIAŁY W SPRAWIE "HOSSA":

FC/PAP/gp/pm

[object Object]
Sąd zdecydował o areszcie dla "Hossa"TVN24
wideo 2/5
Pozostałe wiadomości

Zadzwoniła pod numer alarmowy w obawie o swoje życie. Okazało się, że bała się własnego syna. Sprawą zajęli się policjanci z Targówka. 39-latek usłyszał zarzuty i ma zakaz zbliżania się do bliskich.

Wezwała pomoc, bo bała się własnego syna

Wezwała pomoc, bo bała się własnego syna

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Prokuratura przekazała pierwsze ustalenia dotyczące wypadku na ulicy Vogla w warszawskim Wilanowie. Dotyczą tożsamości ofiar i prawdodopodobnej przyczyny tragedii. Śledztwo będzie prowadzone w kierunku nieumyślnego spowodowania wypadku drogowego ze skutkiem śmiertelnym.

Spłonęli w rozbitym aucie. Prokuratura o ofiarach i prawdopodobnej przyczynie tragedii

Spłonęli w rozbitym aucie. Prokuratura o ofiarach i prawdopodobnej przyczynie tragedii

Źródło:
tvnwarszawa.pl

W samolocie PLL LOT z Zurychu do Warszawy wykryto usterkę podwozia. Pasażerowie musieli opuścić pokład, a lot został ostatecznie odwołany. Informację o tym zdarzeniu otrzymaliśmy na Kontakt 24.

Zablokowała się część podwozia, pasażerowie musieli wysiąść

Zablokowała się część podwozia, pasażerowie musieli wysiąść

Źródło:
Kontakt 24, tvnwarszawa.pl

Po zderzeniu auta osobowego z ciężarną klępą (samicą łosia) na świat przy drodze przyszły cielęta. Policjanci zadbali o specjalistyczną opiekę dla nich. Dwie samiczki przebywają teraz w Fundacji Wzajemnie Pomocni, na terenie gminy Pomiechówek.

Ich matkę potrącił samochód, na świat przyszły przy drodze

Ich matkę potrącił samochód, na świat przyszły przy drodze

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Z relacji pracowników sklepu wynikało, że kobieta ze sklepowych półek wzięła banany oraz awokado i zapakowała je do trzech toreb, nabijając przy kasie jako jabłka. W torbach miała w sumie 30 sztuk awokado i ponad trzy kilogramy bananów.

"Kupiła" awokado i banany w cenie jabłek, grozi jej nawet osiem lat więzienia

"Kupiła" awokado i banany w cenie jabłek, grozi jej nawet osiem lat więzienia

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Postępowania dyscyplinarne, zwolnienia, procesy cywilne i doniesienia do prokuratury - to okoliczności, w jakich przebiegają wybory nowego rektora Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Teoretycznie mają się odbyć w poniedziałek, 6 maja. Choć zostało tak mało czasu, to wcale nie jest to pewne.

Wybory w poniedziałek, rektor wydaje "polecenie służbowe" wyłączenia systemu do głosowania

Wybory w poniedziałek, rektor wydaje "polecenie służbowe" wyłączenia systemu do głosowania

Źródło:
tvn24.pl

Ulice Rudnickiego, Perzyńskiego i Podczaszyńskiego na Bielanach wzbogacą się o 170 drzew. Nie zabraknie też nowych krzewów i bylin. Wszystko w ramach dwukilometrowego parku linearnego, który tam powstanie. Zarząd Dróg Miejskich wybrał wykonawcę prac. Ma na ich wykonanie 60 dni. 

Dwukilometrowy park linearny na Bielanach jeszcze przed wakacjami. Wybrali wykonawcę prac

Dwukilometrowy park linearny na Bielanach jeszcze przed wakacjami. Wybrali wykonawcę prac

Źródło:
tvnwarszawa.pl

W niedzielę, 5 maja odbędzie się mityng lekkoatletyczny w chodzie sportowym "Korzeniowski Warsaw Race Walking Cup". Rywalizacja będzie się toczyła wokół Teatru Wielkiego – Opery Narodowej i placu Piłsudskiego.

