Dochodziła godzina 17. Most Siekierkowski w Warszawie był zakorkowany. Rozpoczynał się listopadowy długi weekend. Radek wracał motocyklem do domu. Wkrótce miał spotkać się z narzeczoną.
- Planowaliśmy wspólne wyjście do kina. Ale zadzwonił do mnie nasz wspólny przyjaciel. Zapytał, czy ducati stoi pod domem. Radek miał dwa motocykle. Wtedy najczarniejsze myśli przyszły mi do głowy, jego motocykl był dosyć unikatowy. Potem zadzwonił nasz drugi przyjaciel z płaczem, że widzi [martwego – red.] Radka. Wszystko prysnęło jak bańka mydlana – mówi Agata Mroczek.
Wypadek
Do wypadku doszło, kiedy motocyklista próbował zmienić pas, aby zjechać z mostu. Wówczas prawdopodobnie, w niewyjaśnionych jeszcze okolicznościach, dostał się pomiędzy dwie ciężarówki, a następnie pod koła jednej z nich. Motocykl koziołkował kilkanaście metrów dalej. 36-latek nie przeżył.
- Byłem około półtorej godziny po samym zdarzeniu. Przede wszystkim zastałem ogromny korek. Dużo się działo, jeśli chodzi o pierwsze wrażenie, ale te zastępy policji niewiele robiły – mówi Daniel Kowalski, przyjaciel Radka. Dodaje: - Radek nie miał na głowie kasku, miał rozpiętą kurtkę, wyglądało na to, że ktoś próbował podjąć się reanimacji. Prawdopodobnie nie było już na to szansy.
Tuż po kolizji ciężarówka, jadąca z lewej strony, odjechała z miejsca zdarzenia, wynika z relacji świadków, którzy widzieli wypadek w bocznych lusterkach aut. Jedyna kamera, znajdująca się tuż nad miejscem wypadku nie działała.
- Na tę chwilę nie ustaliliśmy pojazdu, który z dużą dozą prawdopodobieństwa uczestniczył w tym zdarzeniu. Chylę się ku tezie, że kierujący motocyklem w momencie, kiedy utracił panowanie nad pojazdem znajdował się między dwoma ciężarówkami i tego zdarzenia nie widzieli inni uczestnicy ruchu. Wszystko wskazuje na to, że motocyklista poruszał się z prędkością 20-30 km/h. Zlecono sekcję zwłok mężczyzny, przyczyną jego zgonu był rozległy uraz głowy – mówi Marcin Saduś z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.
Śledztwo
Rodzice mężczyzny mają żal, że nie pozwolono zobaczyć im syna po śmierci.
- Bardzo zależało mi na tym. Usłyszałem, że nie mogę już zobaczyć syna, bo jest już zidentyfikowany. Nie było żadnych konkretnych wiadomości – mówi Henryk Juszko, ojciec ofiary wypadku.
Śledztwo nie przyniosło oczekiwanych skutków. Do dziś nie wyjaśniono przebiegu zdarzenia, nie ustalono tożsamości kierowcy, który odjechał z miejsca wypadku, nikomu nie postawiono zarzutów. Materiały monitoringu z kamer na skrzyżowaniach przed wjazdem oraz na zjazdach z mostu, zabezpieczono dopiero po interwencji dziennikarzy.
- Wiedząc, że sytuacja jest skomplikowana i trudna zwróciliśmy się do świadków. Dwa tygodnie po zdarzeniu policjanci apelowali do osób, które widziały to zdarzenie. Szukaliśmy również zapisów z wideorejestratorów. Z naszego doświadczenia wynika, że kamery zainstalowane kilka kilometrów od miejsca zdarzenia nie są pomocne przy ustaleniu pojazdów, które mogły uczestniczyć w tego typu zdarzeniach, z uwagi na skrzyżowania. Mieliśmy do czynienia z bardzo dużym natężeniem ruchu w tym czasie - mówi prokurator Marcin Saduś.
"Motocyklista na prostej drodze, tak po prostu się nie przewraca"
Rodzina nie czuje zaangażowania ze strony służb w znalezieniu domniemanego sprawcy wypadku.
- Najbardziej boli mnie, że traktuje się to, jakby się nic nie stało. Każdy robi swoją robotę, gdzie nie pójdziemy to odbijamy się od ściany. Żadne wiadomości o naszym dziecku nie są przeznaczone dla nas. Paranoja. Wszyscy mają tylko swoje przepisy, a gdzie są ludzie? – denerwuje się Ludwika Juszko-Broniszewska, matka ofiary wypadku.
- Czekam na wyjaśnienie tej sprawy. Motocyklista na prostej drodze, tak po prostu się nie przewraca i zabija - mówi Daniel Kowalski i zaznacza: Jak zdawałem egzamin na motocykl Radek podarował mi podręcznik, który nazywa się "Motocyklista doskonały", w całości poświęcony jest bezpiecznej jeździe. Radek był bardzo dobrym motocyklistą, który nauczył mnie większości zasad i pewnie dzięki niemu ja też żyję. To rutynowy fragment mostu. Ciężko wyobrazić mi sobie, że był to jego błąd.
Świadkowie wypadku mogą się kontaktować z Komendą Stołeczną Policji lub Komendą Rejonową Policji nr 7 w Warszawie na ul. Grenadierów, tel. 22 810 60 63.
Zobacz materiał programu "Uwaga!"