Bez dostępu do świeżej wody i jedzenia - w takich warunkach Ryszard J. trzymał kilkanaście koni. Zwierzęta spały w błocie i oborniku. Były wygłodzone i poranione. "Pogotowie dla Zwierząt" musiało je odebrać rolnikowi. O interwencji poinformowało TVN Warszawa.
"Pogotowie" jużwcześniej dostawałosygnały, że Ryszard J. źle traktuje swoje zwierzęta. Pierwszą kontrolę przeprowadziło u niego w połowie grudnia 2010 roku. Wtedy inspektorzy ograniczyli się do pouczeń. Rolnik miał wyrzucić metrowej grubości obornik ze stajni, ścielić koniom słomę oraz zapewnić im stały dostęp do czystej wody. Zobowiązał się także rozpocząć leczenie zwierząt.
Konie grzęzły w bagnie i oborniku
Choć właściciel obiecał poprawę, nie dotrzymał słowa. Nie chciał także dopuścić do kolejnej kontroli pracowników urzędu gminy i powiatowego inspektoratu sanitarnego, którzy próbowali sprawdzić stan i warunki życia koni.
- Kiedy w minioną sobotę rano powtórnie pojawiliśmy się na miejscu, okazało się, że konie nie tylko nadal śpią w gnoju i nie mają dostępu do wody, ale po ostatnich roztopach jeszcze bardziej toną w bagnie – relacjonuje Grzegorz Bielawski z "Pogotowia dla Zwierząt". - W pomieszczeniach, gdzie przebywały zwierzęta, nadal znajdowały się haki i pręty, powodujące ich okaleczenia. Zwierzęta były w jeszcze gorszej kondycji niż miesiąc temu – opisuje Bielawski.
Bez żłobów, wody i ściółki
W pomieszczeniach, gdzie Ryszard J. trzymał konie, nie było ściółki, siana, żłobów ani wiader na wodę. Zwierzęta miały odparzone od odchodów brzuchy i poranione kopyta. Niektórym uniemożliwiało to chodzenie. Na dodatek teren, na którym przebywały, jest bardzo bagnisty. Zwierzęta przez cały czas grzęzły po stawy skokowe w błocie.
- Były zarobaczone i zawszawione, niektóre z nich przeraźliwie chude. Nie wszystkie miały bowiem należyty dostęp do jedzenia - opowiada Krystyna Kukawska, wiceprezes "Pogotowia dla Zwierząt". Niektóre były tak słabe, że nie mogły same wstać z obornika, na którym leżały.
Płoszył zwierzęta, rzucił się na inspektora
Inspektorzy postanowili zabrać Ryszardowi J. wszystkie zwierzęta. Rolnik nie chciał jednak do tego dopuścić. Rzucił się na jednego z inspektorów, a także płoszył zwierzęta, utrudniając ich załadunek. Potem postawił swój samochód w poprzek drogi, utrudniając wyjazd transportom z końmi. - Musiała interweniować policja – relacjonuje Bielawski.
Zwierzęta trafiły do domów tymczasowych. Ludzie, którzy udzieli schronienia, są przerażeni. – Podścieliliśmy im w boksie słomę, aby miały na czym spać. Gdy za godzinę przyszliśmy, nie było jej ani grama. Wszystko zjadły. Nie potrafią też pić wody z wiadra. Aby zaspokoić pragnienie, rozbijają kopytami zamarzniętą kałużę na podwórku przed stajnią i dopiero z niej piją – opowiada jeden z tymczasowych opiekunów.
Ryszardowi J. za znęcanie się nad zwierzętami grozi kara do dwóch lat pozbawienia wolności - informuje staż.
Jak dowiedział się portal tvnwarszawa.pl policjanci z Halinowa prowadzą już dochodzenie w tej sprawie.
js/par
Trzymał konie bez wody i jedzenia
Mapy dostarcza Targeo.pl
Źródło zdjęcia głównego: | tvn24.pl, wroclaw.pl