Wykładowca, który prowadził ćwiczenia w Wojskowej Akademii Technicznej, podczas których zasłabło kilku studentów, a jeden z nich zmarł, powrócił do pracy na uczelni. Jak informuje rzeczniczka WAT, pracuje "tylko ze studentami cywilnymi i w zakresie zajęć, niewymagających dużego wysiłku fizycznego". Władze uczelni postanowiły też zmienić formułę zajęć z marszobiegu.
Rok po śmierci studenta WAT-u Prokuratura Krajowa postawiła zarzuty dwóm wykładowcom wychowania fizycznego. Dotyczą one narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu studentów - podchorążych III roku uczestniczących w marszobiegu oraz nieumyślnego spowodowania śmierci jednego z nich.
Jednym z podejrzanych jest wykładowca, który 11 czerwca ubiegłego roku prowadził zajęcia, podczas których studenci mieli za zadanie przebiegnięcie 10 kilometrów z "oporządzeniem", czyli z całym rynsztunkiem wojskowym. Tego dnia temperatury w Warszawie przekraczały 30 stopni.
"Sporadycznie zdarzały się zasłabnięcia studentów"
Po śmierci studenta został on odsunięty od prowadzenia zajęć. O jego dalsze losy zapytaliśmy uczelnię. - Na początku roku 2020 został przywrócony do prowadzenia zajęć, jednak tylko ze studentami cywilnymi i w zakresie zajęć, które nie wymagają dużego wysiłku fizycznego - poinformowała tvnwarszawa.pl Ewa Jankiewicz, rzeczniczka prasowa WAT.
Po czerwcowych zdarzeniach zapadła także decyzja o zmianie formuły zajęć. - Termin ich zaliczenia przeniesiono na okres wczesnowiosenny, najpóźniej do końca kwietnia. Wydłużono również czas ich zaliczenia o 15 minut. W tym roku z powodu epidemii zajęcia się nie odbyły - zaznaczyła Jankiewicz.
Do naszej redakcji dotarły także informacje, że w poprzednich latach podczas takich samych zajęć zasłabło kilku studentów, którzy trafili później do szpitala. Zapytaliśmy o to rzeczniczkę WAT. - We wcześniejszych latach sporadycznie zdarzały się zasłabnięcia studentów podczas zajęć z marszobiegu, jak również innych, które wymagają wysiłku fizycznego. Były to jednostkowe, bardzo rzadkie sytuacje - podkreśliła. Jak dodała, procedury określają, że w sytuacji zasłabnięcia lub urazu zawsze wzywana jest karetka pogotowia. - W zależności od sytuacji, osoba, do której wezwano pomoc medyczną, zabrana jest do szpitala lub zaopatrzona na miejscu - przekazała.
Śledztwo
Postępowanie w sprawie ubiegłorocznego zdarzenia prowadzi Departament do Spraw Wojskowych Prokuratury Krajowej. W sprawie zostali powołani biegli z zakresu medycyny sądowej. Z ich opinii wynika, że główną przyczyną śmierci studenta był "wysiłkowy udar cieplny skutkujący postępującą niewydolnością wielonarządową".
"Z opinii toksykologicznej wynika, iż w organizmie zmarłego nie ujawniono żadnych substancji mogących mieć wpływ na śmierć studenta" - twierdzi Prokuratura Krajowa.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24