Protestujący umyli pomalowany pomnik Armii Krajowej. Ktoś zostawił na nim numer "Aborcji bez granic"

Pomalowany pomnik Armii Krajowej i Polskiego Państwa Podziemnego
Protestujący próbowali wejść przez garaże na teren Sejmu
Źródło: TVN24
Podczas środowego Strajku Kobiet media społecznościowe obiegły zdjęcia pomalowanego pomnika Armii Krajowej i Polskiego Państwa Podziemnego w okolicy Sejmu. Okazało się, że protestujący sami zaczęli zmywać czerwone napisy.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE

Środa jest siódmym dniem protestów po ubiegłotygodniowym orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego kierowanego przez Julię Przyłębską. Za niezgodny z konstytucją uznany został przepis pozwalający na terminację ciąży w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu.

W stolicy trwają kolejne manifestacje. Po południu protestujący przenieśli się w okolice Sejmu. W pewnym momencie osoby obecne na proteście zaczęły relacjonować w mediach społecznościowych, że ktoś pomalował pomnik Armii Krajowej i Polskiego Państwa Podziemnego przy ulicy Jana Matejki.

Te doniesienia potwierdził prezydent stolicy Rafał Trzaskowski. "Pomazany został Pomnik Armii Krajowej i Polskiego Państwa Podziemnego w @warszawa. Miejskie służby są w drodze i niezwłocznie go oczyszczą. Wiem też, że część protestujących zaczęła to robić - brawo! Apeluję, nie niszczmy symboli, które łączą!" - napisał Trzaskowski na Twitterze.

Namalowali numer organizacji "Aborcja bez granic"

Na udostępnianych w sieci zdjęciach widać czerwony napis z numerem telefonu należącym do "Aborcji bez granic". To społeczna inicjatywa mająca na celu wsparcie dla kobiet, które chcą usunąć ciążę. Działa między innymi poprzez dostarczanie informacji o bezpiecznych tabletkach poronnych i udzielanie pomocy, także finansowej, w organizacji zabiegu za granicą.

Oprócz napisu na pomniku na zdjęciach widoczna jest też tęczowa flaga umieszczona pod kotwicą symbolizującą Polskie Państwo Podziemne. Na samym znaku ktoś zostawił też naklejkę z logo Strajku Kobiet.

Kotwica Polski Walczącej nie po raz pierwszy pojawia się w kontekście toczących się protestów. Podczas wtorkowego wystąpienia symbol ten pojawił się w klapie marynarki wicepremiera i prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego. Jego wykorzystanie oburzyło uczestniczki Powstania Warszawskiego, których oświadczenie opublikowała w środę "Gazeta Wyborcza". To Anna Jakubowska, pseudonim "Paulinka", Wanda Traczyk-Stawska, pseudonim "Pączek", Hanna Stadnik, pseudonim "Pętelka", Anna Przedpełska-Trzeciakowska, pseudonim "Grodzka" oraz Krystyna Zachwatowicz-Wajdowa, pseudonim "Czyżyk".

"Jesteśmy głęboko oburzone faktem, że Jarosław Kaczyński ośmielił się wystąpić przeciwko tak słusznie demonstrującym młodym Polkom i Polakom, mając przypięty znaczek Polski Walczącej" - czytamy .Podkreśliły, że wicepremier "nie ma do tego znaku żadnego prawa". "Wykorzystywanie tego znaku w takiej sytuacji jest dla nas niedopuszczalne" - oświadczyły.

Protestujący zmyli napisy

Jak podaje Polska Agencja Prasowa, w czasie protestu przed Sejmem na pomniku namalowano napis "polskie piekło". Po kilku minutach na prośbę organizatorów protestu część demonstrantów wyczyściła pomnik i starła napisy. Zniknął także numer telefonu "Aborcji bez granic".

Informację o usuwaniu graffiti przekazał między innymi Piotr Drabik z Radia Zet. Z kolei dziennikarz Onet.pl Bartłomiej Bublewicz udostępnił na Twitterze krótkie nagranie, na którym widać protestujących podczas zmywania czerwonych napisów.

Pomalowanie pomnika potępił w środę po południu premier Mateusz Morawiecki. W swoim wpisie na Facebooku krytycznie odniósł się też do toczących się protestów. "W XXI wieku znamy wiele form protestu. Także takie, które nie obrażają innych obywateli i nie są zagrożeniem dla czyjegoś mienia, zdrowia i życia. Od kilku dni mamy w Polsce do czynienia z protestami, które są nie do zaakceptowania. Pobicia, profanacje kościołów, wulgaryzmy. Teraz także niszczenie symboli łączących wszystkich Polaków, jak pomnik Polski Walczącej w Warszawie. To barbarzyńskie i bezprawne, ale to przede wszystkim wymagające potępienia przez wszystkich i ukarania przez organy ścigania" - zaznaczył premier.

"Proszę Was o jedno. Nie niszczcie"

Do protestujących zwrócił się we wtorek stołeczny konserwator zabytków Michał Krasucki. Na Facebooku napisał, że wspiera protestujących i sam zalicza się do ich grona, ale jednocześnie apeluje, by nie dewastować zabytkowych obiektów podczas manifestacji. Jego słowa odnosiły się między innymi do haseł, które w weekend pojawiały się na warszawskich kościołach.

"Proszę Was o jedno. Nie niszczcie. Wiem, że grzecznie już było, a rewolucja ma swoje prawa. Ale tam, gdzie zaczyna się dewastacja, te prawa coraz trudniej wytłumaczyć. Zabytkowa katedra św. Jana, kościół św. Aleksandra, kościół św. Jakuba, kościół św. Michała...to zabytki, które należą do wszystkich, nie tylko kurii, parafii, czy zakonu. Dziedzictwo nas warszawiaków. Jako osoba, która na co dzień walczy też o zabytki proszę... Nie niszczcie" - apelował Krasucki.

Czytaj także: