W sobotę rano wielu warszawiaków obudził swąd spalenizny. Zaniepokojeni alarmowali nas na warszawa@tvn.pl. Straż pożarna przyznaje, że wpłynęło do niej kilkadziesiąt podobnych zgłoszeń, ale uspokaja, że do żadnego pożaru w Warszawie nie doszło. Strażacy twierdzą, że smród przyniósł wiatr z odległych o 100 km Ryk, gdzie spłonęło składowisko opon.
W sobotę rano wielu warszawiaków obudził swąd spalenizny. Zaniepokojeni alarmowali nas na warszawa@tvn.pl. Straż pożarna przyznaje, że wpłynęło do niej kilkadziesiąt podobnych zgłoszeń, ale uspokaja, że do żadnego pożaru w Warszawie nie doszło. Strażacy twierdzą, że smród przyniósł wiatr z odległych o 100 km Ryk, gdzie spłonęło składowisko opon.
"Jest godzina 06:55, przynajmniej od ponad godziny nad Fortem Bema (Bemowo, ul. Obrońców Tobruku) unosi się straszliwy smród, gryzący w gardło. Sprawa zgłoszona na 112, oby nie było to jakieś skażenie. Nie można otworzyć okien" - zaalarmowała internautka na warszawa@tvn.pl.
"Pożaru nie było"
Jak pisali nasi czytelnicy, nieprzyjemny zapach czuć było także w Śródmieściu, Ursusie, na Woli, Bemowie, we Włochach czy w podwarszawskim Konstancinie.
- Mamy dużo telefonów dotyczących swądu podobnego do zapachu spalonych opon unoszącego się w powietrzu, ale nie wiążemy go z żadnych pożarem na terenie miasta. Po prostu w nocy żadnego nie było - powiedział nam Artur Laudy z zespołu prasowego straży pożarnej.
Jak dodał, do godz. 8 podobnych zgłoszeń wpłynęło do straży z różnych dzielnic miasta ok. 30. - Przypuszczamy, że to zapach po pożarze składowiska opon w Rykach, który przyniósł wiatr - dodał Laudy.
Strażak zapewnił, że mimo dyskomfortu, który wywołuje swąd, warszawiakom nic poważnego nie grozi.- Przy dużych pożarach w Warszawie oczywiście możemy powołać grupę chemiczną, która za pomocą specjalistycznego sprzętu zbadałaby stężenie zanieczyszczenia w powietrzu, w tym przypadku nie ma takiej potrzeby - uspokajał nasz rozmówca.
Wielki pożar opon
Do pożaru w Rykach doszło w czwartek w nocy. Płonął ogromny (4 tys. mkw.) skład opon przy ul. Janiszewskiej. Na miejscu pracowały zastępy straży pożarnej z całego powiatu - w sumie 24, czyli 138 strażaków. Ogień i dym były widoczne z odległości wielu kilometrów. Pożar został ugaszony w piątek rano, ale dogaszanie trwało cały dzień.
kś/b
Źródło zdjęcia głównego: JKW / Kontakt 24