Te stare dzieci boją się umierać gdzie indziej

[object Object]
Pożar w domu opiekiMateusz Szmelter, tvnwarszawa.pl
wideo 2/4

Kto się zajmie naszymi dziećmi jak umrzemy? Zapłakali. "Bogata społecznica" sama się znalazła. I wybudowali dom, gdzie każde z ich dzieci dostało swój "pokój do spokojnego umierania". W święta budynek stanął w ogniu.

Dachu nie ma. Na poddaszu pobojowisko. W kącie kawałek nadpalonego łóżka. Jeszcze niedawno ktoś na nim spał. Większość spalonych mebli strażacy wyrzucili do kiedyś ładnego ogródka po akcji. Wszędzie walają się nadpalone książki, puchary, jakiś telefon, wełna. Druty najpewniej stopiły się pod wpływem temperatury.

Tylko w czarnej od dymu cukierniczce nadal jest krystalicznie biały cukier.

Co nie spłonęło, ocieka, gnije.

Pożar, który w Boże Narodzenie wybuchł w "domu do umierania" w Wawrze, gasiło kilkudziesięciu strażaków. Płomienie ograbiły jego mieszkańców ze wszystkiego. Jest Wielkanoc, a jego mieszkańcy niczego nie odzyskali. Nic nie mają i nie są u siebie. A nie chcą żyć i umierać nigdzie indziej.

Ten dom zbudowali ich rodzice. Te dzieci mają teraz po kilkadziesiąt lat. I potrzebują pomocy.

Odrębni

Ulica Odrębna. Wielkie domiszcze. Ponad tysiąc metrów kwadratowych. Kilkanaście pokoi jedno- i dwuosobowych. Wszystkie z łazienkami. Sale do odpoczynku i zabawy, stołówka, duża kuchnia. Obok duży ogród. Z ławkami i miejscem na grilla. Normalnie pałac.

Przed pożarem mieszkało tam nawet 30 osób. Moi rozmówcy powiedzą: niepełnosprawne dzieci. Choć wszyscy lokatorzy są wiekowi.

Jadwiga ma ponad 80 lat, Dorota blisko 60, jest niepełnosprawna.

Jadwiga: - Dorota to moje dziecko, jedyne.

Dorota w pokoju, w którym siedzimy, ma spokojnie umrzeć. Tego życzy sobie jej matka. Ogień akurat z jej pokojem obszedł się łagodnie.

Ale jak to?

Dom został wybudowany w czasach trudnych - końcówka lat 80.

Jadwiga: - Całe swoje życie ukierunkowaliśmy na Dorotę. Jeżeli Dorota szła do przedszkola, ja do przedszkola szłam pracować, jeżeli chodziła do szkoły ja również pracowałam w szkole. Jednak po szkole podstawowej nastąpiła pustka, okazało się, że w Polsce nie ma miejsca dla takich osób jak moja córka.

Radzili sobie sami. Założyli Zakład Pracy Chronionej. Zatrudnili córkę i kilkanaście innych niepełnosprawnych intelektualnie osób. Składali długopisy i pudełka. Wszyscy mieli zapracować na swoje renty, chociaż te najniższe. Tak było przez 21 lat.

Jadwiga: - Problem zaczął się wtedy, kiedy uświadomiliśmy sobie, że dobrze jest, póki rodzice żyją, ale co będzie, kiedy nas zabraknie?

Na tej działce umarł jej syn

Los sprzyjał. Sąsiadką zakładu, gdzie niepełnosprawni składali pudełka, była starsza kobieta. Jadwiga mówi o niej "bogata społecznica". Miała działkę w Wawrze. Oddała ją niepełnosprawnym. Zupełnie za darmo.

Jadwiga: - Powiedziała, że ją (działkę) chętnie odda, żeby wybudować dom, ponieważ ona sama była matką malutkiego, adoptowanego chłopca z zespołem Downa.

Jadwiga i inni rodzice dzieci niepełnosprawnych pomyśleli: założymy fundację, wybudujemy dom, gdzie nasze dzieci zamieszkają, kiedy umrzemy. Albo kiedy zabraknie nam zdrowia. My będziemy ich odwiedzać. A jak umrzemy, to fundacja zorganizuje im pogrzeb.

