Podczas ostatnich protestów w centrum policja rozstawiała barierki, które miały uniemożliwić uczestniczkom i uczestnikom blokowanie jezdni. Manifestacje się zakończyły, ale zabezpieczenia pozostały. Drogowcy upominają się o ich demontaż. - Ten problem widzimy już od grudnia ubiegłego roku - przyznaje Jakub Dybalski, rzecznik Zarządu Dróg Miejskich.
Rzędy barierek pojawiały się w ostatnim czasie między innymi przed Sejmem, Trybunałem Konstytucyjnym czy siedzibą telewizji państwowej na placu Powstańców Warszawy. Przed manifestacją zapowiadaną na 8 marca przez Ogólnopolski Strajk Kobiet w podobny sposób obstawione zostało rondo Dmowskiego. Protestujący zareagowali na takie zabezpieczenie zmianą lokalizacji. Ostatecznie skrzyknęli się kilkaset metrów dalej - na rondzie Czterdziestolatka.
Od ostatniego protestu minęło ponad 10 dni, ale skrzyżowanie Marszałkowskiej i Alej Jerozolimskich nadal jest otoczone barierkami. - Częściowo ingerują one w przestrzeń przystanków autobusowych. Przykładowo pasażerowie czekający na autobusy nocne jadące Alejami Jerozolimskimi w stronę ronda de Gaulle’a nie wsiądą do autobusu bezpośrednio z przystanku. Będą musieli przejść kilkadziesiąt metrów, żeby ominąć najpierw rząd barierek. W takich miejscach zatrzymują się też autobusy obsługujące połączenia międzymiastowe - relacjonuje Mateusz Szmelter z tvnwarszawa.pl.
Podobnie sytuacja wygląda na placu Powstańców Warszawy. Bariery otaczają centralną część placu. - Przy przejściu dla pieszych na wysokości ulicy Moniuszki lekko odsunięte jest tylko jedno przęsło. Reszta jest całkowicie wygrodzona. Piesi mają więc do dyspozycji tylko wąski przesmyk zanim wejdą na trzypasmową jezdnię - opisuje nasz reporter. Wyjaśnia też, że bliżej Świętokrzyskiej pozostawiono nieco większe przerwy dla pieszych, ale cały chodnik przy skrzyżowaniu też jest z każdej strony otoczony wygrodzeniami.
"Staramy się przekonać policję, że jest to utrudnienie"
- Te barierki rozstawiła policja. Oni to zrobili przy okazji ostatnich demonstracji. Problemem jest to, że je pozostawili. Korespondujemy z policją i prosiliśmy już o ich usunięcie. Miasto samo z siebie nie może tego zrobić. Na razie rozmawiamy i staramy się przekonać policję, że jest to utrudnienie, a w wielu miejscach może to po prostu być niebezpieczne. Ten problem widzimy już od grudnia ubiegłego roku. Takie bariery były rozstawiane w różnych miejscach ścisłego centrum Warszawy - mówi nam Jakub Dybalski, rzecznik Zarządu Dróg Miejskich.
O usunięcie barier apelował też w interpelacji radny Marek Szolc, który w ostatnim czasie przeszedł z Nowoczesnej do Wiosny Roberta Biedronia. Jak wskazywał, miejsca protestów "są zaśmiecane barierami, które uniemożliwiają ruch pieszym i rowerzystom, a w skrajnych przypadkach - w ogóle blokują możliwość przejścia i wyłączają całe przestrzenie publiczne z użytkowania".
"Przestrzenie w Śródmieściu ze względu na niesprawiedliwy ich podział między użytkowników i użytkowniczki, dający silną preferencję ruchowi samochodowemu i parkowaniu, już teraz są generalnie nieprzyjazne dla pieszych i rowerzystów. Zastawianie ich barierkami w momencie, gdy nie ma takiej potrzeby, dodatkowo pogłębia ten problem" - argumentował radny.
"Opłotowanie jest elementem naszej taktyki"
Komenda Stołeczna Policji twierdzi, że pozostawienie barier nie miało na celu utrudnienia życia warszawiakom.
- Celem naszego działania nie jest uciążliwość, ale zapewnienie bezpieczeństwa w trakcie realizowanych zabezpieczeń, których w ostatnim okresie jest bardzo dużo. Niestety nie są one rejestrowane, a osoby biorące w nich udział nierzadko dopuszczają się naruszeń prawa. Chociażby prób wtargnięcia na teren różnych obiektów. Opłotowanie jest elementem naszej taktyki, pozwalającym na zapewnienie wspomnianego bezpieczeństwa - odpowiedział nam Jarosław Florczak z wydziału komunikacji społecznej KSP.
Przekonywał też, że rozstawienie opłotowania jest "dużym przedsięwzięciem logistycznym", a to wyklucza rozstawianie go z minuty na minutę, gdy coś zacznie się dziać. - W związku z prośbami ze strony mieszkańców prowadzimy kontrole wskazanych miejsc i tam, gdzie jest to uzasadnione, demontujemy zabezpieczenia. Prace te wykonują pracownicy policji i traktowane są one jako koszty własne - dodał Florczak.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Mateusz Szmelter / tvnwarszawa.pl