Tajemnicza śmierć Ireny Dziedzic. Prokuratura zakończyła śledztwo

Źródło:
PAP
Irena Dziedzic
Irena Dziedzic
TVN24
Irena DziedzicTVN24

Śmierć Ireny Dziedzic obrosła legendą, powodem były nietypowe okoliczności ujawnienia tej informacji oraz podejrzenie oszustwa, bo w ostatnich tygodniach życia dziennikarka wypłaciła z konta sporą sumę pieniędzy i podpisała notarialnie dokumenty. Prokuratura przez blisko dwa lata prowadziła w tej sprawie śledztwo. Teraz zostało umorzone. 

Prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie śmierci Ireny Dziedzic (właściwie Sylwii Ireny Dziedzic) po blisko dwóch latach od odejścia prezenterki "Tele-Echa".

Postępowanie prowadzone było w kierunku nieumyślnego spowodowania jej śmierci, ale także w związku z podejrzeniem oszustwa, bo w ostatnich tygodniach życia wypłaciła z konta sporą sumę pieniędzy i podpisała notarialnie dokumenty upoważniające opiekującą się nią kobietę do jej rachunku bankowego, a także do reprezentowania Dziedzic w urzędach, sądach czy placówkach służby zdrowia.

"Przekroczenie uprawnień przez notariusza"

Prokuratura badała także wątek ewentualnego przekroczenia uprawnień przez notariusza, który te umowy przygotował. W momencie sporządzania dokumentów, Dziedzic miała być "nieświadoma znaczenia podejmowanych czynności" ze względu na pogarszający się stan zdrowia. W materiałach śledztwa, do których dotarła Polska Agencja Prasowa, napisano: "brak czynu zabronionego". Zanim śledczy doszli do takiego wniosku, wykonano szereg ustaleń oraz badań, w tym toksykologicznych.

Śmierć Ireny Dziedzic obrosła legendą ze względu na nietypowe okoliczności ujawnienia tej informacji. Prezenterka zmarła 5 listopada 2018 roku w wieku 93 lat, ale informację przekazał dopiero 12 stycznia 2019 roku ksiądz Andrzej Luter z kwartalnika "Więzi".

14 stycznia Dziedzic została pochowana na cmentarzu w Laskach. Dopiero wówczas opinia publiczna zainteresowała się losem niegdyś największej gwiazdy rodzimej telewizji.

Kłopoty finansowe

W toku śledztwa ustalono, że Irena Dziedzic mieszkała na Saskiej Kępie samotnie i miała kłopoty finansowe. 29 września 2012 roku zawarła notarialnie "umowę dożywocia" z obcym dla niej Bogdanem B. Zgodnie z zapisem umowy, został on właścicielem budynku wypłacając Dziedzic 235 tysięcy złotych oraz 4500 złotych każdego miesiąca, aż do jej śmierci.

Według jego zeznań, Dziedzic "nie miała rodziny i nie miał jej kto pomóc", ale prezenterka nie oczekiwała od właściciela wsparcia na co dzień. B. pozostawał w kontakcie z sąsiadem Dziedzic, "na wszelki wypadek". Telefon zadzwonił 23 października 2018 roku.

Sąsiad przekazał B. informację, że Irena Dziedzic jest w bardzo złym stanie, a w jej domu przebywa "jakaś pani doktor o imieniu Basia" i opiekunka z Ukrainy. Bogdan B. miał też uzyskać informację, że wspomniana w rozmowie "pani Basia" przyprowadzała do domu Dziedzic notariusza.

Właściciel zeznał później, że zastał prezenterkę przytomną, ale kontakt z nią był utrudniony, "przeplatała rzeczy prawdziwe z urojonymi". Zmartwieni stanem Ireny Dziedzic sąsiad oraz właściciel domu próbowali umówić domową wizytę lekarską dla prezenterki.

Gdy wrócili, zastali lokatorkę ciężko oddychającą, leżącą na złożonej kanapie pod kocem. "Ubrana była w koszulę nocną, spała" – powiedział świadek. W jego ocenie warunki, w których żyła Dziedzic były "urągające", prezenterka miała "przebywać w ciemności". Okazało się także, że 93-latka miała niezdjęte szwy po złamaniu i operacji nogi sprzed kilku miesięcy. Bogdan B. zawiadomił prokuraturę.

"Nie chciała wrócić do domu"

25 października Dziedzic została zabrana przez pogotowie ratunkowe do Szpitala Grochowskiego. Jak wynika z załączonej do akt śledztwa dokumentacji medycznej, powodem hospitalizacji była przewlekła niewydolność krążenia z bradykardią, czyli zbyt wolno bijącym sercem.

