Ulica Sęczkowa w Wawrze po roztopach zalana jest na długości ok. 80 metrów. Próby jej wypompowania na niewiele się zdają.
W sobotę na Sęczkowej był reporter tvnwarszawa.pl. - Ulica jest zalana na całej szerokości. Mieszkańcy przechodząc muszą trzymać się ogrodzenia, żeby się nie przewrócić do wody - relacjonuje Lech Marcinczak. Samochody muszą zwalniać.
Problemy wracają
Jak zaznacza reporter, problem wraca co roku.
- W sobotę na miejsce przyjechał beczkowóz, który "wyciągnął" trochę wody, ale jej poziom niewiele spadł - dodaje Marcinczak.
Nie ma odwodnienia
O zalanej Sęczkowej zaalarmowali w piątek na Kontakt24 mieszkańcy. Zobacz więcej na portalu KONTAKT24.
"Od trzech dni na ulicy Sęczkowej stoi woda. Pracownik gminy Wawer twierdzi, że nie może wysłać ekipy, która by wodę wypompowała, ponieważ ma problem z wykonawcą. Nikogo nie obchodzi natomiast, że mieszkańcy mają problem, żeby dostać się do swoich domów" - napisała na Kontakt24 Magda. - Jesteśmy dzielnicą rozległą. Roztopy spowodowały, że wody się nazbierało nie tylko na ulicy Sęczkowej, ale w całym Wawrze. Nie mamy dróg odwodnionych, nie mamy kanalizacji takiej, jak np. w centrum Warszawy - mówi w rozmowie z redakcją Kontaktu24 Andrzej Murat, rzecznik prasowy dzielnicy.
Jak zapewnia, Wawer podejmuje działania żeby wodę usunąć, ale brakuje odpowiedniego systemu odwadniania, który by to ułatwił. - Mamy ponad 500 ulic, 309 km i jeden samochód, który jeździ i wypompowuje wodę - tłumaczy.
Rzecznik dodaje, że śniegu już prawie nie ma, więc wody nie powinno przybywać.
"Mieszkańcy nie bez winy"
Andrzej Murat tłumaczy, że mieszkańcy nie pozostają bez winy.
- Budują domy wbrew warunkom zabudowy. Wykładają kostką całe podwórka i to powoduje, że woda spływa do sąsiadów lub na ulice, które też są wyłożone kostką lub asfaltem, a stąd woda nie ma ujścia - mówi.
db/jaś/ran//mz