Każdy dał, ile mógł. Każdy zapłacił za każdy metr pokoju, w którym miało zamieszkać jego syn lub córka. Na tak zwane części wspólne szukali sponsorów.

Kobiety szyły zasłony, narzuty. Mężczyźni robili meble. Wszyscy zwozili ulubione przedmioty przyszłych mieszkańców.

Juliusz, brat jednej z podopiecznych: – Pracowałem wtedy w duńskiej firmie, która robiła meble. Po kosztach zrobiliśmy do wielu pokoi.

Po dwóch latach można się było wprowadzać. Niedługo potem "bogata społecznica" zmarła, a w domu zamieszkał jej syn. Też już nie żyje.

I wielu z rodziców odeszło, nie przypuszczając, że ich dzieci będą zmuszone wynieść się stąd. Donikąd.

Pożar na święta

Po pogorzelisku oprowadza mnie Juliusz, 62-latek. Ten od duńskich mebli. Mężczyzna na Odrębnej odwiedza swoją młodszą o dwa lata siostrę – Balbinę. Sam ma trójkę dzieci. Wcześniej – do jego siostry - przychodziła matka, już nie żyje.

Jan o przyczynach pożaru: - Najprawdopodobniej doszło do zwarcia elektrycznego. Instalacja robiona była w latach 90. Poszła iskra i…

Były święta Bożego Narodzenia. Późny wieczór.

Jadwiga: - Proszę sobie wyobrazić wieczór, wyją syreny. Niektórzy są już w łóżkach, inni pod prysznicem. Nagle wchodzą opiekunowie i zaczynają ewakuację, trauma i żal są w moim sercu do dziś.

Na szczęście nikt nie zginał ani nie został ranny.

[object Object]
Spalony dach w domu pomocy społecznejMateusz Szmelter / tvnwarszawa.pl
wideo 2/3

Ewakuacja

Balbina na rozmowę przychodzi z zajęć wokalnych.

Jakaś odważna para wychodzi na środek i zaczyna tańczyć. Starsza pani z zespołem Downa śpiewa do mikrofonu "Byłam Różą" Kayah. Inni przygrywają jej na instrumentach. Są smutni, ale oczy im się świecą.

Balbina idzie niechętnie, wolałaby zostać na zajęciach.

Wspomina pożar: - Stefan (opiekun - red.) powiedział, żebyśmy poszli na podwórko. Później do samochodu, a później do autobusu. Kasia, koleżanka, bardzo płakała.

Noc spędzili w hotelu. Później wrócili do domu, ale nie wszyscy.

Nigdy na zawsze

Ewy rzeczy już nie ma w jej pokoju. Na środku stoją tylko dwa odwrócone w różnych kierunkach fotele, inne meble są przykryte folią. Pokój był zalany. 50-latka wskazuje na balkon i zdradza, że tam spotykali się z sąsiadem na plotki. Pokazuje też nową fryzurę.

Krystyna Krzekotowska, matka Ewy: - Musieliśmy brać sprawy w swoje ręce, a nie czekać, aż coś nam spadnie z nieba. No i myśleliśmy, że to będzie już na zawsze.

Tymczasem podczas akcji strażaków, zalany został cały pion. Nadzór budowlany kazał wyprowadzić się mieszkańcom kilku pokoi. Także Ewie.

Krystyna Krzekotowska: - Podczas ubiegłorocznej kampanii wyborczej kandydowałam na prezydenta Warszawy. Na debatę zorganizowaną przez fundacje działające na rzecz osób niepełnosprawnych przyszły tylko dwie osoby: ja i Jan Śpiewak.

Smutne.

Tu luz

Sławomir czeka w pokoju swojej siostry. Jest sam. Grażyna musiała się wyprowadzić. Mieszkała pod Ewą.

