Przebieg strajku w stolicy relacjonował reporter tvnwarszawa.pl Mateusz Szmelter. - Uczestnicy zbierają się na ulicy przed Teatrem Narodowym. Ciągle dołączają coraz to nowe grupy - przekazał o godzinie 11. Potem przeszli Senatorską i Krakowskim Przedmieściem przed Pałac Prezydencki, wreszcie skierowali się na plac Bankowy.
- Skutki kryzysu oddziałują w różny sposób. Dotykają nas jako mieszkańca Warszawy, mieszkańca Polski, czy mieszkańca planety. Dla globalnego ocieplenia nie jest ważne, jakiego statusu finansowego, wieku, poglądów czy koloru skóry jesteś. Dlatego wspólnie musimy się zjednoczyć i zacząć działać - apelowała do zebranych jedna z uczestniczek strajku w stolicy. - Dzisiaj, wspólnie po raz kolejny pokażemy, jak dla nas ważna jest nasza przyszłość - podkreślał inny strajkujący.
OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO >>>
Organizatorzy strajku przekonywali, że kryzys klimatyczny to kryzys praw człowieka i kryzys wspólnoty. - Tylko ramię w ramię możemy sprawić, że nasza wspólna przyszłość będzie bezpieczna, zielona i sprawiedliwa - podkreślali. - Domagamy się natychmiastowej, sprawiedliwej transformacji energetycznej - apelowali.
Strajk odbywał się również w 20 innych dużych polskich miastach. Kilkaset osób zebrało się między innymi na ulicach Wrocławia, Poznania, Łodzi, Cieszyna, Olsztyna, Katowic, Białegostoku, Krakowa i Rzeszowa. Podobne wydarzenia odbyły się także na całym świecie. W piątkowym proteście w Berlinie wzięła udział szwedzka aktywistka klimatyczna Greta Thunberg.
Policja zatrzymała 14-latkęPo południu poseł Koalicji Obywatelskiej Franek Sterczewski informował, że w trakcie protestu doszło do zatrzymania 14-latki. "Od 2 godzin jest przetrzymywana na komisariacie policji na Zakroczymskiej, bo korektorem narysowała gwiazdkę na automacie parkingowym, którą da się zdrapać paznokciem. Absurd!" - napisał na Twitterze.
W rozmowie z tvnwarszawa.pl zrelacjonował w szczegółach, jak wyglądała interwencja policji wobec 14-latki: - Dzisiaj jak co roku brałem udział w młodzieżowej demonstracji, żeby domagać się transformacji energetycznej i jako poseł zwracać uwagę na nadużycia policji, które zdarzają się coraz częściej na manifestacjach. W pewnym momencie podbiegły do mnie młode osoby, które powiedziały, że policja wzięła do radiowozu młodą osobę i wywiozła na komisariat na Zakroczymską.
Poseł udał się na miejsce z grupą osób. Jak mówi, komisariat otaczał kordon policji blokujący wejście, jednak on został wpuszczony do środka. Jego zdaniem zaangażowane siły były zupełnie niewspółmierne do liczby osób, które przyszły na kontrmanifestację.
- Zdaniem policji, 14-latka popełniła akt wandalizmu polegający na tym, że na automacie parkingowym przed ratuszem narysowała gwiazdkę. Byłem wcześniej przed tym parkomatem i sprawdziłem, jak to wygląda - niedokończoną gwiazdkę dało się zmazać paznokciem, nie było to żadne zniszczenie mienia. To nie podlega pod paragraf, nie było obraźliwe - opisywał poseł. - Tłumaczyli się, że na tę dziewczynkę doniósł przechodzień i oni mieli obowiązek to sprawdzić i wziąć ją na komisariat. To absurd, bo nawet nie sprawdzili, czy doszło do jakiegoś wykroczenia. Nie widzieli, że tę gwiazdkę da się łatwo zmazać, tylko założyli odgórnie, że automat został trwale uszkodzony i jest to podstawa do zatrzymania - stwierdził.
Policja tako samo wyjaśniała i nam powód interwencji wobec dziewczynki. - 14-latka została przewieziona na komisariat tylko dlatego, że do policjantów zabezpieczających manifestację podszedł świadek, osoba, która przekazała, że ta młoda osoba coś rysuje po parkomacie. Kiedy policjanci do niej podeszli, faktycznie nanosiła jakieś napisy i w związku z tym została zatrzymana i przewieziona na komisariat. Tam czekała na swoich opiekunów prawnych, została przez nich zabrana. Będą z nią wykonywane czynności w późniejszym terminie - przekazała nam Marta Gierlicka z Komendy Stołecznej Policji. Dodała, że jeśli ktoś zgłasza wykroczenie policji, to oni muszą reagować i podjąć interwencję.
Poseł: policja nie jest przygotowana do kontaktu z młodymi ani z protestującymi
Jednak zdaniem posła, sprawę można było załatwić inaczej: - Można było użyć tej sytuacji jako lekcji obywatelskiej postawy, wyjaśnić dziewczynce, że nie można malować po parkomacie, ale policja zdecydowała się użyć siły. Kiedy spotkałem dziewczynkę na komisariacie, była zapłakana, zestresowana. Ta sytuacja zupełnie nie miała sensu: był to jej pierwszy kontakt z policją i od razu mógł wywołać traumę. Jej mama niepotrzebnie musiała się zrywać z pracy, żeby po nią przyjechać. Niepotrzebne został też zaangażowany kordon policji. I sąd, bo policja chce kierować sprawę do sądu, żeby on ją rozpatrzył. W mojej opinii może jej grozić co najwyżej nagana, bo - jak tłumaczyłem - nie doszło do zniszczenia - argumentował Sterczewski.
Zauważył też, że policja nie jest przygotowana do kontaktu z młodymi, ani z protestującymi. - Widzieliśmy, do jakich aktów agresji dochodziło w trakcie strajków kobiet w ubiegłym roku z użyciem pałek teleskopowych czy gazu łzawiącego. A tutaj miałem przykład, jak zajmują się funkcjonariusze delegowani do spraw nieletnich - siedzieliśmy z dzieckiem na krzesłach, a nad nami stało trzech wielkich policjantów. Nie mieli złej woli - próbowali ją uspokoić, tłumaczyli jej sytuację, pytali, jak się uczy, ale samo to, że tak nad nami stali, już budziło w niej lęk i atmosferę opresji. Widać, że oni nie są szkoleni i nie wiedzą, że lepiej usiąść, mieć kontakt wzrokowy na tym samym poziomie, że ważna jest mowa ciała. Nie zawsze mają złą wole, ale po prostu nie są przygotowani do takich zadań. To objaw systemowego problemu służb mundurowych - podsumował Sterczewski.
Autorka/Autor: katke, mp/b
Źródło: tvnwarszawa.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Mateusz Szmelter / tvnwarszawa.pl