Początkowo stan zdrowia Dziedzic miał się poprawiać, ale 4 listopada sytuacja uległa zmianie. Według zeznań jednego ze świadków pokrzywdzona nie chciała wracać do domu, traciła kontakt z rzeczywistością. Zgon stwierdzono 5 listopada o godzinie 13.

Prokuratura przesłuchała "panią Basię" w związku w kontrowersjami pojawiającymi się wokół jej osoby. Okazało się, że kobieta, która w ostatnich miesiącach życia towarzyszyła Dziedzic i dbała o jej zdrowie, jest lekarzem i poznała gwiazdę "Tele-Echa" w przychodni przy Emilii Plater.

Irena Dziedzic

Kobiety zaprzyjaźniły się gdy "pani Basia" wysłuchała problemów Dziedzic związanych z postępowaniem lustracyjnym w IPN. Świadek zeznała, że dla niej Irena Dziedzic była "idolką" i "sławną dziennikarką". Opiekowała się 93-latką, gdy wiosną 2018 roku złamała nogę i leżała w szpitalu na Wołoskiej.

"Pani Basia" – jak zeznała - przygotowała dom Ireny Dziedzic na jej powrót ze szpitala. Z jej zeznań wynika, że w domu na Saskiej Kępie nie było pościeli ani łóżka. "Mieszkanie było brudne, zarobaczone, panował fetor, nie było ani jednej rzeczy nadającej się do ubrania. Naczynia były brudne, kuchenka gazowa uległa rozszczelnieniu i ulatniał się gaz" – zeznała.

Lekarka poinformowała, że do domu zgłaszali się różni wierzyciele, którzy domagali się zapłaty za wykonane usługi, przychodziły też bardzo wysokie rachunki. Okazało się, że emerytura Dziedzic jest zajęta przez komornika. Dlatego "pani Basia" poprosiła o upoważnienie jej do rachunków bankowych, na które Bogdan B. przelewał pieniądze sławnej lokatorce.

Według świadka Irena Dziedzic rozumiała, jakie dokumenty podpisała notarialnie. "Odpowiadała, że rozumie. Samą siebie tylko pilnowała, żeby podpisać się imieniem Sylwia" – zeznała świadek. Potwierdziła to także notariusz Anna Z., która oceniła Dziedzic jako "bardzo sprawną intelektualnie".

Barbara W. zatrudniła dwie opiekunki z Ukrainy, które zajmowały się Ireną Dziedzic, dbały o porządek w domu, podawały lekarstwa. Pokrzywdzona miała przy łóżku zamontowany dzwonek, by mogła w każdej chwili wezwać pomoc. Według "pani Basi", 93-latka do końca swoich dni zachowywała się logicznie, nie pozwalała niczego ze sobą robić bez wyraźnej zgody, dopisywał jej apetyt.

"Trzymała pozę gwiazdy"

Jak zeznała jedna z opiekunek, codziennie dopominała się parówek na śniadanie, chociaż poza nimi nie jadła w ogóle mięsa.

"Trzymała pozę gwiazdy, którą cały czas się czuła. Chwaliła się, że nie robiła żadnych operacji plastycznych. Sprawiała jednak wrażenie, że ma żal do całego świata, że została wyrzucona z telewizji. Oglądała telewizję i komentowała" – zeznała "pani Basia".

Według jej relacji Dziedzic "nie była spokojną osobą. Żyła w przeświadczeniu, że ma dużo pieniędzy i stać ją na wszystko. Zażyczyła sobie np. zestawu do manicure. Dostawała furii, gdy mówiłam, że na coś brakuje pieniędzy" Barbara W. uważała, że należycie opiekowała się pokrzywdzoną, "żadnych jej środków nie przeznaczyła na swoje potrzeby", często "dokładała z własnej kieszeni" i czuła się "wypędzona" przez Bogdana B. w dniu 25 października.

Badania toksykologiczne potwierdziły u Dziedzic obecność leków, odpowiadającą "terapeutycznym stężeniom", a z opinii sekcji zwłok pokrzywdzonej wynika, że zmarła w wyniku przewlekłych wielonarządowych zmian chorobowych, czyli z przyczyn naturalnych.

Bez zażalenia

Śledztwo zostało umorzone 28 sierpnia, po tym jak udało się przesłuchać przebywające na Ukrainie opiekunki Ireny Dziedzic. O zakończeniu postępowania w piątek poinformował portal fakt24.pl Prokurator zaznaczył, że "w ostatnim okresie swojego życia osoby życzliwe pokrzywdzonej zapewniły jej odpowiednią i adekwatną do jej stanu zdrowia opiekę oraz zabezpieczyły i zaspakajały potrzeby bytowe, osobiste i materialne".

