W poniedziałek po południu do straży wpłynęła informacja o tym, że w okolicy Konstancina spadł i zapalił się mały samolot. Pożar faktycznie był, ale nie tam, gdzie miał być i nie tego, co zostało zgłoszone.
Akcja rozpoczęła się przed godziną 15. "W miejscowości Habdzin rozbił się samolot (awionetka). W drodze na miejsce są wszystkie służby! Maszyna płonie dym widoczny z kilkunastu kilometrów" - alarmował strażacki profil Piaseczno998 na Facebooku. - Prawdopodobnie mogła spaść awionetka - powiedział nam Łukasz Darmofalski ze straży pożarnej w Piasecznie.
Zgłoszenie postawiło na nogi strażaków, którzy ruszyli na miejsce. Ostatecznie pożar zlokalizowano po drugiej stronie Wisły, w dzielnicy Wawer, niedaleko granicy powiatu otwockiego. - Widać ewidentnie zadymienie po drugiej stronie Wisły - dodał później strażak.
Na miejscu był także reporter tvnwarszawa.pl Artur Węgrzynowicz. I przekazał, że pali się przy Wale Miedzeszyńskim. - Na wysokości posesji numer 115, przy ulicy Arkadii - sprecyzował. - Ogień objął zasięgiem wysokie trawy, krzewy i stare deski - relacjonował.
Śmigłowiec LPR
Na miejsce przyjechali także policjanci z Piaseczna i Otwocka. Nad terenem krążył śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Nie znaleziono małego samolotu, o którym była mowa w zgłoszeniu.
- Żadnym służbom nie udało się odnaleźć rozbitej maszyny, zidentyfikować takiego zdarzenia. Po godzinie 16 odwołano załogę z bazy w Sokołowie, która była na miejscu. Najwyraźniej błędnie zinterpretowano pożar w okolicy lasu - przekazała nam Kinga Czerwińska, rzeczniczka LPR.
- Prawdopodobnie ktoś zobaczył nisko lecący samolot, potem słup dymu i pochopnie połączył te fakty - podsumował Węgrzynowicz.
ab/b