Wcześniej całe życie z matką. - Poświęciła jej całe swoje życie – wspomina Sławomir. Kiedy umarła siostra trafiła do niego. - Nie mogłem się nią zaopiekować, mam rodzinę na utrzymaniu – tłumaczy się. Zaczął szukać domu opieki.

- Odwiedzałem różne domy, ale wszędzie coś mi nie grało, aż trafiłem na Odrębną. Tutaj jest wesoło, tego nie będzie w molochu stuosobowym. Gdzie wszystko jest jak w wojsku. Tutaj jest luz.

Przyjaźń

Grażyna w pokoju mieszkała z Mariolą. Były jak siostry. Zawsze razem. Gdyby Sławomir chciał zabrać siostrę do domu, to tylko w pakiecie. Z koleżanką.

Sławomir: - Mariolę znał tu każdy, każdego witała. Podbiegała i mówiła "lubię Cię". To jej ksywa.

Obie trafiły do Międzylesia. – One się tam nie odnajdują. Boją się wyjść z pokoju, ponieważ tam trafiają osoby, tak zwane trudne przypadki, przykute do łóżka.

Z Mariolą i Grażyną do Międzylesia trafiła też Katarzyna. – Kiedy przychodziłem na Odrębną miałem z nią bardzo dobry kontakt. Witaliśmy się, rozmawialiśmy. Tam nawet nie odpowiada mi dzień dobry. Patrzy błędnym wzrokiem, jakby mnie nie widziała. Nie ma z nią kontaktu.

Dziewczyny chcą wracać. Do domu.

Wszystko kosztuje

Muszą czekać. Budynek był co prawda ubezpieczony, ale pieniądze do fundacji jeszcze nie dotarły. Rodzice już teraz twierdzą, że to co dostaną, na odbudowę nie wystarczy. Zbierają pieniądze na odmalowanie pokoi, ponowne wyposażenie wnętrz, ale, żeby prace rozpocząć potrzebne są ekspertyzy, za które zapłacić póki co muszą sami. Eksperci maja ocenić szkody oraz przygotować nowe projekty. Wszystko kosztuje.

Krystyna Krzekotowska: - Za samą ekspertyzę straży pożarnej musimy zapłacić 20 tysięcy złotych.

Jeżeli pieniądze uda się zebrać, podopieczni wrócą do domu.

- Nigdzie nie będą mieć lepiej – przekonuje mnie Sławomir.

Wszyscy wierzą, że pomoc przyjdzie.

Jadwiga idzie z laską, pod ręką trzyma 60-letnią córkę. Dorota od czasu do czasu tam nocuje.

Jadwiga: - Ale gdzie będzie nocowała, jak mnie zabraknie?

LINK DO ZBIÓRKI

Klaudia Ziółkowska

Pozostałe wiadomości

Reporter TVN24 Paweł Łukasik był w poniedziałek rano nad Wisłą, monitorując alarmująco niski poziom rzeki. Wówczas zauważył tam przedmiot przypominający broń. Na miejsce przyjechała policja. Funkcjonariusz w woderach wyciągnął przedmiot z wody. 

Przedmiot przypominający broń leżał na dnie Wisły

Przedmiot przypominający broń leżał na dnie Wisły

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Zakończyła się wspólna kontrola Narodowego Funduszu Zdrowia oraz Rzecznika Praw Pacjenta w Mazowieckim Centrum Leczenia Chorób Płuc i Gruźlic w Otwocku zlecona po śmierci 11-miesięcznej pacjentki. Kontrolerzy ustalili, że w placówce brakowało podstawowego sprzętu, a personel nie podjął w odpowiednim czasie działań adekwatnych do stanu zdrowia dziecka. Na szpital nałożono karę finansową.

11-miesięczna dziewczynka zmarła w szpitalu. Kontrola wykazała szereg uchybień

11-miesięczna dziewczynka zmarła w szpitalu. Kontrola wykazała szereg uchybień

Źródło:
tvnwarszawa.pl

W Parku Szymańskiego na warszawskiej Woli traktor wjechał na fontannę umieszczoną w poziomie chodnika. Konstrukcja nie wytrzymała, a pojazd zapadł się do środka. Służby pracują nad wyciągnięciem ciągnika, co może nie być proste. Jak dowiadujemy się w urzędzie dzielnicy firma, do której należy pojazd nie miała pozwolenia na wjazd na teren parku.

