Klon runął na matkę i niemowlę. Dziecko nie żyje. "Drzewo nie wzbudzało podejrzeń"

Źródło:
PAP
Do tragedii doszło w parku Praskim
Do tragedii doszło w parku Praskim "Uwaga!" TVN
wideo 2/3
"Drzewo pozbawiło życia wnuczkę, z córki zrobiło kalekę. Koszmar"

- Nie mogliśmy odłożyć swoich zadań bieżących i zająć się przeglądem drzew, trzeba to było robić równolegle. Dostaliśmy wytyczne, ile godzin w miesiącu możemy poświęcić drzewom. Mogą to być maksymalnie dwa dni w tygodniu po cztery godziny, po 15 minut na szczegółowy przegląd jednego drzewa - mówiła we wtorek przed sądem pracowniczka Zarządu Zieleni. Kobieta jest jedną z oskarżonych po tragicznym wypadku w Parku Praskim. Na rodzinę runęło wtedy drzewo. Zginęło niemowlę.

Sędzia Dominika Ciszewska z Sądu Rejonowego dla Warszawy Pragi-Północ otworzyła we wtorek przewód sądowy. Pierwsza rozprawa odbyła się dwa lata po tragicznym wypadku w Parku Praskim.

Wszyscy oskarżeni, czyli specjalistki ds. ogrodnictwa stołecznego Zarządu Zieleni Miejskiej oraz były dyrektor jednostki, stawili się na rozprawę wraz z pełnomocnikami. Obok prokuratora miejsce zajęła oskarżycielka posiłkowa, 31-letnia Olga W. Kobietę i jej partnera reprezentował radca prawny.

"Brak właściwego nadzoru nad powierzonymi terenami"

Prokurator odczytała akt oskarżenia. Celinie Ch. śledczy zarzucają, że będąc inspektorem, a następnie głównym specjalistą ds. ogrodnictwa w ZZM "jako funkcjonariusz publiczny, pomimo ciążącego na niej obowiązku (…) nieumyślne nie dopełniała obowiązków poprzez brak właściwego nadzoru nad powierzonymi terenami". Celina Ch. miała tym samym "stworzyć stan niebezpieczeństwa dla osób odwiedzających Park Praski", bo w czasie, gdy teren ten podlegał jej nadzorowi (od października 2017 do sierpnia 2018 roku) nie wykryto, że pień klonu pospolitego jest zainfekowany żagwią łuskowatą.

Właśnie to drzewo runęło na Olgę W. i jej rodzinę. Prokuratura zrzuca Celinie Ch., że to jej niekompetencja pośrednio doprowadziła do śmierci 6-miesięcznej Liliany, a także spowodowała ciężki uszczerbek na zdrowiu Olgi W., w tym m.in. złamania kręgów szyjnych, piersiowych, mostka, kości potylicznej. Kobieta do dziś porusza się o kulach. W wyniku zaniedbań urzędniczki obrażenia odniósł także partner Olgi W.

"Nie zlecił działań mających na celu ocenę drzew"

Podobną treść mają zarzuty, jakimi obciążona jest Agata M., od 2017 roku zatrudniona na stanowisku starszego specjalisty do spraw ogrodnictwa w Zarządzie Zieleni.

Umyślnie działanie prokuratura zarzuca Markowi P., byłemu dyrektorowi stołecznego ZZM. Z aktu oskarżenia wynika, że umyślnie nie dopełniał swoich obowiązków m.in. w ten sposób, że w zły sposób opracował wewnętrzną organizację oraz podział zadań pomiędzy poszczególne komórki organizacyjne, "niewłaściwie sprawował nadzór i nie zlecił działań mających na celu ocenę drzew", co skutkowało "znacznym obniżeniem bezpieczeństwa użytkowników" Parku Praskiego, zignorował też sygnały pracowników, którzy informowali, że jest ich za mało, by sprawować należyty nadzór nad drzewostanem.

Do zdarzenia doszło w Parku Praskim
Do zdarzenia doszło w Parku PraskimMateusz Szmelter, tvnwarszawa.pl

10 tysięcy drzew pod nadzorem urzędniczki

Podczas wtorkowej rozprawy żaden z oskarżonych nie przyznał się do winy. Agata M. jako jedyna zdecydowała się złożyć wyjaśnienia i odpowiadać na pytania stron. Kobieta przez blisko dwie godziny opisywała swoją pracę.

