W czwartek w Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN odbyła się konferencja poświęcona wystawie "Wokół nas morze ognia. Losy żydowskich cywilów podczas powstania w getcie warszawskim", którą będzie można oglądać od 18 kwietnia. Jak podkreślił Zygmunt Stępiński, dyrektor muzeum, praca nad wystawą oraz programem 80. rocznicy powstania trwała ponad dwa lata.
- Głównym hasłem upamiętnienia rocznicy powstania w getcie warszawskim i całego programu, które przygotowało Muzeum POLIN są słowa tak zwanego jedenastego przykazania: "Nie bądź obojętny", które padły w 75. rocznicę wyzwolenia Auschwitz. Słowa wypowiedział Marian Turski - przypomniał podczas czwartkowej konferencji Zygmunt Stępiński.
- Myślę, że dziś, kiedy sąsiadujemy z Ukrainą, której Rosja wytoczyła brutalną wojnę, dopuszczając się ludobójstwa i potwornych zbrodni, to hasło nabiera nowego znaczenia, jak również ma znaczenie dla wydarzeń, które mają miejsce 100 kilometrów powyżej granicy z Ukrainą, czyli na granicy polsko-białoruskiej - dodał Stępiński.
Praca nad wystawą trwała dwa lata
Zaznaczył, że praca nad wystawą i towarzyszącym jej programem obchodów 80. rocznicy powstania w getcie warszawskim trwa od ponad dwóch lat. - Kluczowa była decyzja, że nawiązujemy współpracę z Centrum Badań nad Zagładą Żydów i przede wszystkim z panią profesor Barbarą Engelking, która jest autorką pomysłu, by wystawa czasowa i towarzyszący jej program był w całości poświęcony losom ludności cywilnej - wyjaśnił Stępiński. Przyznał też, że obchody wcześniejszych rocznic koncentrowały się głównie na wydarzeniach zbrojnych i bojownikach powstania.
Z kolei Piotr Wiślicki, przewodniczący zarządu stowarzyszenia Żydowski Instytut Historyczny w Polsce, zaznaczył, że "tylko pamięć może uchronić nas od dalszego potwornego zła". - Hasło "Nigdy więcej", tak popularne hasło, szczególnie po wojnie, jest kompletnie nieaktualne. Zawsze jest więcej i zawsze jest wszędzie. Możemy tylko zwrócić głowę na wschód, że to, co się działo w Polsce, dzieje się w tej chwili tam. Oni mają tam, w tych małych miejscowościach, swoje powstanie w getcie, swój holocaust - powiedział Wiślicki.
"Przeżyłam, bo mam zadanie do wykonania"
Do udziału w konferencji muzeum zaprosiło Krystynę Budnicką, która po zakończeniu akcji likwidacyjnej w getcie warszawskim we wrześniu 1942 roku pozostała niemal rok w ukryciu. Najpierw przebywała w skrytce przy ul. Miłej, a od stycznia do września 1943 roku – w bunkrze przy ul. Zamenhofa. Gdy w getcie wybuchło powstanie miała 11 lat.
- Byłam dzieckiem, ale świadomym, na tyle dorosłym, że wiedziałem, co się dzieje. Miała siedem lat, kiedy wybuchła wojna, jedenaście - kiedy wybuchło powstanie, na tyle dużo, żeby zapamiętać, co się wydarzyło - wspominała Budnicka. - Przeżyłam, żeby mówić o tym, że to się naprawdę wydarzyło - dodała.
- Od wielu lat spotykam się z młodzieżą, opowiadam o swoim losie, który był wyjątkowy, bo przeżyłam. Wielu moich rówieśników nie przeżyło - mówiła. - Już po wojnie powiedziałam po tym, co się działo, że to nie ma prawa się powtórzyć, że świat się czegoś nauczył. Okazało się bardzo prędko, że jednak może - stwierdziła.
Przyznała, że przeżyła "dzięki opatrzności bożej" i dlatego, że ma "zadanie do wykonania". - Spotykam się przede wszystkim z tymi, którzy chcą wiedzieć i słyszeć. A ja mam dużo do opowiedzenia. Byłam dzieckiem, ale jednak świadomym, na tyle dorosłym, że rozumiałam co się dzieje - powiedziała Krystyna Budnicka.