Traktor wjechał na fontannę. "Wpadł do środka na głębokość około metra"

Traktor wjechał na fontannę. "Wpadł do środka na głębokość około metra"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Na Starym Mieście w Warszawie przechodnie zaalarmowali strażników miejskich o nieprzytomnej kobiecie, która leży przy schodach ruchomych. Funkcjonariusze ruszyli na pomoc 47-latce, która - jak się okazało - miała poważnie uszkodzoną dłoń.

Leżała przy ruchomych schodach z głową opartą o ścianę

Leżała przy ruchomych schodach z głową opartą o ścianę

Źródło:
tvnwarszawa.pl

W poniedziałek rano przed Belwederem spłonął plecak. Na miejscu zdarzenia policjanci zatrzymali 57-latka, który jest podejrzany o wzniecenie pożaru.

Incydent przy Belwederze. "Mężczyzna podpalił plecak i zostawił przy ogrodzeniu"

Incydent przy Belwederze. "Mężczyzna podpalił plecak i zostawił przy ogrodzeniu"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Na warszawskim bazarze Wolumen doszło do sprzeczki pomiędzy sprzedającymi. Jeden z nich został ranny. Policja zatrzymała dwie osoby.

Awantura na bazarze. Jedna osoba zabrana do szpitala, dwie na komendę

Awantura na bazarze. Jedna osoba zabrana do szpitala, dwie na komendę

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Policjanci z warszawskiego Śródmieścia zatrzymali 40-latka podejrzanego o śmiertelne pobicie kolegi. Do zatrzymania doszło po dziewięciu miesiącach od zdarzenia, bo początkowo przyjęto, że była to śmierć z przyczyn naturalnych. W śledztwie ustalono, że było inaczej.

Pokój zamknięty od środka, na podłodze ciało. Długo myśleli, że to naturalna śmierć

Pokój zamknięty od środka, na podłodze ciało. Długo myśleli, że to naturalna śmierć

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Do niebezpiecznego zdarzenia doszło w niedzielę na Woli. Tuż przy bazarze Olimpia postrzelono mężczyznę. Policja zaapelowała do świadków zdarzenia o kontakt. Wciąż trwają poszukiwania sprawcy.

Strzał w kierunku policjantów i ranny przechodzień. Apel policji

Strzał w kierunku policjantów i ranny przechodzień. Apel policji

Aktualizacja:
Źródło:
Kontakt24, tvnwarszawa.pl

Mężczyzna, którego ciało znaleziono w sobotę w mieszkaniu wikariusza na plebanii parafii w Drobinie, to 29-letni mieszkaniec województwa łódzkiego. Zebrane przez policję materiały w tej sprawie przekazano w poniedziałek do prokuratury w Sierpcu. Zostało wszczęte śledztwo.

Ciało w mieszkaniu wikariusza. Nowe ustalenia, decyzja o sekcji i śledztwo

Ciało w mieszkaniu wikariusza. Nowe ustalenia, decyzja o sekcji i śledztwo

Źródło:
PAP

Jak zobaczyłem podręcznik do pierwszej klasy, gdzie dzieciom tłumaczy się, co to jest LGBT, lesbijki, geje i tak dalej, że to są ludzie, którzy się kochają, że to są nowoczesne rodziny, to przerażenie bierze - mówił w niedzielę na dożynkach w Kowali-Stępocinie poseł PiS Marek Suski. "Plecie, co mu ślina na język przyniesie. Wstyd" - skomentował poseł PO z Radomia Konrad Fryszak.

Marek Suski na dożynkach. "Plecie, co mu ślina na język przyniesie"

Marek Suski na dożynkach. "Plecie, co mu ślina na język przyniesie"

Źródło:
tvn24.pl

Policjanci wyjaśniają sprawę włamania i kradzieży w jednostce Ochotniczej Straży Pożarnej w Jędrzejniku. Sprawcy, prawdopodobnie wchodząc przez okno, wynieśli sprzęt o wartości niemal 20 tysięcy złotych.