Na postanowienie o umorzeniu postępowania przysługuje zażalenie. Nikt takiego zażalenia nie złożył.

Irena Dziedzic urodziła się 20 czerwca 1925 r. w Kołomyi (dziś Ukraina). Przed II wojną światową była uczennicą żeńskiej szkoły podstawowej, wychowanką w internacie s. felicjanek we Lwowie. Maturę zdała eksternistycznie w Krakowie.

Pracę zawodową rozpoczęła w 1946 r. w "Echu Krakowa" , później zatrudniła się na krótko we wrocławskim "Słowie Polskim". Od 1948 r. pracowała w Warszawie, początkowo jako depeszowiec w "Głosie Ludu", a następnie w "Expressie Wieczornym". Od 1952 r. pracowała w Polskim Radiu.

W 1956 r. pojawiła się w TVP, gdzie przez 25 lat (do kwietnia 1981 r.) tworzyła i prowadziła program publicystyczno-rozrywkowy Tele-Echo. W latach 1965-1968 była także jedną z trojga prowadzących Dziennik TV. W latach 1977-1981 była ponadto twórcą i kierownikiem redakcji kulturalnej w Dzienniku TV.

Prowadziła również program "Wywiady Ireny Dziedzic". Wystąpiła w kilku filmach. Była autorką książki "Teraz Ja. 99 pytań do mistrzyni telewizyjnego wywiadu". Przez cztery lata (2002-2006) co tydzień można było słuchać jej publicystycznych felietonów pt. "Punkt widzenia" w Programie I Polskiego Radia. Po felietonie, w którym mówiła o lustracji, ze współpracy zrezygnowano.

W 2006 r., gdy media wymieniły jej nazwisko wśród dziennikarzy, którzy w czasach PRL mieli być tajnymi współpracownikami SB, wystąpiła o autolustrację. W 2013 r. Sąd Apelacyjny prawomocnie uznał, że nie była kłamcą lustracyjnym. W 2014 roku Sąd Najwyższy potwierdził wyrok SA, oddalając kasację prokuratora generalnego.

Autorka/Autor:kz/ran

Źródło: PAP

Pozostałe wiadomości

Saturn - kundel z podwarszawskiego schroniska - stał się dawcą nerki dla rasowego owczarka z hodowli. Fundacja zajmująca się ochroną zwierząt informuje teraz, że lekarz weterynarii, który okaleczył psa, usłyszał wyrok.

Wyciął nerkę Saturnowi i przeszczepił innemu psu. Sąd skazał lekarza weterynarii

Wyciął nerkę Saturnowi i przeszczepił innemu psu. Sąd skazał lekarza weterynarii

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Pięć tysięcy złotych mandatu i 10 punktów karnych kosztowało 20-latka driftowanie na parkingu przed sklepem w Piasecznie. Wszystkiemu przyglądali się członkowie jego rodziny, a ojciec tłumaczył, że "młody tylko uczy się jeździć".

Driftował na parkingu. Jego ojciec tłumaczył, że "młody tylko uczy się jeździć"

Driftował na parkingu. Jego ojciec tłumaczył, że "młody tylko uczy się jeździć"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

- Skrzywdził rodzinę, odebrał ojca dzieciom - mówią o Łukaszu Ż. żona i matka zmarłego 37-letniego Rafała. Podejrzany o spowodowanie śmiertelnego wypadku na Trasie Łazienkowskiej w czwartek zostanie przewieziony z Niemiec do Polski. Prokuratura przedstawi mu zarzuty.

Matka ofiary wypadku na Trasie Łazienkowskiej o Łukaszu Ż.: zasługuje na najwyższą karę, jaka jest w Polsce

Matka ofiary wypadku na Trasie Łazienkowskiej o Łukaszu Ż.: zasługuje na najwyższą karę, jaka jest w Polsce

Źródło:
"Uwaga!" TVN, tvnwarszawa.pl

- Moją rolą, jako mamy, jest zadbać o to, żeby dzieci nie zapomniały, jaki był tatuś. Każdej nocy o tym rozmawiamy, krzyczymy: "tatusiu, kochamy cię" - tak mówi wdowa po panu Rafale, który zginął dwa miesiące temu w wypadku na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie. Auto, którym jechała cała rodzina, staranował swoim samochodem Łukasz Ż. 14 listopada mężczyzna trafi z Niemiec prosto w ręce polskich służb.

