Kawa na balkonie nowego mieszkania to spełnienie marzeń. Chyba że to balkon podziemny. Sprawę nagłośnił krakowski radny i złożył w tej sprawie interpelację.
- Deweloper przeszedł już sam siebie. Widziałem wiele rzeczy w Krakowie, jeżeli chodzi o patodeweloperkę, ale takiej sytuacji, gdzie jest podziemny balkon, to ja jeszcze nie widziałem - mówi radny Łukasz Gibała. - Patodeweloperka w Krakowie niestety kwitnie. Tam, gdzie nie można budować bloków, bo zabraniają tego plany miejscowe, deweloperzy wymyślili sposób na obejście tych przepisów. Kupują domek jednorodzinny albo bliźniaka i dzielą go na kilkanaście maleńkich mieszkań, z których każde ma po kilkanaście metrów kwadratowych - dodaje.
Metrów mało, za to zysk ze sprzedaży znaczny. Polski Związek Deweloperów do sprawy odnosi się krytycznie. - Teraz deweloperem może być każdy, kto ma działkę, trochę grosza i zacznie budować. Absolutnie przeciwko takim działaniom protestujemy. Jest to patopseudodeweloperka - komentuje Przemysław Dziąg z Polskiego Związku Firm Deweloperskich.
Przełomowy wyrok
Jednak najwięcej krytyki ostatnimi czasy spada właśnie na deweloperów. Teraz cegiełkę dołożył swoim wyrokiem Sąd Rejonowy dla Warszawy-Pragi.
- Sąd wskazuje jednoznacznie, że deweloperzy niewłaściwie naliczali powierzchnię pod ściankami działkowymi konsumentom, wprowadzając ich w błąd de facto, ponieważ ta powierzchnia nie powinna zostać naliczana - mówi dr Magdalena Durlik-Olszewska z kancelarii adwokackiej Lexinvest.
To pierwszy prawomocny wyrok. Sąd uznał, że deweloper nie może liczyć powierzchni pod ścianami działowymi do powierzchni netto, czyli tej ostatecznej, użytkowej. Do tej pory deweloperzy wskazywali, że można je przesuwać, więc można doliczyć powierzchnię pod nimi do metrażu mieszkania. Sąd się z tym nie zgodził.
- Żeby zmienić kształt mieszkania, należałoby dokonać technicznych zmian, które powodują koszty, zniszczenia lokali sąsiednich czy chociaż części tego mieszkania - zwraca uwagę dr Magdalena Durlik-Olszewska.
Sąd wprowadził tu rozróżnienie pomiędzy ścianami działowymi, które można swobodnie demontować, tak zwanymi przepierzeniami, a tymi, których usunięcie wymaga wkładu pracy. Deweloper liczył wszystkie wewnętrzne ściany.
- Przy założeniu, że taki konsument ma do odzyskania środki za około dwa, cztery, może pięć metrów kwadratowych, a średnia cena mieszkania za metr w Warszawie wynosi między 13 a 20 tysięcy, to jedno roszczenie takiego konsumenta pozostaje na poziomie 40 tysięcy złotych - zauważa Katarzyna Walków, radczyni prawna.
A takich mieszkań u jednego dewelopera może być setka. - Taki deweloper w bardzo sprytny sposób jest w stanie uzyskać dodatkowy zysk ze sprzedaży takiej inwestycji na poziomie około czterech milionów złotych - wylicza radczyni prawna.
"Nieuczciwa praktyka"
- To jest taka praktyka, która powtarza się od wielu lat: wliczanie innych powierzchni, teoretycznie nieużytkowych - powierzchnie pod skosami, powierzchnie pod schodami, powierzchnie balkonowe - przypomina prof. Aneta Zelek, ekonomistka z Zachodniopomorskiej Szkoły Biznesu.
- Są to praktyki godzące w konsumenta, są nieuczciwą praktyką, nie powinny być dozwolone - wtóruje jej Maciej Górka, ekspert do spraw rynku nieruchomości.
Prawniczki spodziewają się lawiny wniosków o zwrot pieniędzy. - Jest taki wyrok sądu, mamy też wiele wyroków innych, w których wprost deweloperzy takie sprawy wygrywali. Przepisy prawne nie do końca były w tym momencie jasne - twierdzi z kolei Przemysław Dziąg.
Na razie pojawił się szczególny wniosek. Ministra Funduszy i Polityki Regionalnej wysyła oficjalne pismo do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów z prośbą o zbadanie wzrostu marż deweloperskich w Polsce. - Ceny dyktuje rynek, wolna konkurencja, gra popytu z podażą - komentuje Przemysław Dziąg.
UOKiK na pismo czeka, bo podstaw do interwencji na razie nie widzi.
Autorka/Autor: Ewa Wagner
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock