- Policjanci zatrzymali kolejnego mężczyznę do sprawy znieważenia, do jakiego doszło w autobusie linii 521 w grudniu. 31-latek jest czwartą osobą zatrzymaną w związku z tym zdarzeniem przez kryminalnych z wydziału do spraw zwalczania przestępczości pseudokibiców - poinformował Sylwester Marczak rzecznik prasowy Komendy Stołecznej Policji.
Policja nie wyklucza kolejnych zatrzymań
Rzecznik policji dodał, że podobnie jak we wcześniejszych przypadkach prokuratur zastosowała wobec mężczyzny środek zapobiegawczy w postaci dozoru policyjnego.
Czynności prowadzone są w kierunku art. 256 par 1 kodeksu karnego, który mówi, że każdy "kto to publicznie znieważa grupę ludności albo poszczególną osobę z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, wyznaniowej albo z powodu jej bezwyznaniowości lub z takich powodów narusza nietykalność cielesną innej osoby, podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech".
Nam nieoficjalnie udało się dowiedzieć, że policja nie wyklucza kolejnych zatrzymań w tej sprawie.
Rasistowskie hasła i piosenki
Do zdarzenia doszło 15 grudnia około godziny 19.10. Efe Türkel, który od 15 lat mieszka w Polsce, umieścił swoją relację w mediach społecznościowych. Jak twierdzi, jechał linią 521 z Miedzeszyna do centrum. Do rasistowskiego ataku mogło dojść między przystankiem PKP Falenica a ulicą Wielowiejską.
W rozmowie z TVN24 mówił, że towarzyszył mu kolega, który również pochodzi z Turcji. Zaczepiła ich pięcioosobowa grupa kibiców.
- Chcąc kupić bilet, rozmawialiśmy między sobą po turecku i ci panowie zapytali, skąd jesteśmy. Jak tylko powiedzieliśmy, że jesteśmy z Turcji, to wszystko się zaczęło. To był czysty akt rasistowski - opisywał.
Jak twierdzi Türkel, mężczyźni zaczęli śpiewać rasistowskie piosenki i wygłaszać nieprzychylne hasła. Potem od jednego z kibiców miał dostać głową w twarz.
Przypomnijmy, że mężczyzna próbował najpierw zgłosić tę sprawę na komisariacie metra, a później w śródmiejskiej komendzie na Wilczej. Zawiadomienie przyjęli dopiero funkcjonariusze z Wawra. W związku z tym, Komenda Stołeczna Policji wszczęła wewnętrzne postępowanie, które wyjaśni, dlaczego zgłoszenie w tej sprawie nie zostało od razu przyjęte, a mężczyzna był odsyłany do innych jednostek.
kz/gp