"Każdej nocy krzyczymy do taty: dobranoc, tatusiu, kochamy cię"

"Każdej nocy krzyczymy do taty: dobranoc, tatusiu, kochamy cię"

Źródło:
Fakty TVN

W miejscowości Jedlińsk pod Radomiem dachowała karetka, która wracała z wezwania, bez pacjenta. "Jechało nią dwóch mężczyzn, jeden z nich poniósł śmierć na miejscu, drugi trafił do szpitala" - podała policja. Prokuratura wyjaśnia, kto był sprawcą wypadku.

Dachowała karetka, zginął ratownik. Prokuratura: ambulans wjechał na czerwonym świetle

Dachowała karetka, zginął ratownik. Prokuratura: ambulans wjechał na czerwonym świetle

Aktualizacja:
Źródło:
tvnwarszawa.pl, PAP

Policjant z Ostrołęki wracał po służbie do domu, gdy zobaczył siedzącego na poboczu mężczyznę. Pieszy był wyraźnie zdezorientowany, na nogach miał klapki. Funkcjonariusz pomógł wyziębionemu mężczyźnie, który miał zamiar pieszo dotrzeć do domu. Miał jeszcze 30 kilometrów.

Siedział na poboczu, na nogach miał klapki. Mówił, że idzie do domu

Siedział na poboczu, na nogach miał klapki. Mówił, że idzie do domu

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Twarz miał zakrytą szalikiem, a na głowie kaptur. Groził pracownikom stacji paliw przedmiotem przypominającym broń palną. Ukradł pieniądze z kasy i uciekł w kierunku drogi wojewódzkiej numer 7.

Pracownikom stacji paliw groził bronią, uciekł z gotówką

Pracownikom stacji paliw groził bronią, uciekł z gotówką

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Zakończyło się śledztwo w sprawie ataku w szkole w Kadzidle (Mazowieckie). 18-letni Albert G. zaatakował uczniów. Do szpitali trafiły trzy osoby. Tuż po zdarzeniu nożownik usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa wielu osób. Po roku od zdarzenia stanie przed sądem.

"Planował zabójstwo co najmniej ośmiu uczniów"

"Planował zabójstwo co najmniej ośmiu uczniów"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

W środę przed Sądem Okręgowym w Warszawie mowy końcowe wygłosili obrońcy oskarżonych w sprawie o zabójstwo byłego premiera Piotra Jaroszewicza i jego żony. To jedna z najgłośniejszych zbrodni początku lat 90. Sąd wyznaczył datę ogłoszenia wyroku.

Zabójstwo Jaroszewiczów. Sąd wyznaczył datę ogłoszenia wyroku

Zabójstwo Jaroszewiczów. Sąd wyznaczył datę ogłoszenia wyroku

Źródło:
PAP

Policjanci wyjaśniają okoliczności poważnego wypadku pod Legionowem. Ranni zostali mężczyźni wykonujący prace na drodze. Obaj stali przed autem, w które wjechał inny kierowca.

Malowali pasy na drodze, w ich auto uderzył inny kierowca. Ranni

Malowali pasy na drodze, w ich auto uderzył inny kierowca. Ranni

Aktualizacja:
Źródło:
tvnwarszawa.pl

"Decyzją Mazowieckiego Konserwatora Zabytków wpisem objęte zostały brama główna wraz ogrodzeniem (trzy przęsła), budynek dyrekcji, hala kolebkowa, części hali spawalni, części hali tłoczni wraz z rampą wjazdową oraz główne ciągi komunikacyjne i teren położony przy ul. Jagiellońskiej w Warszawie" - poinformowano w środę.

Brama główna FSO wpisana do rejestru zabytków

Brama główna FSO wpisana do rejestru zabytków

Źródło:
PAP

Jak wynika z danych ratusza, przemoc domowa w dalszym ciągu jest silnie związana z płcią i zdecydowana większość osób jej doświadczających to kobiety. A w skrajnych przypadkach może być przyczyną bezdomności. Kobiety stanowią 20 procent osób w kryzysie bezdomności. One bardzo potrzebują wsparcia.

"Kobiety stanowią 20 procent osób w kryzysie bezdomności"

"Kobiety stanowią 20 procent osób w kryzysie bezdomności"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Parking P+R przy stacji metra Młociny przejdzie kompleksową przebudowę. Wymieniona zostanie nawierzchnia, a obiekt zyska rozwiązania, które ograniczą zużycie energii.

Największy parking P+R do przebudowy

Największy parking P+R do przebudowy

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Prokuratura przesłuchała już wszystkich świadków w sprawie śmierci 31-latka na plebanii w Drobinie niedaleko Płocka (Mazowieckie). Śledczy mają otrzymać na początku lutego przyszłego roku wyniki badań toksykologicznych zmarłego.