Włamanie do strażaków ochotników, skradziono sprzęt wart prawie 20 tysięcy złotych

Włamanie do strażaków ochotników, skradziono sprzęt wart prawie 20 tysięcy złotych

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Kierowca busa potrącił śmiertelnie rowerzystę, który przejeżdżał przez przejście dla pieszych. Szczegóły zdarzenia wyjaśniają policjanci pod nadzorem prokuratora.

Tragiczny wypadek na przejściu dla pieszych, nie żyje rowerzysta

Tragiczny wypadek na przejściu dla pieszych, nie żyje rowerzysta

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Policjanci zatrzymali pijanego kierowcę forda. Jak podali, mężczyzna miał dwa promile alkoholu w organizmie. Okazało się też, że ma zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych. W jego ujęciu pomogło anonimowe zgłoszenie.

Prowadził auto po pijanemu, policjanci dostali anonimowe zgłoszenie

Prowadził auto po pijanemu, policjanci dostali anonimowe zgłoszenie

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Kierowca auta osobowego dachował w Łomiankach. 29-latek prowadził samochód pod wpływem alkoholu, został zatrzymany.

Pijany kierowca dachował w Łomiankach

Pijany kierowca dachował w Łomiankach

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Tragedia w jednym z legionowskich bloków. Jak informują służby, w spalonym mieszkaniu znaleziono ciało.

Ogień w bloku, zginęła jedna osoba

Ogień w bloku, zginęła jedna osoba

Źródło:
tvnwarszawa.pl, PAP

Z utrudnieniami musieli się liczyć w niedzielę pasażerowie Szybkiej Kolei Miejskiej oraz Kolei Mazowieckich. Doszło do usterki.

Uszkodzona sieć trakcyjna na stacji Warszawa Centralna

Uszkodzona sieć trakcyjna na stacji Warszawa Centralna

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Służby interweniowały w sobotę wieczorem na Ochocie, gdzie kierowca auta osobowego zablokował torowisko. Z pierwszych ustaleń wynika, że mężczyzna zasłabł.

Uderzył w sygnalizator, wjechał na tory

Uderzył w sygnalizator, wjechał na tory

Źródło:
Kontakt24, tvnwarszawa.pl

31-letnia kobieta poprosiła policję o pomoc w związku z zachowaniem agresywnego partnera, który miał ją uderzyć. Policjanci zatrzymali nie tylko agresora, ale także poszkodowaną, bo - jak się okazało - była poszukiwana.

Wezwała policję do agresywnego partnera, sama też została zatrzymana

Wezwała policję do agresywnego partnera, sama też została zatrzymana

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Na terenie przyszłej siedziby TR Warszawa rozpoczęły się prace archeologiczne. Ratusz zapowiada, że w przyszłym roku wyłoniony zostanie wykonawca inwestycji. Budynek być budowany jednocześnie z Muzeum Sztuki Nowoczesnej, ale powstanie nie szybciej niż za kilka lat.

Pierwszy krok do budowy siedziby TR Warszawa

Pierwszy krok do budowy siedziby TR Warszawa

Źródło:
PAP, tvnwarszawa.pl

Aktywiści i aktywistki z Ostatniego Pokolenia stanęli w sobotę rano w wyschniętym korycie Wisły. Woda sięgała im do kostek. Akcją chcieli zwrócić uwagę na skutki zmian klimatycznych i brak reakcji rządzących.

Aktywistki weszły do wyschniętej Wisły

Aktywistki weszły do wyschniętej Wisły

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Kobieta została zaatakowana w centrum Warszawy przez rowerzystę. "Uderzył mnie pięścią w twarz" - napisała w mediach społecznościowych i opublikowała zdjęcie swojej twarzy z podbitym okiem. Sprawą zajmuje się śródmiejska policja.

"Wyskoczył z roweru i za nic uderzył mnie w twarz"

"Wyskoczył z roweru i za nic uderzył mnie w twarz"

Źródło:
tvnwarszawa.pl