- Włosi, którzy na skwerach i placach spędzają większą część życia traktowali go jako coś zupełnie naturalnego, spontanicznie z nim obcowali, głównie dorośli. W Austrii było podobnie jak w Polsce – bardziej zachowawczo. Rodzice najpierw wypychali dziecko, żeby pobawiło się zabawką, a dopiero potem sami pod pretekstem opieki nad pociechą pośpiesznie przytulali miśka – mówi Iza Rutkowska pomysłodawczyni projektu.
Euforia dzieci i przerwane lekcje
Dodaje, że w Bolonii setki zgromadzonych ludzi podrzucały sobie przytulankę nad głowami i próbowały wrzucić ją do muzealnego basenu. - Wieczorem na jednym z pobliskich placyków oblepili niedźwiedzia leżeli pod kościołem, pili wino i patrzyli w niebo, a kiedy już postanowiłam przytulankę zabrać - przytulali się nie tylko do niej, również do mnie w podziękowaniu, że dałam im piękną chwilę – mówi artystka i wspomina, że w mieście Graz w Austrii nieświadomie postawiła misia naprzeciwko przedszkola, co spowodowało przerwę w zajęciach i euforyczne wybiegnięcie dzieci z placówki, żeby miśka przytulić.
- Na raz zrobiło to około 40 dzieci, widok był niesamowity. W takich chwilach myślałam sobie, że ludzie dopełniają swoimi reakcjami to, o czym myślałam tworząc ten projekt – mówi Rutkowska.
Zobacz archiwalną rozmowę z Izą Rutkowską w TVN24:
Miś w stolicy