Policjanci, którzy zatrzymali dwie osoby podejrzewane o niszczenie nagrobku Bolesława Bieruta, działali zgodnie z prawem - stwierdził Sąd Rejonowy dla Warszawy-Żoliborza.
Sąd rozpatrywał zażalenie dwóch osób podejrzewanych o namazanie napisów "Kat" na nagrobku Bolesława Bieruta. Mężczyzna i kobieta uważali, że policjanci nadużyli swoich uprawnień, ale sąd uznał ich zatrzymanie za zgodne z prawem.
Według informacji tvn24.pl - potwierdzonych w komendzie głównej policji - sami funkcjonariusze i ich przełożeni nie mieli i nie będą mieć problemów z postępowaniami wewnętrznymi.
- Także stoimy na stanowisku, że działali zgodnie z prawem - usłyszeliśmy od wysokiego rangą oficera.
Kat na grobie
Przypomnijmy, że mężczyznę i kobietę policjanci zatrzymali 1 sierpnia, w dniu 72. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego.
Chodziło o "dwójkę młodych ludzi, którzy na nagrobku Bolesława Bieruta namalowali czerwoną gwiazdę i napisali "Kat". Zatrzymanych przewieziono na komisariat - napisała wtedy Prokuratura Krajowa w oficjalnym komunikacie.
W rozmowie z nami rzeczniczka prokuratury sprecyzowała, że zatrzymani zostali: 49-letnia kobieta i 24-letni mężczyzna. - Zostali zatrzymani przez funkcjonariuszy z podejrzeniem popełnienia przestępstwa z art. 262, paragraf 1 kodeksu karnego, czyli znieważania miejsca spoczynku - wyjaśniała prokurator Ewa Bialik, rzeczniczka prasowa Prokuratury Krajowej.
Polityczna awantura
Te działania policji spowodowały reakcje polityków. Najpierw do akcji przystąpiła posłanka PiS Małgorzata Gosiewska, która żądała natychmiastowego wypuszczenia podejrzanych. Głos zabrał też minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro. I on również zażądał natychmiastowego zwolnienia zatrzymanych.
"Prokuratorzy z Prokuratury Rejonowej Warszawa-Żoliborz udali się na komisariat, aby doprowadzić do ich niezwłocznego wypuszczenia na wolność" – brzmiał kolejny komunikat Prokuratury Krajowej.
Sam Ziobro ocenił, że zatrzymanie przez policję tych osób na 48 godzin jest niezasadne. - Czas trwania zatrzymania tych osób był nieadekwatny do czynu, który popełnili – precyzowała prokurator Ewa Bialik, Interwencja Prokuratora Generalnego spowodowała natychmiastową reakcję policyjnych związków zawodowych, które stanęły w obronie funkcjonariuszy i ich przełożonych.
- Jeżeli w sytuacji właściwego i profesjonalnego działania funkcjonariuszy będą wobec nich wyciągane jakieś konsekwencje, czy stawiane im zarzuty, związek zawsze będzie stawał w obronie policjantów - podkreślił wiceszef związków Tomasz Krzemieński.
Bolesław Bierut był działaczem komunistycznym, prezydentem RP w latach 1947-52, a później prezesem rady ministrów do 1954 roku. Pełnił także funkcję I sekretarza Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.
Odpowiedź Prokuratury Krajowej
W reakcji na nasz artykuł otrzymaliśmy od Prokuratury Krajowej komunikat: "W związku z publikacjami medialnymi informujemy, że Minister Sprawiedliwości Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro nie kwestionował zasadności samego zatrzymania i przesłuchania osób, które 1 sierpnia tego roku namalowały na nagrobku Bolesława Bieruta na warszawskich Powązkach napis "Kat". Gwarantował, że dalsze postępowanie będzie prowadzone rzetelnie. Decyzja Sądu Rejonowego dla Warszawy Żoliborza, który uznał zatrzymanie sprawców za zasadne, dotyczy wyłącznie zażaleń złożonych przez ich pełnomocnika, który w odróżnieniu od Prokuratora Generalnego kwestionował zatrzymanie. Dzień po incydencie na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie Prokurator Generalny podjął interwencję mającą jedynie na celu skrócenie dalszego okresu przetrzymywania sprawców z uwagi na to, że po ich przesłuchaniu prokuratorzy nie widzieli powodu przetrzymywania ich przez kolejne ponad 24 godziny. Należy też zwrócić uwagę, że z uzasadnienia decyzji Sądu nie wynika, iż wypuszczenie sprawców było przedwczesne. Decyzja Prokuratora Generalnego jedynie istotnie skróciła czas zatrzymania i nie była przedmiotem oceny, a tym bardziej krytyki Sądu. Minister uznał, że dalsze przetrzymywanie sprawców było niezasadne, bowiem ustalono ich tożsamość, nie było obawy, że będą się ukrywać, nie stanowią zagrożenia dla bezpieczeństwa publicznego, a ich czyn nie jest zagrożony wysoką karą. Postępowanie wobec osób zatrzymanych toczy się dalej. Jeśli prowadzący je prokurator uzna to za stosowne, wystąpi do sądu z aktem oskarżenia."
Robert Zieliński / kk