W sobotę w Warszawie zorganizowano kilka protestów. Przed Ministerstwem Edukacji i Nauki swoje postulaty przedstawiają nauczyciele. Przed Ministerstwem Rodziny i Polityki Społecznej manifestowali inni pracownicy budżetówki, którzy domagali się podwyżki płac.
Związek Nauczycielstwa Polskiego zorganizował w sobotę manifestację pod hasłem "Dość arogancji i braku szacunku dla nauczycieli". Protest rozpoczął się o godzinie 11.30 przed budynkiem MEiN. - Manifestujący mają transparenty. Czytamy na nich: "Edukacja nie indoktrynacja", "Czarnek nie będzie nam pluł w twarz", "Czarnek! Przegięliście!". Skandują: Stop degradacji naszej edukacji - relacjonuje Mateusz Szmelter z tvnwarszawa.pl. Jak dodaje, zablokowana jest aleja Szucha.
- Nauczyciele są z czerwonymi kartkami, są z wykrzyknikami, z ekierkami. Z wszystkimi symbolami protestu przeciwko temu, co się dzieje w edukacji. Jak mówią, minister Czarnek psuje polską szkolę - relacjonowała z kolei reporterka TVN24 Małgorzata Telmińska.
Ze względów sanitarnych manifestacja odbywa się w kilku miejscach. Nauczyciele podzielili się na mniejsze grupy.
- Zwabiła nas tutaj po pierwsze, chęć wyrażenia naszej dezaprobaty, ale także chęć powiedzenia wyraźnie czego żądamy, czego się domagamy. Chcemy wolnej, niezależnej, autonomicznej szkoły, opartej o wolnego, niezależnego, dobrze wynagradzanego nauczyciela - przemawiał Sławomir Broniarz, prezes ZNP.
- Chcemy szkoły, która będzie szkołą wychowującą ku przyszłości, a nie szkołą odwołującą się do historii, do dorobku tych, którzy dzisiaj rządzą. Bo to jest zamierzchła przeszłość. My edukację chcemy budować dla przyszłości, pamiętając, że dziecko, które pierwszego września rozpoczęło swoją edukację, zakończy ją w połowie obecnego stulecia. Musimy je wyposażyć w takie umiejętności, w taki zasób wiedzy i kompetencji, żeby normalnie (jako dorosły - red.) w tym obywatelskim świecie mógł funkcjonować – dodał.
Nauczyciele odrzucają propozycje ministerstwa
W połowie września Ministerstwa Edukacji i Nauki przedstawiło propozycje zmian w ustawie Karta nauczyciela, dotyczące m.in. czasu pracy, wynagrodzeń nauczycieli, awansu zawodowego oraz oceny pracy i urlopu wypoczynkowego. Na spotkaniu ustalono, że związki zawodowe mają czas do 8 października na przesłanie do MEiN swoich stanowisk wobec propozycji resortu.
Zarząd Główny Związku Nauczycielstwa Polskiego przyjął stanowisko, w którym odrzucił w całości propozycję MEiN. Stanowisko wobec pozycji resortu przyjęła Rada Krajowa Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność". Oświatowa Solidarność również odrzuca propozycje MEiN. Powołała sztab protestacyjny.
Zarząd Krajowy, należącego do Forum Związków Zawodowych, Wolnego Związku Zawodowego "Forum-Oświata", odrzucił propozycje resortu z wyjątkiem jednego proponowanego rozwiązania - ustalania przez ministra edukacji i nauki, w drodze rozporządzenia, minimalnych stawek dodatków do wynagrodzenia zasadniczego nauczycieli.
Do protestów odniósł się po południu minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek. - Jesteśmy umówieni ze związkami zawodowymi, że do wczoraj mieli przedstawić swoje propozycje, 22 (października - red.) spotykamy się na posiedzeniu plenarnym, mamy kilka problemów do załatwienia. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że na zwiększenie subwencji przeznaczymy blisko osiem miliardów złotych rocznie. To są ogromne pieniądze na ogromne podwyżki - skomentował minister Czarnek.
Protest budżetówki. "Kryzys osiągnął niespotykane rozmiary"
W sobotę w Warszawie zorganizowano również protest pracowników budżetówki. O godzinie 11.00 przed Ministerstwem Rodziny i Polityki Społecznej odbyła się pikieta, w której uczestniczyli między innymi pracownicy ZUS, wymiaru sprawiedliwości, KRUS, Inspekcji Transportu Drogowego i cywilni pracownicy wojska.
Manifestujący przynieśli transparenty m.in. z hasłami: "Chcemy godnych wynagrodzeń", "Automaty żądają godnej wypłaty", "Tania siła robocza polskiej armii". Trzymali także napisy: "Błaszczak czołgi kupuje pracowników RON nie szanuje", "Żądamy sprawiedliwego wynagrodzenia nie biedy i upokorzenia", "Głód dotyka urzędnika - ZUS". Mieli ze sobą trąbki i gwizdki. Krzyczeli także: "Chcemy godnych płac".
- Jesteśmy tutaj, żeby żądać dialogu, rozmów, sprawiedliwości, godności i szacunku dla wszystkich pracowników - mówiła do zgromadzonych wiceprzewodnicząca OPZZ Barbara Popielarz. - Jesteśmy tutaj, żeby pokazać niezadowolenie z tego, co robi nasza obecna władza - dodała.
Jak mówiła, "cała budżetówka walczy o wynagrodzenia, wszyscy mają prawo do godnych wynagrodzeń". - Żądamy godnej pracy, żądamy godziwego wynagrodzenia. Czas obietnic już się skończył. Inflacja galopuje, ceny wzrastają, wszystkiego, tylko nie wynagrodzeń. Gdzie podwyżki, panie premierze? - pytała.
Według Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych, zapisane w projekcie budżetu na 2022 r. zwiększenie wynagrodzeń w sferze budżetowej w wysokości 4,4 proc. jest niewystarczające. Zdaniem związkowców, aby zrekompensować pracownikom wysoką inflację, podwyżka powinna wynieść co najmniej 12 proc.
"Kryzys w budżetówce osiągnął niespotykane do tej pory rozmiary. Pracownicy ZUS, wymiaru sprawiedliwości, KRUS czy Inspekcji Transportu Drogowego są słabo wynagradzani, doświadczają mobbingu i muszą pracować ponad siły. Pracownicy oświaty mają dość bezsensownej reformy ministra Czarnka i fałszywych obietnic podwyżki wynagrodzeń. Nie pozwolimy na lekceważenie nas i naszej pracy. Rząd tylko udaje dialog. Chcemy mieć pewność, że nasze postulaty będą spełnione. Nie zadawala nas obiecana przez rząd pseudopodwyżka!" – czytamy z kolei w komunikacie OPZZ.
Źródło: tvnwarszawa.pl, PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Mateusz Szmelter, tvnwarszawa.pl