Śmierć na plebanii. Przesłuchali wszystkich świadków, czekają na wyniki badań

Śmierć na plebanii. Przesłuchali wszystkich świadków, czekają na wyniki badań

Źródło:
PAP

75-latkę osaczali przez kilka dni. Przekonali ją, że bierze udział w policyjnej obławie i jest świadkiem incognito. Byli tak wiarygodni, że nie wierzyła prawdziwym policjantom i swoim bliskim, którzy sygnał o jej dziwnym zachowaniu dostali od pracownika banku. Przekazała oszustom ponad pół miliona złotych. Na jej szczęście prawdziwi policjanci działali. Oszuści wpadli w zasadzkę, a teraz zostali oskarżeni o oszustwo, grozi im do 10 lat więzienia.

Zmanipulowali ją tak, że tylko im ufała. Oddała oszustom pół miliona. Wpadli w zasadzkę, staną przed sądem

Zmanipulowali ją tak, że tylko im ufała. Oddała oszustom pół miliona. Wpadli w zasadzkę, staną przed sądem

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Na terenie powiatu kozienickiego doszło do dwóch groźnych wypadków z udziałem dzikich zwierząt. W Magnuszewie kierowca zderzył się z łosiem, który wbiegł na jezdnię. W Zajezierzu kobieta potrąciła sarnę. Policja przestrzega przed wzmożonym ruchem zwierząt w rejonach zalesionych.

Groźne wypadki z udziałem dzikich zwierząt

Groźne wypadki z udziałem dzikich zwierząt

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Studenci, którzy nie kupowali dyplomów, ale rzetelnie na nie zapracowali, mają poważne problemy. Po aferze korupcyjnej Collegium Humanum zmieniło nazwę, ale to tylko spotęgowało kłopoty. Część studentów zdecydowała się już na pozew zbiorowy przeciwko uczelni. Materiał Łukasza Łubiana z programu "Polska i Świat" TVN24.

Uczciwi oberwali rykoszetem. Problemy studentów byłego Collegium Humanum

Uczciwi oberwali rykoszetem. Problemy studentów byłego Collegium Humanum

Źródło:
TVN24

Urząd dzielnicy Mokotów zapowiedział, że w najbliższych miesiącach wybudowane zostanie 650 metrów nowej drogi rowerowej w ciągu ulic Domaniewskiej i Suwak. W ramach prac przebudowane zostaną chodniki oraz jedno z przejść dla pieszych.

Przedłużą ścieżkę rowerową w "Mordorze". Zbudują wyniesione skrzyżowanie

Przedłużą ścieżkę rowerową w "Mordorze". Zbudują wyniesione skrzyżowanie

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Policja zatrzymała 23-letnią mieszkankę warszawskiego Targówka podejrzaną o posiadanie znacznej ilości mefedronu i marihuany. W mieszkaniu kobiety znaleziono m.in. pojemniki z poporcjowanymi narkotykami oraz wagę elektroniczną.

Marihuana i mefedron w mieszkaniu 23-latki. Miały trafić na praskie ulice

Marihuana i mefedron w mieszkaniu 23-latki. Miały trafić na praskie ulice

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Policjanci z Piaseczna w niecałą godzinę dwukrotnie zatrzymali 44-letniego mężczyznę, który prowadził samochód nietrzeźwy i bez prawa jazdy. - Musiałem odwieźć partnerkę do domu - tłumaczył.

Nietrzeźwy, bez prawa jazdy, zakochany. Zatrzymali go dwa razy w ciągu godziny

Nietrzeźwy, bez prawa jazdy, zakochany. Zatrzymali go dwa razy w ciągu godziny

Źródło:
PAP

Auto ciężarowe, dwa busy i samochód osobowy. W środę rano na autostradzie A2 doszło do poważnego wypadku. Są ranni.

Zderzenie kilku aut na A2. Ranni

Zderzenie kilku aut na A2. Ranni

Źródło:
tvnwarszawa.pl, PAP

Policjanci ze Śródmieścia zatrzymali czterech obywateli Turcji, w tym podejrzanego o brutalny atak nożem. 23-latek usłyszał już zarzuty: usiłowania spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, posiadania narkotyków oraz kierowania samochodem pod ich wpływem.

"Wyciągnął nóż i brutalnie dźgnął nim 35-latka w klatkę piersiową"

"Wyciągnął nóż i brutalnie dźgnął nim 35-latka w klatkę piersiową"

Źródło:
tvnwarszawa.pl