- Postępowanie w naszej prokuraturze już się zakończyło. Akt oskarżenia został przygotowany – powiedział TVN24 Jacek Gałązka, prokurator rejonowy w Otwocku.
I dodaje, że został przesłuchany sam oskarżony, a także świadkowie. Powołano również biegłych. – Sporządzili opinię, między innymi zakładu medycyny sądowej, z zakresu ruchu drogowego i w sprawie stanu technicznego samochodu – wylicza Gałązka.
Poczeka w areszcie
Śledczy oskarżają Mariusza N. o spowodowanie śmiertelnego wypadku, nieudzielenia pomocy i ucieczki. Grozi mu do 12 lat więzienia i dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów. Na proces będzie czekał w areszcie. Jak już pisaliśmy, mężczyzna przyznał się do winy.
Grudniowy wypadek
Do wypadku drogowego, o którego popełnienie podejrzany jest Mariusz N., doszło 11 grudnia 2013 r. w Czarnówce pod Otwockiem. 13-letni chłopiec ze swoją 16-letnią siostrą wracał poboczem drogi ze szkoły do domu. Wtedy potrącił go rozpędzony samochód. Kierowca auta uciekł nie udzielając chłopcu pomocy. Dziewczynie nic się nie stało. Policjanci odnaleźli samochód i przeprowadzili jego oględziny. Przesłuchali też w charakterze świadka żonę Mariusza N. - właścicielkę auta.
Z informacji śledczych wynika, że mężczyzna w przeszłości był skazany za podobne przestępstwo; w 2002 roku potrącił człowieka i uciekł z miejsca wypadku. Sąd skazał go na karę dwóch lat i sześciu miesięcy więzienia, nawiązkę 5 tys. zł na rzecz rodziny zmarłego oraz nawiązkę na rzecz organizacji społecznej w kwocie 3 tys. zł. Otrzymał również zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych na okres 5 lat.
Mariusz N. przyleciał do Polski. Trafił do aresztu
Zatrzymany w narciarskim kurorcie
34-latek był poszukiwany na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania, wydanego przez Sąd Okręgowy Warszawa-Praga. Został zatrzymany na początku stycznia w alpejskim kurorcie Isola na pograniczu francusko-włoskim.
Przewiezieniem z Francji podejrzanego zajmowało się dwóch policyjnych antyterrorystów, którzy zostali o to poproszeni przez wydział konwojowy KGP. Przylecieli z nim do Polski samolotem rejsowym. Podczas podróży Mariusz N. miał założone kajdanki. Podejrzany został przewieziony najpierw do Monachium, a stamtąd dopiero do Warszawy. Cała akcja trwała kilka godzin.
bf/ran