W poniedziałek zapadł wyrok skazujący w sprawie Margot i dwóch innych aktywistów, którzy uszkodzili furgonetkę antyaborcyjną. - Mamy wszyscy prawo do wypowiadania poglądów, mamy prawo do posiadania własnych poglądów i jeżeli chcemy, możemy twierdzić, że czyjeś poglądy nam się nie podobają, natomiast możemy to czynić tylko i wyłącznie w taki sposób, aby nie łamać obowiązujących przepisów prawnych - mówiła sędzia w ustnym uzasadnieniu wyroku.
W poniedziałek w Sądzie Rejonowym dla Warszawy-Śródmieście zapadł wyrok dotyczący wydarzeń, do których doszło w czerwcu 2020 r. przy ulicy Wilczej. Wówczas grupa osób, w tym Margot, Paweł Sz. oraz Zuzanna M., mieli wziąć udział w zbiegowisku, którego uczestnicy zatrzymali furgonetkę fundacji Pro-Prawo do Życia, uszkodzili ją, a także dokonali napaści na wolontariusza tej organizacji pozarządowej.
Kara w zawieszeniu
Sąd uznał oskarżonych za winnych. Wymierzył Margot karę jednego roku ograniczenia wolności z obowiązkiem wykonywania nieodpłatnych prac społecznych w wymiarze 30 godzin miesięcznie, Pawłowi Sz. - karę 11 miesięcy ograniczenia wolności z obowiązkiem wykonywania nieodpłatnych prac społecznych w wymiarze 30 godzin miesięcznie, a Zuzannie M. - karę sześciu miesięcy ograniczenia wolności z obowiązkiem wykonywania nieodpłatnych prac społecznych w wymiarze 30 godzin miesięcznie.
Ponadto sąd orzekł wobec dwójki oskarżonych: Margot i Pawła Sz. obowiązek naprawienia szkody i zapłacenie na rzecz pokrzywdzonej fundacji kwoty ponad sześciu tysięcy złotych oraz wypłacenie na rzecz pokrzywdzonych Jana B. i Łukasza K. nawiązki w kwocie pięciu tysięcy złotych i trzech tysięcy złotych.
Czytaj też: "Wyciągnięta z mieszkania bez butów". Zarzuty dla aktywistki LGBT za uszkodzenie antyaborcyjnej furgonetki
"Pozbawienie wolności byłoby karą zbyt surową"
W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Aleksandra Smyk wskazała, że sąd w postępowaniu karnym nie jest umocowany od tego, aby kreować prawo i rozstrzygać o sprawach światopoglądowych i politycznych.
Sędzia podkreśliła też, że nie ma żadnych wątpliwości, że zarzucane aktem oskarżenia działania zostały przez oskarżonych podjęte. - Sąd nie ma żadnych wątpliwości, że tak było, ponieważ dysponuje nagraniami, które zostały w sprawie przeprowadzone, z którymi mogły się wszystkie strony zapoznać, wobec czego stan faktyczny dla sądu nie budził żadnych wątpliwości. Wątpliwości nie budziła również kwalifikacja prawna, choć strony przedstawiały swoje poglądy na ten temat - zaznaczyła sędzia.
Dodała, że sąd ma obowiązek orzekać zgodnie z przepisami ustawy i zgodnie z własnym sumieniem. - Mamy wszyscy prawo do wypowiadania poglądów, mamy prawo do posiadania własnych poglądów i jeżeli chcemy, możemy twierdzić, że czyjeś poglądy nam się nie podobają, natomiast możemy to czynić tylko i wyłącznie w taki sposób, aby nie łamać obowiązujących przepisów prawnych. Jeżeli decydujemy się na złamanie tych przepisów, powinniśmy być świadomi, że poniesiemy za to odpowiedzialność karną - mówiła sędzia.
Dodała, że sąd nie zauważył żadnych okoliczności, które wskazywałyby, że oskarżeni działali "z powodu wyższej konieczności, czy obrony koniecznej". Natomiast pozbawienie ich wolności byłoby karą zbyt surową.
Wyrok jest nieprawomocny.
Protesty w obronie Margot
W lipcu 2020 roku informowaliśmy o zatrzymaniu Margot. Aktywistka usłyszała zarzuty za uszkodzenie samochodu z hasłami antyaborcyjnymi i zaatakowanie kierowcy.
ZOBACZ W TVN24 GO: O co walczy Margot?
W sierpniu na Krakowskim Przedmieściu odbył się protest przeciwko decyzji sądu o dwumiesięcznym areszcie dla Margot. Policjanci najpierw zatrzymali samą aktywistkę, a potem kolejnych uczestników protestu. Doszło do przepychanek.
Po trzech tygodniach aktywistka kolektywu Stop Bzdurom została zwolniona z aresztu tymczasowego.
Źródło: PAP, tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24