- Jestem tylko skromnym adwokatem i inwestorem – mówił o sobie w jednym z wywiadów. Ale w artykułach o aferze reprywatyzacyjnej jego nazwisko przewijało się bardzo często, także w tych najgłośniejszych. Aż prokuratorskie zarzuty skróciły je do pierwszej litery. W czwartek dzięki sensacyjnemu przesłuchaniu wrócił na nagłówki mediów. Kim jest Robert Nowaczyk?
Patryk Jaki wielokrotnie podkreślał, że Robert Nowaczyk jest kluczowym świadkiem dla komisji. Adwokat uczestniczył w 46 procesach zwrotu nieruchomości. Jak wyliczyła "Gazeta Wyborcza" Nowaczyk dla swoich klientów wystarał się o około 96 milionów odszkodowań, ponad 40 kamienic i działek, nierzadko w świetnych lokalizacjach. Ponadto, mecenas sam inwestował w roszczenia, m.in. prawa do kamienicy i dwóch działek na placu Zamkowym. Sam Nowaczyk mówił podczas czwartkowego posiedzenia komisji weryfikacyjnej, że łączna kwota zgłoszonych przez niego roszczeń sięgała miliarda złotych.
Jego klientami byli Marzena K., Grzegorz M. i Janusz P., którzy chcieli przejąć działkę na placu Defilad (przedwojenny adres Chmielna 70). Od opisu tej reprywatyzacji datuje się wybuch afery reprywatyzacyjnej.
Marzena K. to siostra Nowaczyka, była pracowniczka Ministerstwa Sprawiedliwości. Jak donosiły media, w ramach reprywatyzacji nieruchomości dostała łącznie 38 milionów złotych, dzięki czemu zaczęto ją tytułować "najbogatszą urzędniczką w Polsce".
Grzegorz M. jest znanym warszawskim adwokatem, byłym dziekanem Okręgowej Rady Adwokackiej. P. to wieloletni znajomy Nowaczyka, z którym współdzielili lokal kancelarii prawnej przy alei Róż.
Sprawa Chmielnej
Do transakcji doszło w 2012 roku. Grunt odzyskał właśnie Robert Nowaczyk. Ze strony ratusza decyzję o zwrocie działki podpisał Jakub Rudnicki, ówczesny wicedyrektor miejskiego Biura Gospodarki Nieruchomościami. Była to jedna z ostatnich spraw, którymi zajmował się w ratuszu. Kilka miesięcy później zrezygnował z pracy.
Dziennikarki "Gazety Stołecznej" ujawniły, że Rudnickiego i Nowaczyka łączyły nie tylko urzędnicze sprawy w Warszawie, ale też wspólny biznes w Kościelisku na Podhalu. Obaj byli współwłaścicielami ośrodka wypoczynkowego Salamandra. Rudnicki nabył do niego prawa w maju 2012 r., Nowaczyk – we wrześniu 2012 r. Zaledwie miesiąc później w ratuszu w Warszawie obaj sfinalizowali sprawę zwrotu Chmielnej 70.
W wywiadzie dla Onetu, Nowoaczyk negował bliskie relacje z Jakubem Rudnickim. Twierdził, że wszystko było kwestią przypadku. "Spotkaliśmy się przy sprzedaży Salamandry, ale trudno mówić o jakiejś znajomości (…) Byliśmy niezależnymi udziałowcami w Salamandrze. To tak, jakbyśmy kupili mieszkania w tym samym bloku" - tłumaczył.
Akt oskarżenia
Nowaczyk jest jedną z dziewięciu osób, które wrocławska prokuratura oskarżyła w październiku 2017 roku w związku z przestępstwami przy stołecznej reprywatyzacji. Część przestępstw objętych aktem oskarżenia dotyczy korupcji.
Ale Nowaczykowi prokuratura zarzuciła przede wszystkim niekorzystne rozporządzenie mieniem spadkobierców dawnego właściciela nieruchomości warszawskiej przy ulicy Morszyńskiej 27 oraz nieruchomości w Kościelisku przy Salamandry. Od lutego 2017 do sierpnia 2018 był aresztowany.
W ostatnich dniach mecenas zgodził się na podawanie pełnego nazwiska i pokazywanie jego twarzy.
Naruszenie zasad etyki zawodowej zarzucił mu także rzecznik dyscyplinarny przy Okręgowej Radzie Adwokackiej. Robert Nowaczyk usłyszał dwa zarzuty, z których jeden dotyczy spraw związanych z reprywatyzacją, a drugi - niezgodnego z adwokackimi przepisami zasiadania w zarządzie spółki.
Stanął przed komisją
W czwartek Nowaczyk stanął przed komisją weryfikacyjną. Odmówił odpowiedzi na część pytań, ale opowiedział wiele o znajomości z byłym dyrektorem w ratuszu Jakubem Rudnickim oraz jego związkach z ludźmi służb.
Niespodziewanie wprowadził wątek nieruchomości przy Srebrnej 16. Przekonywał, że głównym celem zatrudnienia Rudnickiego w Biurze Gospodarki Nieruchomościami było "wyczyszczenie" Srebrnej 16 z roszczeń. Chodzi o działkę należącą do spółki powiązanej z ludźmi środowiska PiS, na której planowany był niemal 200-metrowy wieżowiec. Sprawę opisała we wtorek "Gazeta Wyborcza". - Problem Srebrnej 16 polega na tym, że tam są otwarte roszczenia reprywatyzacyjne i dopóki te roszczenia reprywatyzacyjne nie będą zamknięte, to nie ma prawnej możliwości, żeby ktokolwiek na tym coś wybudował, dostał kredyt etc. - mówił.
Nowaczyk zeznał, że pojawiał się w BGN w związku z prowadzonymi postępowaniami zwrotowymi. Pytany, czy to było częste zjawisko, odparł: "myślę, że raz na miesiąc". Na pytanie, czy w jakikolwiek sposób próbował wpłynąć na szybkość postępowania bądź na treść wydawanej decyzji, odparł: "nigdy". W związku z toczącym się postępowaniem prokuratorskim odmawiał odpowiedzi na pytania o "wątki korupcyjne". Przyznał, że brał udział w reaktywacji przedwojennych spółek.
kz,PAP,ran/b