- Nie wiem, jakie są intencje. Podoba mi się narracja, że jesteśmy ostatnią wioską wolnych ludzi zanurzoną w puszczy, ostoją samorządu i demokracji. Ale może nie doceniamy pomysłodawcy – mówi z przekąsem Artur Tusiński, burmistrz Podkowy Leśnej, znanej jako miasto-ogród.
- Może chcą podkreślić rangę naszego miasta, które witało warszawiaków uciekających po Powstaniu, w którym odbyła się msza w intencji pojednania narodu polskiego i ukraińskiego, odbywały się głodówki solidarności z represjonowanymi, kiedy były czasy stanu wojennego – przypomina.
Inne wyniki wyborów
Wszystkie te przypuszczenia zaczęły pojawiać się, gdy światło dziennie ujrzał projekt zmian granic Warszawy. Według wizji Prawa i Sprawiedliwości ma stać się metropolią złożoną z 33 gmin, a na zachodzie sięgać aż po Grodzisk Mazowiecki. Kto jednak przestudiuje koncepcję dokładniej zauważy, że pomysłodawca wykluczył położoną w powiecie grodziskim Podkowę Leśną.
Dlaczego? Niektórzy sugerują, że wskazówek można szukać w wynikach wyborów. Już we wtorek rządząca stolicą Hanna Gronkiewicz-Waltz (PO) sugerowała, że działania PiS to "cwaniacka próba przejęcia władzy". I wskazywała, że rządząca krajem partia chce powiększyć granice miasta o gminy, gdzie Prawo i Sprawiedliwość wygrywało.
Pod tym kątem można spojrzeć na brak Podkowy Leśnej. W tej gminie PiS przegrywało ostatnio z PO. W wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2014 PO dostała 46,6 proc., a PiS 23,3 proc. W 2015 roku w parlamentarnych wynik był już bardziej wyrównany: PO 31.64 proc., PiS – 30.37 proc. Z kolei w II turze prezydenckich Andrzej Duda uzyskał 37,7 proc., z kolei Bronisław Komorowski 62,29 proc.
Może pomyłka
Tusiński nie ukrywa jednak, że docierają do niego sygnały, co może stać za taką decyzją. – Że to pomyłka – zaznacza.I podkreśla, że sam pomysł rozszerzenia granic Warszawy uważa za absurdalny. – W tak zaproponowanym ustroju praktycznie znika możliwość usłyszenia głosu mieszkańców u władz przyszłej stolicy. To będzie starosta powiatowy, który ma uprawnienia wojewody i rady gminy. Jeżeli władze każdej gminy będą jeździły do Warszawy z każdą uchwałą, decyzją zapadającą podwójną większością głosów, to oznacza paraliż zarządzania – przekonuje.
Tajemnica Sasina?
Próbowaliśmy się dowiedzieć od posłów Prawa i Sprawiedliwości, skąd manewr z Podkową Leśną. Odsyłali nas do Jacka Sasina, który jest przedstawicielem posłów wnioskujących o zmiany granic. Ale ten nie odbierał telefonu.
W rozmowie z Polską Agencją Prasową dotyczącej ogólnych założeń reformy stwierdził, że opozycja niepotrzebnie doszukuje się w projekcie złych intencji. Poseł PiS odpiera zarzuty, że projekt zwiększa szansę na zwycięstwo kandydata PiS w wyborach m.in. na prezydenta Warszawy i jest "próbą przejęcia władzy w stolicy", co zasugerowała we wtorek Hanna Gronkiewicz-Waltz."To mit. Proszę zobaczyć wynik ostatnich wyborów parlamentarnych. Wyniki w Warszawie i okręgach podwarszawskich tak bardzo nie różnią się od siebie. To są różnice poparcia dla partii w granicach 1 procenta. Nie ma co się tutaj doszukiwać jakiegoś przebiegłego planu. To realizacja zapowiedzi, którą PiS składał w pracach nad projektami metropolitarnymi" - mówił Sasin.
Walka o powiat
Warto przypomnieć, że w latach 90. ubiegłego wieku, kiedy przygotowywano reformę administracyjną, mieszkańcy byli podzieleni. Część chciała zostać w powiecie pruszkowskim, inni chcieli przyłączenia do Grodziska Mazowieckiego. Ci ostatni uważali, że starostwo w Pruszkowie po macoszemu traktuje położoną na peryferiach Podkowę. W nowym powiecie miało być lepiej.
Po latach okazało się, że mieszkańcy trafili z deszczu pod rynnę. Starostwo grodziskie niewiele inwestowało na podkowiańskim terenie.
Zobacz materiał Faktów TVN o projekcie reformy ustroju Warszawy:
Co z granicami Warszawy?
ran/skw/PAPmś
Źródło zdjęcia głównego: Anna Różnicka / annaroznicka.com