Mężczyzna zatrzymany przez mokotowską policję miał grozić śmiercią 22-letniej sąsiadce i jej czteroletniemu synowi. Jest też podejrzany o oblanie rowerka dziecka żrącą substancją, która podrażniła dłonie i oczy chłopca. Podczas interwencji do policyjnej celi trafiła również partnerka 39-latka, ponieważ zarzucono jej utrudnianie zatrzymania, naruszenie nietykalności cielesnej policjantów oraz celowe uszkodzenie radiowozu. Obojgu grozi teraz więzienie.
Źródłem sąsiedzkiego konfliktu miał był dziecięcy rowerek pozostawiany przed wejściem do mieszkania 22-latki. Jak podaje mokotowska policja, 39-latek miał grozić kobiecie, że zrobi krzywdę jej i dziecku, jeśli jednoślad będzie nadal stał pod drzwiami. Pod koniec ubiegłego tygodnia doszło do zaostrzenia konfliktu.
- Mężczyzna spryskał kierownicę oraz ramę dziecięcego rowerka żrącą substancją. Kiedy czterolatek wsiadł na swój mały pojazd, zaczęły go piec rączki. Odruchowo niebezpieczną substancję wtarł w oczy. Sprawa wymagała interwencji lekarza. Dziecko z matką pojechało na pogotowie. Oczy udało się uratować, ale były bardzo podrażnione - relacjonuje Robert Koniuszy, oficer prasowy Komendy Rejonowej Policji Warszawa II.
Jak dodaje, kiedy 22-latka wróciła do mieszkania, po raz kolejny padła ofiarą gróźb ze strony sąsiada. Wtedy wezwała na miejsce policję. - Pokrzywdzona przekazała mundurowym, że sąsiad odgrażał się, że utnie głowę jej dziecku, zabije ją, połamie jej nogi i ręce i poderżnie jej gardło, jak będzie ciemno. Opowiedziała też, jak oblał rowerek jej synka żrącą substancją, narażając go na utratę zdrowia - wylicza Koniuszy. Mężczyzna miał też uszkodzić wcześniej kamerę monitoringu na klatce schodowej, ale urządzenie zdążyło zarejestrować jego poczynania.
On stawiał opór, ona porysowała radiowóz
Gdy policjanci udali się do mieszkania 39-latka, ten nie przyznawał się do winy. Stawiał też opór na wieść o zatrzymaniu. - Powiedział, że nie da się wyprowadzić z mieszkania i sam nie wyjdzie. Wobec czego mundurowi mu pomogli, stosując kajdanki i chwyty transportowe - wyjaśnia Koniuszy.
Przebieg zatrzymania utrudniała, zdaniem policji, partnerka 39-latka. Jak opisuje oficer prasowy mokotowskiej komendy, kobieta wyzywała i szarpała funkcjonariuszy. - W trakcie umieszczania podejrzanego w radiowozie kobieta zdjęła zegarek i ostrą częścią bransolety porysowała powłokę lakierniczą. Została obezwładniona i zatrzymana - dodaje Koniuszy.
Obojgiem zajęli się śledczy z mokotowskiego wydziału do walki z przestępczością przeciwko mieniu. Zatrzymanej przedstawiono zarzuty znieważenia policjantów, naruszenia ich nietykalności oraz umyślnego uszkodzenia radiowozu. Kobieta przyznała się do winy i została zwolniona do domu. Jej sprawa trafi do sądu, grozi jej do pięciu lat więzienia.
Policja: po powrocie z komendy znów groził
Na podobny wymiar kary może zostać skazany również 39-latek, jednak w jego przypadku lista zarzutów jest dłuższa. Prokurator zarzucił mu stosowanie gróźb karanych oraz narażenie czterolatka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
Początkowo mężczyzna został objęty policyjnym dozorem i otrzymał zakaz zbliżania się do pokrzywdzonej. - Szybko okazało się, gdzie mężczyzna ma nałożone na niego zakazy. Pierwsze, co zrobił po powrocie do siebie, to stanął przed drzwiami pokrzywdzonej i w akompaniamencie wulgaryzmów wykrzyczał, że teraz to ją na pewno zabije - opisuje Koniuszy.
Po tym incydencie mężczyzna został ponownie zatrzymany i usłyszał kolejny zarzut. Prokuratura wnioskowała natomiast o tymczasowy areszt. Sąd przychylił się do wniosku i zdecydował, że przed rozprawą 39-latek trafi tam trzy miesiące.
Informowaliśmy też o zatrzymaniu mężczyzny podejrzanego o pobicie dwóch kobiet w miejskim autobusie:
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: DarSzach / Shutterstock