Rywalizacja chodziarzy w historycznym sercu stolicy

Rywalizacja chodziarzy w historycznym sercu stolicy

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Policjanci z Radomia zatrzymali 46-latka, który miał ugodzić nożem swojego kolegę. Między mężczyznami doszło do nieporozumienia. Przedmiotem sporu była kurtka.

Cios nożem w plecy podczas kłótni o kurtkę

Cios nożem w plecy podczas kłótni o kurtkę

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Wybory do Parlamentu Europejskiego odbędą się 9 czerwca. Komitety wyborcze ogłosiły już listy kandydatów. Kto wystartuje w stolicy?

Wybory do Parlamentu Europejskiego. Warszawskie "jedynki"

Wybory do Parlamentu Europejskiego. Warszawskie "jedynki"

Źródło:
PAP

Wybory do Parlamentu Europejskiego odbędą się 9 czerwca. Komitety wyborcze ogłosiły już listy kandydatów. Kto wystartuje na Mazowszu?

Wybory do Parlamentu Europejskiego. Kto otworzy listy na Mazowszu?

Wybory do Parlamentu Europejskiego. Kto otworzy listy na Mazowszu?

Źródło:
PAP

Minister spraw wewnętrznych i administracji Marcin Kierwiński przemawiał w czasie obchodów Dnia Strażaka na placu Piłsudskiego w Warszawie. To, jak brzmiał, wzbudziło pytania o jego stan. Minister w rozmowie z reporterką TVN24 tłumaczył, że winny był "straszny pogłos". Szef MSWiA poinformował później, że poddał się badaniu alkomatem, a jego wynik opublikował na X.

Nietypowe zachowanie w czasie przemówienia. Kierwiński pokazał badanie alkomatem

Nietypowe zachowanie w czasie przemówienia. Kierwiński pokazał badanie alkomatem

Źródło:
tvn24.pl, PAP

Niebezpieczna sytuacja na drodze krajowej numer 50 w miejscowości Zawiszyn. Kierowca ciężarówki wyprzedzał, gdy z przeciwka jechał samochód osobowy. Gdyby kierujący autem nie zjechał z jezdni w ostatniej chwili, doszłoby do tragedii.

Ciężarówką wyprzedzał "na czołówkę". Nagranie

Ciężarówką wyprzedzał "na czołówkę". Nagranie

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Wybudowana pod koniec XIX wieku jednopiętrowa czynszówka przy ulicy Kawęczyńskiej na Starej Pradze przejdzie generalny remont. To pozwoli uratować jedyny zachowany w tej okolicy drewniany budynek.

W niezmienionej formie przetrwał 120 lat. Doczekał remontu

W niezmienionej formie przetrwał 120 lat. Doczekał remontu

Źródło:
PAP

Za pięć lat Lotnisko Chopina ma być gotowe do obsługi 30 milionów pasażerów rocznie. Wymaga to dużych inwestycji. Ale jaka nie byłaby ich skala stołeczny port lotniczy nie ma możliwości technicznych do przyjęcia większej liczby podróżnych. Z zapewnień przedstawiciela rządu jasno wynika, że po uruchomieniu Centralnego Portu Komunikacyjnego, warszawskie lotnisko powinno zostać zamknięte. 

Przyszłość Lotniska Chopina. 700 samolotów w ciągu doby, na więcej brakuje miejsca

Przyszłość Lotniska Chopina. 700 samolotów w ciągu doby, na więcej brakuje miejsca

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Stołeczny ratusz poinformował o postępach w budowie zachodniego odcinka linii metra M2. Trwają prace konstrukcyjne. Niedługo rozpocznie się łączenie stacji techniczno-postojowej z pasażerską Karolin.

Budowa linii metra M2. "Prace przeniosły się pod ziemię"

Budowa linii metra M2. "Prace przeniosły się pod ziemię"

Źródło:
tvnwarszawa.pl