Na Lotnisku Chopina, podczas przygotowywania jednego z samolotów do rejsu, w kabinie pojawił się dym. Przyczyną było prawdopodobnie zassanie resztek płynu do odladzania. Jak nas zapewniono, sytuacja nie stwarzała zagrożenia.
Do zdarzenia doszło na Lotnisku Chopina.
O sytuację zapytaliśmy Piotra Rudzkiego, rzecznika prasowego Lotniska Chopina. - To nie był pożar samolotu. W samolocie LOT, który stał na płycie bez pasażerów, glikol (płyn do odladzania - red.) spłynął na rozgrzane urządzenie samolotu i doszło do zapłonu glikolu. Zostało to szybko ugaszone. Cała akcja trwała 10 minut. Nie było żadnego zagrożenia ani dla pasażerów, ani dla obsługi – zapewnił Rudzki.
Zassał się płyn, w kabinie pojawił się dym
Z kolei Krzysztof Moczulski, rzecznik prasowy LOT-u zapewnił, że samolot nie był odladzany, ani nie było pożaru.
- Podczas przygotowywania samolotu typu Embraer 190, o znakach SP-LMB, do rejsu LO772 do Wilna, załoga uruchomiła zewnętrzne źródło zasilania (APU). Najprawdopodobniej, wskutek zassania resztek płynu do odladzania, w kabinie pojawił się dym - poinformował. - Personel kokpitowy i naziemny powiadomił służby, które nie stwierdziły zagrożenia - doprecyzował.
Moczulski także zapewnił, że w czasie tego zdarzenia na pokładzie samolotu nie było pasażerów. - Samolot wystartował w rejs do Wilna o godzinie 17:04 - dodał.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA