Bartłomiej M., były rzecznik Ministerstwa Obrony Narodowej, został prawomocnie skazany za reklamowanie wódki w mediach społecznościowych. Warszawski sąd okręgowy utrzymał w mocy wyrok skazujący go na karę 20 tysięcy złotych grzywny. Tym samym została oddalona apelacja, w której oskarżony domagał się uniewinnienia.
Wyrok Sądu Rejonowego dla m.st. Warszawy w tej sprawie zapadł w połowie lipca. Sąd zgodził się wówczas częściowo z oskarżeniem i skazał M. na 20 tysięcy złotych grzywny za niezgodne z prawem reklamowanie wódki w postach zamieszczanych na Twitterze. Obrońca M. złożył apelację od wyroku pierwszej instancji, domagając się jego uniewinnienia. W piątek rozpatrzył ją Sąd Okręgowy w Warszawie i zdecydował o jej nieuwzględnieniu. Były rzecznik MON nie pojawił się na sali rozpraw.
Sąd: posty M. były reklamą napoju alkoholowego
Sędzia Agnieszka Techman uzasadniła swoją decyzję tym, że sąd I instancji trafnie ustalił, że zamieszczanie treści przez M. na jego ogólnodostępnym koncie twitterowym stanowiło reklamę napoju alkoholowego. - Kwestię tę sąd pierwszej instancji bardzo starannie przeanalizował i uzasadnił - powiedziała sędzia.
Według sądu apelacyjnego posty M. były reklamą, a nie wpisami o charakterze informacyjnym dotyczącym drogi życiowej oskarżonego. - Zachwalanie, reklamowanie napoju alkoholowego okazywanego wraz z etykietą i stwierdzeniem, że jest to "prawdopodobnie najlepszy produkt", w jakiej formie powinien być podawany. Tego rodzaju treści nie pozostawiają żadnych wątpliwości, że intencją, celem i zamiarem oskarżonego była reklama tego produktu wbrew artykułowi 13. ustawy o przeciwdziałaniu alkoholizmowi i wychowaniu w trzeźwości - zaznaczyła sędzia.
Sąd apelacyjny nie zgodził się też z obroną, która twierdziła, że odbiorcą postów M. było wąskie grono znajomych. - Każda dowolna osoba mogła zapoznać się z tymi wpisami, dlatego był to niewątpliwie nieograniczony krąg osób - wskazał sąd.
Oskarżony o sprzedaż "Misiewiczówki" bez zezwolenia i nielegalną reklamę
Akt oskarżenia w tej sprawie trafił do sądu w maju ubiegłego roku. M. został w nim oskarżony o sprzedaż "Misiewiczówki" bez zezwolenia i reklamę tego alkoholu w internecie. W połowie lipca tego roku sąd rejonowy uznał, że znamiona czynu zabronionego wyczerpywało umieszczanie postów dotyczących wódki na Twitterze i skazał M. na karę 20 tysięcy złotych grzywny. Sąd nie przychylił się przy tym do zawartych w akcie oskarżenia zarzutów sprzedaży alkoholu bez zezwolenia i promowania alkoholu na stronie internetowej sklepu sprzedającego "Misiewiczówkę".
Kariera Bartłomieja M. i zatrzymanie przez CBA
M. to były rzecznik MON. W 2015 r. został szefem gabinetu politycznego ówczesnego ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza i rzecznikiem resortu. W 2016 r. powołano go też do rady nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej. We wrześniu tego samego roku poprosił ówczesnego szefa MON o zawieszenie w funkcjach w ministerstwie i zrezygnował z posady w PGZ. Miało to związek z publikacją "Newsweeka", z której wynikało, że M. miał proponować radnym PO w Bełchatowie przystąpienie do koalicji z PiS, sugerując, że w zamian zapewni im zatrudnienie w państwowej spółce. Sprawę badała prokuratura, która odmówiła wszczęcia śledztwa w listopadzie 2016 r.
W kwietniu 2017 r. M. został pełnomocnikiem PGZ ds. komunikacji, dwa dni później umowa została rozwiązana za porozumieniem stron ze skutkiem natychmiastowym. Dwa lata później M. został zatrzymany przez Centralne Biuro Antykorupcyjne w związku z prowadzonym przez prokuraturę w Tarnobrzegu śledztwem dotyczącym niegospodarności, powoływania się na wpływy oraz fałszowania dokumentów przy okazji zawierania umów przez Polską Grupę Zbrojeniową SA. W konsekwencji w czerwcu ubiegłego roku wraz z pięcioma innymi osobami został oskarżony w tej sprawie o działanie na szkodę PGZ i narażenie spółki na stratę 1,2 miliona złotych. Grozi mu za to do 10 lat więzienia. Były urzędnik spędził w areszcie pięć miesięcy. Wyszedł na wolność po wpłaceniu 100 tys. zł poręczenia majątkowego.
Źródło: PAP