Podczas pokazu akrobacji lotniczych w pobliżu lotniska w Radomiu doszło do kontaktu między samolotami należącymi do wojskowego zespołu "Orlik". Fragmenty maszyn spadły na prywatne posesje. Piloci wylądowali bezpiecznie, nikomu nic się nie stało. Pierwszą informację otrzymaliśmy na Kontakt 24.
Z redakcją Kontaktu 24 skontaktował się mieszkaniec ulicy Grota-Roweckiego w Radomiu. Mężczyzna przekazał, że cała ulica została zamknięta przez służby. - Wróciłem do domu około godziny 13, służby były już na miejscu. Udało się nam dotrzeć tylko dlatego, że tu mieszkamy. Ludzie, którzy u nas pracują, mówią, że chwilę wcześniej było słychać huk. Na miejscu jest policja i straż pożarna. Pozaznaczali różne miejsca, wygląda, jakby zbierali jakieś części - powiedział mężczyzna.
Kapitan Ewelina Borcuch, oficer prasowy Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Radomiu, poinformowała, że wpłynęło do nich zgłoszenie. Czego dotyczyło? - Braliśmy udział w działaniach w związku z prawdopodobnym upadkiem części samolotu. Nasze działania polegają na zabezpieczeniu miejsca zdarzenia. Część pochodziła prawdopodobnie z maszyny wojskowej, więc jakichkolwiek innych informacji w tej sprawie będzie udzielać wojsko - poinformowała Borcuch.
Podinspektor Katarzyna Kucharska, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Radomiu, potwierdziła zgłoszenie na ulicy Grota-Roweckiego. - Otrzymaliśmy zgłoszenie, że na terenie prywatnej posesji znaleziono części, które mogą pochodzić z samolotu. Policjanci są na miejscu i prowadzą działania, jednak w sprawie wszelkich szczegółów proszę kontaktować się z rzecznikiem prasowym żandarmerii - podkreśliła Kucharska.
Kontakt podczas lotu akrobacyjnego
Jak ustalił reporter TVN24 Artur Molęda w rozmowie z ppor. Marleną Kuną, rzeczniczką prasową 4. Skrzydła Lotnictwa Szkolnego, do zdarzenia doszło podczas lotu Zespołu Akrobacyjnego "Orlik". - Doszło do kontaktu w powietrzu samolotów PZL-130 Orlik. Piloci bezpiecznie wylądowali, nic im się nie stało - ustalił reporter. - Części spadły na posesję - dodał.
Artur Molęda ustalił, że widoczny na zdjęciach fragment oderwany od samolotu to część ogona. - Podczas pokazu jeden z pilotów śmigłem uderzył w dolną część ogona drugiej maszyny. Trafiony pilot stracił 70 procent steru - przekazał reporter. Dotarł też to zdjęcie uszkodzonego orlika na płycie lotniska w Radomiu.
- Zdarzenie nie miało wpływu na ruch statków powietrznych na lotnisku. Sprawę wyjaśni Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego - podała w późniejszej rozmowie ppor. Kuna.
Na miejscu jest reporter TVN24 Jan Piotrowski. - To samoloty, z których korzysta Zespół Akrobacyjny "Orlik" polskich Sił Powietrznych. Jego pokazy odbyły się przy okazji ponownego otwarcia lotniska w Radomiu - relacjonował po godzinie 14 Piotrowski. Jak dodał, ulica jest zamknięta, wyznaczono objazdy. Na osiedle mogą wjechać tylko jego mieszkańcy. - Widziałem co najmniej kilkudziesięciu funkcjonariuszy policji, ale także żołnierzy Wojska Polskiego. Oni także zostali skierowani w to miejsce, żeby - jak można się domyślać - szukać części tych samolotów, które miały ze sobą kontakt - wskazał.
Prokuratura nie zdradza wiele. - Na miejscu czynności procesowe prowadzą prokuratorzy oraz Żandarmeria Wojskowa - usłyszeliśmy od rzeczniczki Prokuratury Okręgowej w Warszawie Aleksandry Skrzyniarz.
Źródło: Kontakt 24, tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Konrad Frysztak