Zaznaczyła też, że słowa Mariana Turskiego i jednocześnie hasła tegorocznych obchodów rocznicy powstania w getcie przypomina na każdym spotkaniu z młodzieżą. - Nieobojętność można propagować już na każdym etapie edukacji i tłumaczyć, kim jest człowiek okrutny i obojętny na innego człowieka - dodała.
Przywrócić pamięć o losach 50 tysięcy ludzi
Wystawa stanowi część szerszego, całorocznego programu odbywającego się pod hasłem "Nie bądź obojętny. 80. rocznica Powstania w getcie warszawskim".
- Zależało nam, by przez wystawę przywrócić pamięć o losach blisko 50 tysięcy ludzi, którzy nie należeli do organizacji konspiracyjnych w getcie i nie walczyli z bronią w ręku. Pozostali w ukryciu i w ten sposób stawili opór wobec likwidacji getta. Chcemy przekazać widzom uczucia i emocje, jakie towarzyszyły tym, którzy nie poddali się niemieckiemu nakazowi i zamiast stawić się do transportu do obozu pracy – już wtedy było wiadomo, że deportacja oznaczała zagładę – ukryli się, zeszli do piwnic i bunkrów - mówiła kuratorka wystawy Zuzanna Schnepf-Kołacz.
Wyjaśniła, że wystawa "jest opowiedziana ich słowami". - Było dla nas ważne, żeby opowiedzieć tę historię z perspektywy Żydów i Żydówek, którzy byli więzieni w getcie - zaznaczyła kuratorka. - Trudno jest zbudować wystawę ze słów, ale innego wyjścia nie widziałyśmy. (...) Zdecydowałyśmy, żeby nie używać materiałów niemieckich, wytworzonych przez oprawców, żeby nie pokazywać tej historii przez ich obiektyw, z ich punktu widzenia. Poza słowami ocalały nieliczne okruchy, jak dziennik pisany w gruzach czy zdjęcia przechowywane przez kilkadziesiąt lat w rodzinnych pamiątkach. Na wystawie pokazujemy klisze polskiego strażaka Zbigniewa Leszka Grzywaczewskiego oraz negatywy Rudolfa Daneca, który dokumentował powstanie ze strony aryjskiej - opowiadała Schnepf-Kołacz.
Wyjaśniła też, dlaczego napis na plakatach wystawy, autorstwa duetu Frycz i Wicha, jest lustrzanym odbiciem: - Pokazuje dystans. Jest osobisty, odręczy, ale zrobiony po drugiej stronie. Patrzymy na doświadczenie cywilów w getcie podczas powstania z drugiej strony. Jest dla nas dostępne w ograniczonym zakresie, patrzymy na nie trochę jak przez taflę szkła.
Dźwiękowy pejzaż w słuchawkach
Elementem wystawy jest pejzaż dźwiękowy stworzony Pawła Mykietyna i Wawrzyńca Kostrzewskiego (widzowie dostaną go na słuchawkach). - Miałem duży problem ze znalezieniem muzyki do tej wystawy. Wszystkie moje pomysły wydawały mi się kompletnie banalne. Ale miesiąc temu natknąłem się Josimy Feldschuh, czyli cudownego dziecka getta. Zostawiła po sobie 12 drobnych utworów fortepianowych. Nagrałem tę muzykę i dodałem realistyczne dźwięki nagrane także w okolicach POLINu - opowiadał Mykietyn.
Pracę na wystawę zaprojektowała Joanna Rajkowska. Sfotografowała oko Krystyny Budnickiej, które pokazała w formacie makro. - Oko pani Krystyny było tarczą światła. Pomyślałam, że w tej wymianie spojrzeń, o którą oparła się koncepcja wystawy, jest tkana światłoczuła, tkanka oka, w której zapisana jest cała ta historia potwornego cierpienia, które ci ludzie przeżyli - tłumaczyła artystka.
Ekspozycja rekomendowana jest dla osób od 14. roku życia. Będzie prezentowana do 8 stycznia 2024 r.
Źródło: TVN24, tvnwarszawa.pl