- Zielenią miejską zajmowałam się kilkanaście lat, wcześniej w dziale zieleni Zarządu Oczyszczania Miasta – powiedziała M., zaznaczając, że takie stanowisko zawdzięcza między innymi wykształceniu kierunkowemu, czyli dyplomowi z Wydziału Ogrodnictwa i Architektury Krajobrazu Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. Podkreślała, że brała udział w licznych szkoleniach, a jej praca "zawsze była oceniana pozytywnie", czego wyrazem miały być między innymi premie.

- Zajmowałam się zielenią przyuliczną na terenie różnych stołecznych dzielnic. Moja praca polegała na dbaniu i utrzymaniu zieleni, to była główna część mojej pracy. Oceniałam potrzeby zieleni, zlecałam prace firmom podwykonawczym, brałam udział w oględzinach drzew i składałam też wnioski o wycinkę. W 2017 roku w wyniku przejęcia części ZOM zostałam pracownikiem ZZM - wyjaśniła.

Agata M. podkreśliła, że w ZOM pracowała "głównie w terenie", miała możliwość spotykania się z lokalną społecznością, analizowania pomysłów mieszkańców. Z wyjaśnień oskarżonej wynika, że w Zarządzie Zieleni sytuacja wyglądała nieco inaczej. Agacie M. i Celinie Ch. powierzono do nadzoru zieleń przyuliczną z terenu Pragi Północ, Targówka oraz Parku Praskiego. Według M. mogło to być nawet 10 tysięcy drzew. - Informowaliśmy, że jesteśmy obciążeni obowiązkami i w tym składzie nie jesteśmy w stanie w wystarczający sposób dokonywać oceny drzew – powiedziała.

Jak wyglądała opieka nad Parkiem Praskim?

Przedstawiła sądowi także wydruk wiadomości e-mail, którą w lutym 2018 roku przesłała do dyrekcji ZZM.

- Nie mogliśmy odłożyć swoich zadań bieżących i zająć się przeglądem drzew, trzeba to było robić równolegle. Dostaliśmy wytyczne, ile godzin w miesiącu możemy poświęcić drzewom. W mailu od kierownika działu koordynacji ogrodniczej było napisane, że mogą to być maksymalnie dwa dni w tygodniu po cztery godziny, po 15 minut na szczegółowy przegląd jednego drzewa. Trzeba było odnaleźć drzewo na mapie, sprawdzić stopień pochylenia, suchość konarów, ewentualne ubytki, ostukać drzewo młotkiem, żeby ocenić, czy nie ma rozkładu, którego nie widać z zewnątrz. Sprawdzić, czy nie ma szkodników albo pasożytów. Wszystkie te czynności zabierały czas, to było nierealne – wyjaśniła oskarżona. Według jej obliczeń, stosując się do wytycznych kierownictwa, zespół mógł miesięcznie przyjrzeć się około 100-130 drzewom.

Oskarżona powiedziała przed sądem, że "przejmując Park Praski", nie dostała szczegółowej inwentaryzacji i "nie wie, czy coś takiego w ogóle istniało". Nie instruowano jej, jak często należy dokonać przeglądu każdego drzewa i które drzewa w Parku Praskim wymagają pilnej interwencji.

Agata M. przyznała, że trudności w jej pracy wynikały nie tylko ze zbyt skromnej obsady kadrowej. - Nie mogłam zaobserwować długotrwałych procesów w parku, bo to wymaga lat. Zapoznawałam się z nim jesienią i zimą, gdy wielu zmian na drzewach po prostu nie widać. Grzyby rozmnażają się i pojawiają najczęściej wiosną. A po zimie w pierwszej kolejności zajmujemy się zawsze zielenią przyuliczną, bo ze względu na sól drogową używaną podczas oblodzenia, a także ze względu na duży ruch, te drzewa są bardziej narażone i słabsze - tłumaczyła.

"W zabytkowym parku nie wycina się drzew, ot tak"

Agata M. powiedziała przed sądem, że klon pospolity, który pozbawił życia 6-miesięczną Lilianę, nie wzbudził jej podejrzeń podczas "przeglądu ogólnego jesienią 2017 roku". Drzewo było poddane kontroli dwa lata wcześniej. Kobieta dodała też, że nawet gdyby zauważyła owocnik żagwi łuskowatej, drzewo nie zostałoby oznaczone do wycinki. - Nie każde występowanie owocnika kwalifikuje drzewo do wycinki, a w zabytkowym parku nie wycina się drzew, ot tak. Żeby w ogóle tam coś przyciąć, trzeba mieć zgodę konserwatora zabytków. Nawet na cięcia pielęgnacyjne – tłumaczyła.

