Z ogródka przy jednym z przedszkoli we Włochach zostały skradzione dynie. Miały posłużyć do zrobienia prezentów na Dzień Nauczyciela. Sprawcę najwyraźniej ruszyło sumienie, bo dwa dni później warzywa zostały porzucone przed ogrodzeniem placówki. Sprawę opisała "Gazeta Stołeczna".
Dzieci z przedszkola we Włochach od wielu miesięcy hodowały w ogródku swoje warzywa. W ramach projektu edukacyjnego pielęgnowały pomidory, ogórki, seler. W ogródku wyrosły też dorodne dynie. Dlatego z okazji Dnia Nauczyciela dzieci chciały przygotować dla nauczycieli i pracowników przedszkola dyniowe ciasteczka.
Dynie skradziono z ogródka
Jak ustaliła "Gazeta Stołeczna" tuż przed świętem edukacji, w środę 13 października dynie zostały skradzione. - W środę około godziny 16 dynie jeszcze były na swoim miejscu. Przyglądaliśmy się im razem z dziećmi i rozmawialiśmy, że jutro nareszcie będziemy mogli je zebrać. Niestety, po godzinie 17, kiedy wyszłam z pracy i przechodziłam obok ogródka, dyni już nie było - opowiedziała "Stołecznej" pani Malwina, nauczycielka z przedszkola we Włochach. Jak wskazała, kradzież dyni nie była trudna. Wystarczyło sięgnąć ręką przez płot ogródka.
Historię kradzieży pani Malwina opisała na jednej z sąsiedzkich grup na Facebooku, co poruszyło lokalną społeczność. Wiele osób oferowało pomoc. Chcieli kupić i przywieźć dynie do przedszkola, aby starania dzieci nie poszły na marne. Pracownicy stwierdzili, że doceniają chęć pomocy, ale nie skorzystali z propozycji.
Ważna lekcja, także dla dzieci
Dwa dni później nastąpił nieoczekiwany zwrot. Do redakcji "Stołecznej" zadzwoniła pani Malwina i poinformowała, że dynie udało się odzyskać. - Dozorca podczas porannego obchodu zauważył, że skradzione dynie leżą za płotem przy naszym ogródku. Kiedy przyszłam później do pracy, podbiegła do mnie gromadka dzieci i zaczęła wykrzykiwać, że "mamy nasze dynie!" - opowiedziała "Stołecznej" nauczycielka. Potwierdziła również, że znalezione przy ogrodzeniu warzywa to na pewno te same, które jej podopieczni pielęgnowali przez ostatnie miesiące.
Choć jest to historia z happy endem, płynie z niej również ważna nauka. - Najważniejsze jest to, że ruszyło go (sprawcę - red.) sumienie, a ja odzyskałam wiarę w ludzi. Dzieci z kolei otrzymały kolejną lekcję. Zobaczyły, że można naprawić swoje złe zachowanie i warto to robić, aby stawać się lepszą osobą, mimo że każdy z nas czasem błądzi - powiedziała pani Malwina.
W tym konkretnym przedszkolu świętowanie Dnia Nauczyciela trochę się opóźni. Dzieci upieką ciasteczka w poniedziałek.
Na tvnwarszawa.pl informowaliśmy również o proteście nauczycieli przed Ministerstwem Edukacji:
Źródło: "Gazeta Stołeczna"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24