Prokuratura Rejonowa Warszawa-Praga Północ wszczęła śledztwo w sprawie pożaru, do którego doszło na Żeraniu. W zgliszczach budynku strażacy znaleźli sześć ciał.
Jak informuje nas w czwartek rano rzecznik północnopraskiej prokuratury Marcin Saduś, śledztwo prowadzone jest w kierunku "nieumyślnego sprowadzenia zdarzenia, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób". Według Kodeksu karnego, sprawcy takiego zdarzenia grozi do ośmiu lat więzienia. Ale to kwalifikacja robocza.
- Z materiału dowodowego, wstępnej opinii biegłego oraz relacji świadków wynika, że do pożaru nie przyczyniły się osoby trzecie - zastrzega Saduś.
I dodaje, że została już zlecona sekcja zwłok, która ma odbyć się w najbliższym czasie. Niewykluczone, że ze względu na zwęglenie ciał, konieczne będą dodatkowe ekspertyzy biegłych oraz badania DNA w celu identyfikacji ofiar.
- Według świadków, ofiary były osobami bezdomnymi. Część z nich mieszkała tam na stałe. W oparciu o zeznania osób ze środowiska bezdomnych będziemy ustalać, kim były osoby, które mieszkały w tym budynku - podsumowuje Saduś.
Przyczyny nieznane
Zgłoszenie o pożarze wpłynęło we wtorek 25 grudnia około godz. 22.30. - Pożarem objęty był niewielki budynek o powierzchni około 25 metrów kwadratowych - mówił na antenie TVN24 Paweł Frątczak, rzecznik Komendy Głównej Państwowej Straży Pożarnej.
Na miejsce zostały skierowane cztery zastępy straży. Z budynku wyniesiono cztery butle z gazem, które poddano chłodzeniu, a dopiero potem odkryto zwęglone zwłoki sześciu ofiar. - W tej chwili trudno powiedzieć, co było przyczyną tej nocnej tragedii - dodał Frątczak.
ml/b