Oskarżona przyznała, że w 2018 roku, gdy pracowała w ZZM, zostało wyciętych 27 drzew. Większość z nich – jak twierdzi – była wycięta na podstawie wniosku złożonego w 2013 roku.

Tragedia w Parku Praskim
Tragedia w Parku PraskimArtur Węgrzynowicz / tvnwarszawa.pl

Tragiczny wypadek

Były dyrektor ZZM, chociaż odmówił składania wyjaśnień na sali rozpraw, potwierdził treść wyjaśnień z ubiegłego roku. Zapewniał w nich, że sprawował uczciwy nadzór nad pracownikami, planował rozwijać obsadę kadrową i polepszać stan drzewostanu m.in. w Parku Praskim.

Kolejna rozprawa została zaplanowana na 23 października 2020 roku. Zostaną wtedy przesłuchani m.in. pokrzywdzeni Olga W. oraz jej partner, ojciec tragicznie zmarłej dziewczynki.

Do wypadku doszło 20 sierpnia 2018 roku. Rodzina wybrała się na spacer do Parku Praskiego, który odwiedzali każdego dnia. Rodzice z 6-miesięczną dziewczynką w wózku zatrzymali się przy ławce. Gdy usiedli, runął na nich potężny konar klonu. Dziewczynka i jej mama w ciężkim stanie trafiły do szpitala. Liliana zmarła 23 sierpnia 2018 roku.

Autorka/Autor:kz/b

Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: Artur Węgrzynowicz / tvnwarszawa.pl

Pozostałe wiadomości

Saturn - kundel z podwarszawskiego schroniska - stał się dawcą nerki dla rasowego owczarka z hodowli. Fundacja zajmująca się ochroną zwierząt informuje teraz, że lekarz weterynarii, który okaleczył psa, usłyszał wyrok.

Wyciął nerkę Saturnowi i przeszczepił innemu psu. Sąd skazał lekarza weterynarii

Wyciął nerkę Saturnowi i przeszczepił innemu psu. Sąd skazał lekarza weterynarii

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Pięć tysięcy złotych mandatu i 10 punktów karnych kosztowało 20-latka driftowanie na parkingu przed sklepem w Piasecznie. Wszystkiemu przyglądali się członkowie jego rodziny, a ojciec tłumaczył, że "młody tylko uczy się jeździć".

Driftował na parkingu. Jego ojciec tłumaczył, że "młody tylko uczy się jeździć"

Driftował na parkingu. Jego ojciec tłumaczył, że "młody tylko uczy się jeździć"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

- Skrzywdził rodzinę, odebrał ojca dzieciom - mówią o Łukaszu Ż. żona i matka zmarłego 37-letniego Rafała. Podejrzany o spowodowanie śmiertelnego wypadku na Trasie Łazienkowskiej w czwartek zostanie przewieziony z Niemiec do Polski. Prokuratura przedstawi mu zarzuty.

Matka ofiary wypadku na Trasie Łazienkowskiej o Łukaszu Ż.: zasługuje na najwyższą karę, jaka jest w Polsce

Matka ofiary wypadku na Trasie Łazienkowskiej o Łukaszu Ż.: zasługuje na najwyższą karę, jaka jest w Polsce

Źródło:
"Uwaga!" TVN, tvnwarszawa.pl

- Moją rolą, jako mamy, jest zadbać o to, żeby dzieci nie zapomniały, jaki był tatuś. Każdej nocy o tym rozmawiamy, krzyczymy: "tatusiu, kochamy cię" - tak mówi wdowa po panu Rafale, który zginął dwa miesiące temu w wypadku na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie. Auto, którym jechała cała rodzina, staranował swoim samochodem Łukasz Ż. 14 listopada mężczyzna trafi z Niemiec prosto w ręce polskich służb.

"Każdej nocy krzyczymy do taty: dobranoc, tatusiu, kochamy cię"

"Każdej nocy krzyczymy do taty: dobranoc, tatusiu, kochamy cię"

Źródło:
Fakty TVN

W miejscowości Jedlińsk pod Radomiem dachowała karetka, która wracała z wezwania, bez pacjenta. "Jechało nią dwóch mężczyzn, jeden z nich poniósł śmierć na miejscu, drugi trafił do szpitala" - podała policja. Prokuratura wyjaśnia, kto był sprawcą wypadku.

