Petycja pojawiła się kilka tygodni temu. Podpisało ją (stan na piątkowe popołudnie) ponad 4100 osób. Rozpędu nadał jej wpisem na portalu X Jarosław Hirny-Budka, przewodniczący rady gminy Michałowice, zainteresowany tematyką komunikacji.
Zamknięta dwójka stosowana już na tramwajach konnych
"Chcielibyśmy wyrazić nasz sprzeciw wobec wprowadzenia nowego wzoru czcionki cyfr taborowych w miejsce stosowanego dotychczas historycznego kroju, który w praktycznie niezmienionej formie był stosowany już przed II wojną światową, stając się tym samym pewnego rodzaju tradycją i znakiem rozpoznawczym warszawskiej komunikacji miejskiej (zwłaszcza tramwajów). O ile sam fakt unowocześniania komunikacji miejskiej jest jak najbardziej wskazany i pożądany, o tyle z pewnością nie musi być to przeszkodą do kultywowania pewnych tradycji" - zaznacza na wstępie autor petycji.
Dalej pisze, że w przypadku tramwajów na większości wagonów wciąż można spotkać cyfry według starego wzoru. Przypomina, że podobny krój z cieniem był stosowany już w latach 30. XX wieku, a kształt cyfr z charakterystyczną zamkniętą dwójką był w użyciu jeszcze wcześniej, kiedy po Warszawie jeździły tramwaje konne (pierwsze elektryczne pojawiły się w 1908 roku).
"Przez lata zdarzały się oczywiście różne przypadki, gdy niektóre tramwaje otrzymywały zupełnie inne wzory numerów taborowych, jednak zawsze dotyczyło to tylko pewnej części pojazdów, tym samym w skali całego taboru nieustannie występowała ciągłość stosowania wspomnianego wcześniej tradycyjnego wzoru" – zauważa twórca petycji.
Bardziej czytelna, ale banalna i ignorująca tradycję
Odchodzenie od starych cyfr zaczęło się wraz z wprowadzeniem czcionki Frutiger, mniej dekoracyjnej, bardziej czytelnej, ale też banalnej, a przede wszystkim nijak nienawiązującej do tradycji. Ma być standardem w komunikacji warszawskiej, nie tylko na taborze, ale także na wiatach przystankowych czy stacjach metra. Autor petycji zauważa, że frutigerowskie cyfry pojawiały się z automatu na najnowszych wagonach wyprodukowanych przez koreańską fabrykę Hyundaia. Czarę goryczy przelało natomiast, gdy "wzór zaczęto nanosić także na niektóre ze starszych wagonów przy okazji remontów (czego dotychczas nie czyniono)".
Przyznaje też, że sama idea ujednolicania napisów generalnie jest słuszna, ale objęcie nią numerów taborowych idzie za daleko. "Przede wszystkim, numery na pojazdach z reguły nie występują w sąsiedztwie jakichkolwiek innych oznaczeń, tym samym ta 'niespójność' pomiędzy nimi jest praktycznie niezauważalna" - argumentuje.
Dostrzega też, że "zmiany nie przyniosą żadnych korzyści dla przeciętnych pasażerów". Tu warto dodać, że to oznaczenia, które służą przede wszystkim przewoźnikowi. A tramwajarze raczej nie mają kłopotu z odcyfrowaniem oznaczeń, które spółka stosuje "od zawsze". Pasażerów nie obchodzą.
Tramwaje Warszawskie: dostosowujemy się do wymagań
Rzecznik Tramwajów Warszawskich Witold Urbanowicz przyznaje, że zbliżony krój numerów stosowany jest od co najmniej czasów elektryfikacji tramwajów na początku XX wieku, z drobnymi zmianami na przestrzeni lat. Decyzja w tej sprawie nie należy jednak do tramwajarzy.
- Zasady oznakowania taboru jeżdżącego w sieci Warszawskiego Transportu Miejskiego określa Zarząd Transportu Miejskiego. My się dostosowujemy do wymagań organizatora komunikacji - odpowiada Urbanowicz.
"Numery taborowe nie pełnią funkcji ozdobnej"
Rzecznik Zarządu Transportu Miejskiego Tomasz Kunert przypomina, że nowy krój numerów taborowych zaczął pojawiać się na taborze już w 2016 roku a argumentem była chęć ujednolicenia systemu.
- Był to element procesu wprowadzania spójnej dla transportu publicznego organizowanego przez Warszawę identyfikacji wizualnej, zapoczątkowanej otwarciem drugiej linii metra w 2014 roku. Oparta jest ona na czcionce Frutiger. Ten sam krój został wprowadzony na tablicach na stacjach a później między innymi na przystankach, na wszystkich piktogramach stosowanych w pojazdach a na ekranach LCD prezentujących informację pasażerską wprowadzono czcionki maksymalnie zbliżone do Frutigera - tłumaczy Kunert.
- Istotnym argumentem przy wprowadzeniu systemu była także jego czytelność. Prosty, bezszeryfowy krój jest lepiej dostrzegalny, co ułatwia naszym służbom pracę. Należy zwrócić uwagę, że numery taborowe nie pełnią funkcji ozdobnej, ale służą przede wszystkim identyfikacji poszczególnych pojazdów, dlatego muszą być czytelne - argumentuje urzędnik.
Zostaną tylko na tramwajach starego typu
Zmiany wprowadzane są sukcesywnie. Z wyliczeń ZTM wynika, że numery taborowe według nowego wzoru ma blisko 1000 z ok. 1780 autobusów, 125 z ok. 600 tramwajów oraz 37 najnowszych pociągów metra (tych wyprodukowanych przez Skodę). Tomasz Kunert przyznaje, że na nowych i remontowanych pojazdach numeracji według starego wzoru nie będzie. Z jednym wyjątkiem.
- W przypadku tramwajów przewidujemy pozostawienie starszej czcionki na wszystkich wagonach wysokopodłogowych, które będą jeszcze obecne na torach - zapewnia.
Rzecznik ZTM przekonuje też, że stosowane przez kilkadziesiąt lat numery taborowe nieco różnią się od tych najstarszych, sprzed II wojny światowej, bo potem były modyfikowane przez producenta taboru.
- Oryginalny, producencki wzór można znaleźć na składzie 105N z Konstalu 1252+1251, który został zachowany w kremowo-czerwonych barwach i cyfry na nim nie są takie, jak były w latach 30. czy po II wojnie światowej - podsumowuje.
Autorka/Autor: Piotr Bakalarski
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvnwarszawa.pl