Dachowała karetka, zginął ratownik. Prokuratura: ambulans wjechał na czerwonym świetle

Dachowała karetka, zginął ratownik. Prokuratura: ambulans wjechał na czerwonym świetle

Aktualizacja:
Źródło:
tvnwarszawa.pl, PAP

Policjant z Ostrołęki wracał po służbie do domu, gdy zobaczył siedzącego na poboczu mężczyznę. Pieszy był wyraźnie zdezorientowany, na nogach miał klapki. Funkcjonariusz pomógł wyziębionemu mężczyźnie, który miał zamiar pieszo dotrzeć do domu. Miał jeszcze 30 kilometrów.

Siedział na poboczu, na nogach miał klapki. Mówił, że idzie do domu

Siedział na poboczu, na nogach miał klapki. Mówił, że idzie do domu

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Twarz miał zakrytą szalikiem, a na głowie kaptur. Groził pracownikom stacji paliw przedmiotem przypominającym broń palną. Ukradł pieniądze z kasy i uciekł w kierunku drogi wojewódzkiej numer 7.

Pracownikom stacji paliw groził bronią, uciekł z gotówką

Pracownikom stacji paliw groził bronią, uciekł z gotówką

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Zakończyło się śledztwo w sprawie ataku w szkole w Kadzidle (Mazowieckie). 18-letni Albert G. zaatakował uczniów. Do szpitali trafiły trzy osoby. Tuż po zdarzeniu nożownik usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa wielu osób. Po roku od zdarzenia stanie przed sądem.

"Planował zabójstwo co najmniej ośmiu uczniów"

"Planował zabójstwo co najmniej ośmiu uczniów"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

W środę przed Sądem Okręgowym w Warszawie mowy końcowe wygłosili obrońcy oskarżonych w sprawie o zabójstwo byłego premiera Piotra Jaroszewicza i jego żony. To jedna z najgłośniejszych zbrodni początku lat 90. Sąd wyznaczył datę ogłoszenia wyroku.

Zabójstwo Jaroszewiczów. Sąd wyznaczył datę ogłoszenia wyroku

Zabójstwo Jaroszewiczów. Sąd wyznaczył datę ogłoszenia wyroku

Źródło:
PAP

Policjanci wyjaśniają okoliczności poważnego wypadku pod Legionowem. Ranni zostali mężczyźni wykonujący prace na drodze. Obaj stali przed autem, w które wjechał inny kierowca.

Malowali pasy na drodze, w ich auto uderzył inny kierowca. Ranni

Malowali pasy na drodze, w ich auto uderzył inny kierowca. Ranni

Aktualizacja:
Źródło:
tvnwarszawa.pl

"Decyzją Mazowieckiego Konserwatora Zabytków wpisem objęte zostały brama główna wraz ogrodzeniem (trzy przęsła), budynek dyrekcji, hala kolebkowa, części hali spawalni, części hali tłoczni wraz z rampą wjazdową oraz główne ciągi komunikacyjne i teren położony przy ul. Jagiellońskiej w Warszawie" - poinformowano w środę.

Brama główna FSO wpisana do rejestru zabytków

Brama główna FSO wpisana do rejestru zabytków

Źródło:
PAP

Jak wynika z danych ratusza, przemoc domowa w dalszym ciągu jest silnie związana z płcią i zdecydowana większość osób jej doświadczających to kobiety. A w skrajnych przypadkach może być przyczyną bezdomności. Kobiety stanowią 20 procent osób w kryzysie bezdomności. One bardzo potrzebują wsparcia.

"Kobiety stanowią 20 procent osób w kryzysie bezdomności"

"Kobiety stanowią 20 procent osób w kryzysie bezdomności"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Parking P+R przy stacji metra Młociny przejdzie kompleksową przebudowę. Wymieniona zostanie nawierzchnia, a obiekt zyska rozwiązania, które ograniczą zużycie energii.

Największy parking P+R do przebudowy

Największy parking P+R do przebudowy

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Prokuratura przesłuchała już wszystkich świadków w sprawie śmierci 31-latka na plebanii w Drobinie niedaleko Płocka (Mazowieckie). Śledczy mają otrzymać na początku lutego przyszłego roku wyniki badań toksykologicznych zmarłego.

Śmierć na plebanii. Przesłuchali wszystkich świadków, czekają na wyniki badań

Śmierć na plebanii. Przesłuchali wszystkich świadków, czekają na wyniki badań

Źródło:
PAP

75-latkę osaczali przez kilka dni. Przekonali ją, że bierze udział w policyjnej obławie i jest świadkiem incognito. Byli tak wiarygodni, że nie wierzyła prawdziwym policjantom i swoim bliskim, którzy sygnał o jej dziwnym zachowaniu dostali od pracownika banku. Przekazała oszustom ponad pół miliona złotych. Na jej szczęście prawdziwi policjanci działali. Oszuści wpadli w zasadzkę, a teraz zostali oskarżeni o oszustwo, grozi im do 10 lat więzienia.

Zmanipulowali ją tak, że tylko im ufała. Oddała oszustom pół miliona. Wpadli w zasadzkę, staną przed sądem

Zmanipulowali ją tak, że tylko im ufała. Oddała oszustom pół miliona. Wpadli w zasadzkę, staną przed sądem

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Na terenie powiatu kozienickiego doszło do dwóch groźnych wypadków z udziałem dzikich zwierząt. W Magnuszewie kierowca zderzył się z łosiem, który wbiegł na jezdnię. W Zajezierzu kobieta potrąciła sarnę. Policja przestrzega przed wzmożonym ruchem zwierząt w rejonach zalesionych.

Groźne wypadki z udziałem dzikich zwierząt

Groźne wypadki z udziałem dzikich zwierząt

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Studenci, którzy nie kupowali dyplomów, ale rzetelnie na nie zapracowali, mają poważne problemy. Po aferze korupcyjnej Collegium Humanum zmieniło nazwę, ale to tylko spotęgowało kłopoty. Część studentów zdecydowała się już na pozew zbiorowy przeciwko uczelni. Materiał Łukasza Łubiana z programu "Polska i Świat" TVN24.

Uczciwi oberwali rykoszetem. Problemy studentów byłego Collegium Humanum

Uczciwi oberwali rykoszetem. Problemy studentów byłego Collegium Humanum

Źródło:
TVN24

Urząd dzielnicy Mokotów zapowiedział, że w najbliższych miesiącach wybudowane zostanie 650 metrów nowej drogi rowerowej w ciągu ulic Domaniewskiej i Suwak. W ramach prac przebudowane zostaną chodniki oraz jedno z przejść dla pieszych.

Przedłużą ścieżkę rowerową w "Mordorze". Zbudują wyniesione skrzyżowanie

Przedłużą ścieżkę rowerową w "Mordorze". Zbudują wyniesione skrzyżowanie

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Policja zatrzymała 23-letnią mieszkankę warszawskiego Targówka podejrzaną o posiadanie znacznej ilości mefedronu i marihuany. W mieszkaniu kobiety znaleziono m.in. pojemniki z poporcjowanymi narkotykami oraz wagę elektroniczną.

Marihuana i mefedron w mieszkaniu 23-latki. Miały trafić na praskie ulice

Marihuana i mefedron w mieszkaniu 23-latki. Miały trafić na praskie ulice

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Policjanci z Piaseczna w niecałą godzinę dwukrotnie zatrzymali 44-letniego mężczyznę, który prowadził samochód nietrzeźwy i bez prawa jazdy. - Musiałem odwieźć partnerkę do domu - tłumaczył.

Nietrzeźwy, bez prawa jazdy, zakochany. Zatrzymali go dwa razy w ciągu godziny

Nietrzeźwy, bez prawa jazdy, zakochany. Zatrzymali go dwa razy w ciągu godziny

Źródło:
PAP

Auto ciężarowe, dwa busy i samochód osobowy. W środę rano na autostradzie A2 doszło do poważnego wypadku. Są ranni.

Zderzenie kilku aut na A2. Ranni

Zderzenie kilku aut na A2. Ranni

Źródło:
tvnwarszawa.pl, PAP

Policjanci ze Śródmieścia zatrzymali czterech obywateli Turcji, w tym podejrzanego o brutalny atak nożem. 23-latek usłyszał już zarzuty: usiłowania spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, posiadania narkotyków oraz kierowania samochodem pod ich wpływem.

"Wyciągnął nóż i brutalnie dźgnął nim 35-latka w klatkę piersiową"

"Wyciągnął nóż i brutalnie dźgnął nim 35-latka w klatkę piersiową"

Źródło:
tvnwarszawa.pl